Przeznaczenie

1.3K 124 22
                                    


   Rozejrzałam się wokół. Znajdowałam się zapewne w świątyni na Santro, ponieważ otaczający mnie, ale nieznany mi, korytarz pokrywały wizerunki wykute misternie w ścianie. Wszystko pokrywał gęsty mrok. Jedynie ode mnie rozchodziła się łuna słabego, bladego światła. Zrobiłam krok, a długa aż do ziemi, cienka jak pajęczyna suknia zaszeleściła cicho. Podeszłam niepewnie do najbliższej mi ściany. Moja osoba rzucała wystarczająco dużo blasku abym mogła przyjrzeć się rysunkom, układającym się w historię. Anakin Skywalker zabijający młodych padawanów, będącymi dziećmi. Przerażona Padme, próbująca zakryć dłońmi ciężarny brzuch, tak jakby to miało ochronić jej pociechy. Zmieniający się w Dartha Vadera mężczyzna z odciętymi kończynami. Dwójka małych dzieci, rozdzielanych przez innych ludzi. Luke - mój niedoszły mistrz- walczący z Palpatinem. Anakin zrzucający swojego mistrza w nieznane, ratując tym samym syna. Młody chłopiec o czarnych jak noc włosach stojący z mieczem świetlnym w ręku i ćwiczący pod okiem starszego Jedi. Ten sam chłopak, tyle że już starszy z wymalowanym gniewem na twarzy, stojący pośród młodych, leżących wszędzie trupów. Kylo Ren walczący z Rey. Lecący w nieznaną czeluść Han Solo z zauważalnym w oczach współczuciem i wyciągniętą, pełną nadziei na inny koniec, dłonią. Młoda dziewczyna uciekająca przez las. Później także ona siedząca na wysokiej płaczącej wierzbie z zamgloną pod nią postacią starego Bena. Nieco starsza, oparta o ścianę, pełna przerażania, patrząca na tajemniczą osobę przed nią  i trzymająca się za brzuch w celu ochrony.

   Mój blask zaczął słabnąć. Spanikowana i zainteresowana chciałam zobaczyć, co jest dalej w tej historii, jednak światło już całkiem zgasło. Cień pochłonął wszystko dookoła. W powietrzu unosił się stęchły zapach starości i latającego wszędzie kurzu.

   W oddali zobaczyłam świecącą złotą plamkę. Podbiegłam do niej, podciągając suknię wysoko, aby się o nią czasem nie potknąć. Wydawało mi się, że biegnę już od naprawdę dawna, a światło się nie przybliża. Przeciwnie! Oddala coraz bardziej! Przyśpieszyłam. Mój oddech parował na zimnie, którego nie czułam!

  Zrezygnowana opadłam na kolana, próbując wyrównać oddech. Serce waliło mi jak oszalałe, co chwilę zatrzymując się, jak gdyby nie miało zamiaru zacząć znowu bić, a potem uderzając ze zdwojoną siłą.

   Mrok, mrok i jeszcze raz mrok. Tylko on mi towarzyszył w tej ślepej wędrówce, przez ogromne, puste korytarze. Zimne ściany zapomniały już jak to jest mieć gości.

   Nagle oślepił mnie ciepły blask. Ciemna sylwetka poruszała się za nim mozolnie, z ociąganiem. Zbliżając się, zaczęłam dostrzegać ją coraz wyraźniej. Wyższy ode mnie. Dobrze zbudowany. Utykający. Widoczne dobrze kości policzkowe. Gęste, często marszczące się brwi. Chuda ale silna dłoń trzymająca kaganek przed sobą. Wąskie usta. Mysie włosy.

   - Co tutaj robisz, Haru? - spytałam bezgłośnie.

   - Jestem twoim przewodnikiem - odpowiedział głos w mojej głowie.

   - Przewodnikiem po czym? - zdziwiłam się.

   - Po śmierci. - Minął mnie, dając mi znak abym szła za nim.

   - Czyjej? - zwróciłam swoją twarz ku niemu.

   - A jak myślisz?

   Ruszyłam powoli za przyjacielem, oblana chłodnym potem. Prowadził mnie on cały czas prosto. Moje bose stopy stąpały po zimnym, niemalże lodowatym, kamieniu. Przy każdym kroku od ścian odbijało się głuche, niskie echo, lecące w dal w bezdenną, niezmierzoną nicość.

   W końcu dotarliśmy do wielkich, złotych drzwi o mosiężnych klamkach. Chłopak ujął jedną i pociągnął. Odrzwia zadzwoniły, a ja weszłam do oblanego słońcem środka.

ZakazaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz