Decyzja

248 29 0
                                    

   Usiedliśmy na przeciwko siebie. Tasmir nie pokwapił się nawet ściągnąć bądź choćby odsunąć walające się na stole księgi. Spoglądaliśmy w swoje oczy w białym świetle jarzeniówki, która tak bardzo nie pasowała do żółtego, ciepłego kamienia zamku.

   - Gdzie jest Kahri? - spytałam, czując, jak zbiera we mnie złość. Medyk musiał wiedzieć, gdzie on jest. Sam mi to mówił, kiedy przywiozłam Perry'iego.

   - Dowiesz się niedługo. Sam nie wiem... - mówił cicho.

   "Sama się dowiesz - zasmucił się. - Już niedługo, na pewno...".

   - Cztery lata to wystarczająco. Muszę wiedzieć czy z nim wszystko w porządku.

   - Jorin, chciałbym ci pomóc ale nie potrafię.

   - Wystarczy, że powiesz...

   - Nie wiem, gdzie przebywa Kahri, Jorin - wypowiedział to tonem, który ostrzegał, żeby nie ciągnąć dalej tematu. - Nie siedziałbym bezczynnie na Zahir, gdybym tylko wiedział.

   - Co się rzeczywiście zmieniło?

   - W Galaktyce? Nic. Wszystko toczy się swoim rytmem. 

   - Powiedz mi jednak... Czy nie wydarzyło się coś dziwnego?

   Myślami wróciłam do przepływu olbrzymiej Mocy, kiedy byłam jeszcze na Esfanii. Fala musiała rozejść się po całym znanym nam świecie.

   - Nie, nic szczególnego, dziecko. Miało się coś takiego wydarzyć?

   Wytrzeszczyłam oczy.

   - Sama nie wiem...

   - Rozumiem, że mam nie pytać, co się z tobą działo? 

   - Dobrze wiesz, Tasmirze, że nie uzyskałbyś odpowiedzi. - Pokręciłam głową.

   - Wiesz, że był u mnie Kylo z Laro?

   Potaknęłam.

   - Potrzebowali rady.

   - Jakiej im udzieliłeś? - spytałam cicho.

   - Prostej. - Wzruszył ramionami. - Aby czekali.

   - Czas leczy rany? - Zmarszczyłam nos.

   - Czas? Nie, nigdy. On pozwala przywyknąć. Rany same muszą się zagoić. 

   - Dlaczego więc stosujemy leki na rany, skoro mają zasklepiać się samoistnie? 

   - Połowa ich sukcesu to działanie - mówił powoli - reszta to świadomość, że mają nam pomóc.

   - Gdzie mogę ich znaleźć? Wiesz, gdzie się zaszyli? 

   - Już tu po ciebie przylecieli, Jorin. Czekają na ciebie od miesiąca.

   - Są na zamku? - Chciałam krzyknąć, jednak powstrzymałam się.

   Krzyk w środku nocy to pytania. Pytania to ludzie. Ludzie to zagrożenie. Zagrożenie to Snoke w tym momencie.

   - Nie, wylądowali gdzieś nieopodal. Nie wiem czy nie przy wodospadzie. 

   - Rada toleruje obecność Rena? Niemożliwe.

   - Możliwe. - Uśmiechnął się chytrze. - Jest pod ich nosem, a oni go nie widzą.

   - Najciemniej zawsze pod latarnią.

   Uśmiechnęłam się na myśl o tym, co zrobią Rycerze Jedi, kiedy dowiedzą się, że tuż obok nich przebywał członek Zakonu Ren, nie byle kto, bo sam Kylo Ren. Mówi się, że wszystko wyczuwamy za pomocą panowania Mocą. Tak jest, kiedy ktoś tego chce lub się tego spodziewamy. Któż jednak z nich mógłby przypuszczać coś takiego?

ZakazaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz