Rozdział 30 - Witaj w Piekle

1.7K 124 5
                                    

Powoli odzyskiwałam świadomość. Całe ciało ciasno oplatało coś zimnego, przez co nie mogłam się poruszyć.

Zaczęłam otwierać oczy. Kiedy zobaczyłam ciemność naprawdę się przestraszyłam. Ale potem zrozumiałam że na oczy założyli mi jakieś klapki, ograniczające widoczność. Jak jakiemuś koniu.

-Halo? -spytałam w przestrzeń przed sobą, nie wiedząc nawet czy ktokolwiek tam stoi.

Odpowiedzi jako takiej się nie doczekałam ale rozległ się szmer i poczułam że to na czym właśnie leżałam podniosło się.

Spróbowałam pokręcić głową, ale nie udało mi się.

                o==[]::::::::::::::::>

Przechylono to coś na czym mnie niesiono, przez co sturlałam się. Na twarde i kamieniste podłoże. Już ich nie lubię.

- Co to jest? -ktoś mnie kopnął. Stęknełam.

- To ta dziewczyna. -jakiś skrzeczący głos mu odpowiedział.

- To ma być ona?! -wydarł się tamten gość.

-Tak, panie...

-Ech... Trudno. Spodziewałem się czegoś... innego. Odejdźcie.

Usłyszałam tupot stóp na ziemi a potem zapadła cisza.

-Czy wiesz gdzie się znajdujesz? -Gdybyś zdjął te klapki na oczy może bym wiedziała. -uśmiechałam się krzywo.

Ponownie mnie kopnął.

-Nie pyskuj! Odpowiadaj po prostu tak lub nie. Zrozumiano?

-Tak.

-A więc ponawiam pytanie. Czy wiesz gdzie się znajdujesz?

-Nie.

-To dobrze. Czy wiesz dlaczego tu jesteś?

-Nie.

-Jeszcze lepiej. Czy nazywasz się Rita McRoss?

-Nie. -zdusiłam w sobie chichot. Ale ma przestarzałe dane.

-Czy kiedyś się tak nazywałaś?

Milczałam. Przypomniało mi się nadawanie mi nowego imienia i nazwiska. Że też w takiej chwili zachciało mi się powspominać.

Mój porywacz ponownie mnie kopnął.

-Odpowiadaj! Nazywałaś się tak kiedyś?

A może rżnąć głupa i mówić nieprawdę? Dobry pomysł. Uśmiechnęłam się.

-Dobrze więc. Są inne metody.

Chwycił mnie za ręce i zaczął ciągnąć po KAMIENISTEJ ziemi. Przy każdym większym kamieniu podskakiwałam i stękałam. Ale będę miała potem siniaki.

-Są sposoby abyś zaczęła mówić. Na takich jak ty nie podziała okaleczanie. Ale okaleczanie kogoś innego? - mężczyzna się zaśmiał.

Zerwał mi klapki z oczu, przy okazji również wyrwał mi trochę włosów. Brawo geniuszu.

Moim oczom ukazał się dość przerażający obraz. Po pierwsze wszędzie wokoło teren był skalisty, pełen ciemno czerwonych i czarnych kamieni. W niektórych miejscach wybuchły co chwila małe strumienie lawy. Po mojej prawej stronie, tuż obok nogi, płynęła rzeka. Rzeka pełna lawy. Od razu się odsunęłam (łańcuchy się trochę poluzowaly. Ciekawe od czego to zależy?).

Całe moje ciało oplatały szare łańcuchy.

Przede mną, nad wielką przepaścią, również otoczony łańcuchami, wisiał Akuma.

Jego ciało było poranione, z kilku dużych szram sączyła się krew. W niektórych miejscach już była zaschnięta, a więc był tu od dłuższego czasu. Skrzydła wisiały bezwładnie za jego plecami.

-Teraz powiedz mi czy kiedyś nazywałaś się Rita McRoss?

Milczałam.

Spojrzałam w stronę, z której dobiegał głos. Nic nie zobaczyłam, oprócz niebieskawego dymu. Z niego wydobył się śmiech.

-I co, widzisz już czym jestem? Przez piekielne łańcuchy nie mogę przyjąć cielesnej postaci. Ale już nie długo. Wkrótce się ich pozbędę. A teraz odpowiadaj na moje pytanie.

Nadal uporczywie milczałam.

-Dobrze więc...

-Jak mnie kopałeś?

-Co? -dym wydawał się zaskoczony że się wogóle odezwałam.

-Jak mnie kopałeś skoro nie możesz przyjąć cielesnej postaci?

-Ach... Widzisz, mogę wytworzyć sobie jedną kończynę. Dymną, ale tak bardzo zbitą, że tworzy złudzenie cielesności. Niestety, tylko jedną. A teraz czas na karę za twoje milczenie oraz odezwanie sie bez pytania.

Łańcuchy podtrzymujące Akumę, zaczęły błyszczeć, a on sam zaczął krzyczeć. Jego rany zaczęły bardzo obficie krwawić i gdzieniegdzie nawet pojawiły się nowe.

-Przestań! -krzyknęłam, widząc jak mój przyjaciel cierpi. Może i tylko raz rozmawialiśmy, ale to i tak jest mój przyjaciel. Przynajmniej w moim mniemaniu.

-Odpowiesz na pytania?

-Tak.

-Czy kiedyś nazywałaś się Rita McRoss?

-Tak.

-Wiesz kim ja jestem?

-Nie.

-Nie wiesz? Uuuuu... To bardzo źle. Twoja ukochana Watacha nie raczyła cię o tym poinformować?

-O czym? -zmarszczyłam brwi.
Ponownie rozległ się śmiech.

-O twoim ojcu.

The Soul of the WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz