Liście szumiały na wietrze, a gałęzie uginały się pod naporem jego siły. Odgłosy lasu koiły mój umysł, dodawały siły, którą byłam przepełniona. Promienie słońca przedzierały się przez gęste listowie i padały na mą postać.
Zmieniłam się.
Czułam to, choć nie wiedziałam, co dokładnie jest nie tak, jak powinno.
- To ty, Jorin?
Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się rosły chłopak o szmaragdowych oczach, które utkwione miał głęboko w twarzy. Na ostro zarysowanej szczęce pojawiły się pierwsze oznaki zarostu. Krzaczaste, jasne brwi układały się w zarys zdziwienia. Otarł z czoła krople potu, które posklejały jego włosy.
- Wyrosłeś Perry. - Nic nie rozumiałam. - Wyrosłeś, nie powiem...
- Ty natomiast nic a nic się nie zmieniłaś. Nadal pamiętam twoją twarz... Teraz widzę cię przed sobą, to niesamowite! Nadal pamiętam twoją kołysankę...
- Ile to czasu minęło od naszego ostatniego spotkania? - pytałam zdezorientowana.
"Co się ze mną dzieje?"
- Cztery.
Nic nie pojmowałam. Nie potrafiłam poskładać elementów zagadki.
- Miesiące?
Wytrzeszczył oczy.
- Lata - powiedział powoli.
Nie było mnie przez cztery lata, a mnie wydawało się teraz, że esfańska wieczność trwała ledwo dzień, może dwa. Co w tym czasie mogło się zdarzyć? Co mogło się zmienić? Ile mnie ominęło?
- Uciekł mi spory kawałek historii. - Pokręciłam głową.
- Albo to ty jemu.
Uśmiechnęliśmy się oboje.
- Musisz opowiedzieć mi, co się w tym czasie wydarzyło.
- Niedaleko stąd jest moja wioska. Nie jest tu bezpiecznie.
- Gdzie właściwie jesteśmy? Ten spokój przypomina mi Zahir.
- Twoja intuicja cię nie myli.
W akompaniamencie śpiewu ptaków i szumu wiatru udaliśmy się tam. Szliśmy w ciszy, którą jedynie przerywał las. Po mojej głowie krążyły twarze.
Ojciec Perry'iego. Camalao. Dajrs. Marim.
Z każdą sekundą zbliżałam się do szaleństwa. Kiedy drzewa zaczęły rzednąć, moim oczom ukazały się wysokie góry, moje strony. To tam uczyłam się życia Rycerza Jedi. Tam moje serce zaczynało bić szybciej z podniecenia, a stopy stawiały pewniejsze kroki. Dotarliśmy jednak do wioski, która przesłoniła ukochane strony. Ludzie mieszkali tam w niskich kamiennych domach o okrągłym kształcie lub wysoko na drzewach w drewnianych chatkach, o których posiadaniu zawsze marzyły dzieci.
Haru. Laro. Ben... Kylo.
Perry prowadził mnie jedną z głównych ulic. Parę dziewcząt uśmiechnęło się do niego zalotnie, on jednak szedł dalej. Spuścił zawstydzony głowę.
Nagle skręcił w lewo w wąską uliczkę. Zrobił kilka dużych, pośpiesznych kroków i znowu zniknął w innej, jeszcze mniejszej.
Nagle zaczął wspinać się po smukłej drabinie na niewysoką palisadę. Stanął na szczycie i pomachał do mnie, zachęcając do wspinaczki. Szybko poszłam w jego ślady. Chwilę później otwierał przede mną metalowe, zamknięte na czytnik linii papilarnych, drzwi. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg, zatrzasnął wejście na cztery spusty.
CZYTASZ
Zakazane
FanfictionŻycie Jorin jest spokojne i przepełnione harmonią. Każdy dzień wypełniają jej treningi czy medytacja, które pod pilnym okiem Mistrza Kahriego mają sprawić, aby stała się prawdziwym Rycerzem Jedi. Jednak jej rutyna zostaje zachwiana przez Niego - skr...