Nigdy nie miałam większej styczności z mężczyznami. Kahr nie pozwalał mi na życie towarzyskie odkąd tylko rozpoczęłam naukę. Jedną z zasad Jedi jest Kochaj ale nie bądź przywiązany, którą przede wszystkim muszą przestrzegać padawani. Dlatego nieznajomy w pewnym sensie wydał mi się przystojny. Czarne niczym otchłań włosy gryzły się z jasną, przypominająca pierwszy śnieg cerą. W oczach widziałam dumę wymieszaną ze strachem i irytacją. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam.
Chłopak wyjął zza pasa swój miecz świetlny. Czerwone, syczące ostrze aktywowało się, wydając ten swój charakterystyczny dźwięk.
- Kim jesteś? - warknął, przypatrując mi się uważnie.
- A ty? - odparowałam ostrym jak brzytwa tonem.
Nieco drżącą z przejęcia ręką schowałam od razu rękojeść mojej broni za materiał spodni, zakrywając go dodatkowo swoją lnianą szatą.
- Ja? - Zaśmiał się sarkastycznie.- Złaź lepiej z tego drzewa, to może nie stanie ci się krzywda.
Spojrzałam niepewnie na ziemię. Mogłabym gładko zeskoczyć z takiej wysokości, w końcu nie takie rzeczy robiłam na treningach. Wybrałam jednak dłuższą i powolną drogę po gałęziach. Widziałam, jak mój wolny protest irytuje mojego rozmówcę.
Kiedy stałam już u stóp drzewa nieznajomy podszedł bliżej, nadal trzymając w dłoni miecz. Obchodząc mnie wokoło mruczał coś pod nosem. Miał zmarszczone krucze brwi i zaciśnięte mocno usta. Starał się skupić, jednak coś go uporczywie rozpraszało.
- Więc, kim jesteś? - Powtórzył pytanie.
- Zwykłą dziewczyną z pobliskiej osady. Sierotą. Nikim ważnym.
Kłamstwo to ćwiczyłam od dawna. Kahr był przekonany, że dopóki nie dokończę szkolenia nie dam rady z doświadczonym Sithem. Właśnie takiego przeciwnika miałam tuż przed sobą. Czułam bijącą od niego ogromną, przerażającą Moc. Taką, której jeszcze nigdy nie spotkałam. Taką, przez którą włosy jeżyły mi się na karku.
- Kłamiesz. - Uśmiechnął się krzywo.
Szybkim ruchem przeciągnął końcem ostrza skórę po moim policzku, zostawiając płytką ale piekącą niemiłosiernie ranę. Dotknęłam dłonią przecięcia. Na opuszkach palców widniała moja własna, brunatna krew, która wypłynęła zanim pod wpływem przerażającej temperatury naczynka zasklepiły się. Podniosłam wzrok na chłopaka. Chciałam chwycić za miecz i poćwiartować go na kawałki.
Powstrzymując się wzięłam głęboki oddech i w myślach powtórzyłam znane mi słowa wielkiego Mistrza Yody:
"Strach prowadzi do gniewu, gniew do nienawiści, a nienawiść do cierpienia".
Zacisnęłam więc tylko pięści i wycedziłam powoli, dokładnie:
- Mówię prawdę.
- Tak? W takim razie komu ukradłaś miecz świetlny? - Śmiał się, nieustannie podchodząc do mnie.
Odsunęłam się na krok i wyciągnęłam swoją broń spod ubrania. Nie było sensu, aby w takim razie to wszystko przeciągać. Był chytry. Zbyt chytry. Nie podobało mi się to.
Fioletowo-czarne ostrze pojawiło się przede mną.
- No proszę, malutki Jedi - warknął.
Zamachnął się, a nasze miecze zderzyły się w połowie drogi. Rozległ się syk. Nieznajomy zrobił krok na przód, napierając na mnie całą siłą. Cofnęłam się, czują pod plecami szorstką korę. Twarz ocieplały mi niebezpiecznie dwie śmiercionośne "zabawki". Próbowałam ocenić sytuację i wszystkie możliwe scenariusze. Nie wyglądało to ciekawie...
CZYTASZ
Zakazane
FanficŻycie Jorin jest spokojne i przepełnione harmonią. Każdy dzień wypełniają jej treningi czy medytacja, które pod pilnym okiem Mistrza Kahriego mają sprawić, aby stała się prawdziwym Rycerzem Jedi. Jednak jej rutyna zostaje zachwiana przez Niego - skr...