Rozdział 5 - Nareszcie wolność!

5.9K 370 25
                                    

   Kilka dni temu odpięli ode mnie wszystkie kable. Obecnie siedziałam w moim pokoju, ze słuchawkami w uszach. Dzisiaj miał przyjechać mój narzeczony, którego nie znoszę. Muszę uciec jak najszybciej, ale jak? Po ostatniej próbie starzy podwoili ochronę domu w nocy.

   Z zamyślenia wyrwał mnie (stłumiony przez słuchawki) głos pokojówki.

- Przepraszam. Mogłabyś powtórzyć?- uśmiechnęłam się, wyjmując słuchawki. Rodzice również nie cierpią że mam jakikolwiek szacunek dla służby. Dla nich to zwykłe popychadła. Ale służba to przecież też żywe istoty! Naprawdę ich nienawidzę...

- Rodzice panienkę wzywają.

- Powiedz im że już idę- odpowiedziałam, przekręcając się na drugi bok.

   Po co oni mnie wzywają? Ech, dowiem się tylko wtedy, jeżeli pójdę do nich.

   Powolutku zwlekłam się z łóżka. Spojrzałam w okno- i cofnełałam się przerażona, potykając się o stosik mang, leżących na podłodze. Wpatrywała się we mnie para dwukolorowych oczu. Zielone i pomarańczowe. Obydwa miały wąską źrenicę.

   Potrząsnęłam głową i spojrzałam tam jeszcze raz. Nic już tam nie było. Uff, to pewnie tylko jakieś przewidzenie.

   Wyszłam z pokoju i ruszyłam do jadalni, skąd dobiegały mnie głosy rodziców. Z kimś rozmawiali.

   Kiedy w końcu mnie zauważyli, zza ich pleców wyszedł Charli. Jak zwykle czymś upaćkany - tym razem to była czekolada.

- Cześć, skarbie- powiedział przesłodzonym głosem.

   W odpowiedzi prychnęłam. Ale on się tym nie zraził i dalej się mi przymilał (nie będę wam tego pisać bo jeszcze rzygniecie. Uwierzcie wiem co mówię, ja miałam taką reakcję). Zaczęłam na niego warczeć. Tak, w postaci człowieka mogę warczeć, chociaż to nie daje takiego efektu jak pod postacią wilka.

- Rita, zaprowadź proszę swojego narzeczonego do pokoju- powiedział ojciec i powrócił do rozmowy z rodzicami mojego „narzeczonego". Wykorzystam to że oni są zagadani. Oj wykorzystam.

   Posłusznie prowadziłam Charliego korytarzami. Na moje szczęście on nie wie gdzie jest mój pokój. A rodzice nie powiedzieli do którego pokoju mam go zaprowadzić! Ha ha ha! Wyprowadziłam go na strych.

-To twój pokój? Trochę dziw... -zaczął pulpet, ale walnęłam go połamanym krzesłem, które znalazłam na podłodze. Upadł na podłogę, a ja go szybko przywiązałam do pierwszego lepszego całego (nie zniszczonego) krzesła i wcisnęłam jakąś szmatę mu w tą tłustą gębę. Przynajmniej jeden problem mam z głowy.

   Szybko zbiegłam do siebie i do plecaka spakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Zarzuciłam plecak na plecy i cicho zaczęłam się skradać do tylnymi drzwi. Kiedy do nich doszłam, usłyszałam z dobiegające ze strychu krzyk. Charli uwolnił się z krępujących go więzów. Szybko zaczęłam szarpać klamkę. Drzwi były zamknięte. Czy ja zawsze muszę mieć takie szczęście?!

   Pognałam do głównych drzwi, po drodze wymijając zdezorientowanych rodziców Chraliego. Czyli moi popędzili uratować tłuściocha.

   Szybko wypadłam z domu, zmieniłam się w wilka i popędziłam lasem. Nie patrzyłam gdzie biegnę. Po prostu biegłam.

   Po przebiegnięciu wystarczająco dużego dystansu, oparłam się o drzwo. Byłam wyczerpana. Zmieniłam się w człowieka i zasnęłam pod tym drzewem, robiąc sobie z plecaka poduszkę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i mamy piąty rozdział! Akcja już się rozkręca, ale ja mam jeszcze wiele fajnych pomysłów co do tego opowiadania... Hy hy hy...

The Soul of the WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz