Rolar Herbentir

546 71 7
                                    

   Spojrzałam na przypatrującego się mi Laro. W jego oczach widziałam dziwny strach. Mieszankę niepokoju i niezdecydowania.

   - Powinniśmy wyruszyć jak najszybciej - odezwał się Ben. - Gdzie znajdziemy to, o czym mówiliśmy? - zwrócił się do Qualina.

   - Gdzie znajdziecie śmierć? - parsknął. - Na zachód, przez wąwóz naszych wyścigów.

   - Zbierajmy się więc - wtrąciła się Marim, z pogardą patrząc na Duga. - Zanim stracę do niego cierpliwość.

   - Chwileczkę - syknął mężczyzna. - Nie powiedzieliście jeszcze ani słowa o moim honorarium!

   - Twoim honorarium? - Zaśmiał się Kylo. - Jeśli będę w dobrym nastroju, to może cię nie zamorduję.

   Uśmiechnęłam się pod nosem.

   Spojrzałam w dół na trzymającą nadal kurczowo miecz dłoń. Palce i kłykcie zbielały mi. Schowałam rękojeść za pas. Delikatnie rozprostowałam zesztywniałe palce, których stawy tylko strzeliły głucho, odbijając się echem od pustych ścian dusznego pomieszczenia.

   - Nie zdążymy przed zmrokiem. - Pokręcił głową Qualin.

   - Przecież na pewno masz jeszcze speeder'y. - Uśmiechnął się Hemings, przeczesując rude włosy palcami. 

   - Speeder'y? - prychnął. - Chodzi ci o tę kupę złomu, co leży na zapleczu?

   - Mogę je naprawić - zaproponował Laro. - Zaoszczędzimy sporo czasu, niż gdybyśmy mieli iść do wąwozu pieszo.

   - Ile ci to zajmie czasu? - spytała Marim, podchodząc do niego bliżej.

   - Kilka godzin. - Wzruszył ramionami. - Nie więcej niż zająłby nam marsz w jedną stronę, dodatkowo w tym słońcu.

   - W takim razie my popilnujemy Duga - odezwał się Ben, wskazując na siebie i Zabrac'kę. - Wy postaracie się, naprawić pojazdy.

   Nie czekając na mężczyznę skierowałam się w stronę wyjścia.

***

   Obracałam w dłoni podłużny, metalowy przedmiot o kilkunastu nacięciach. Laro cały czas powtarzał, że jest to skupiacz hipercząsteczek, ja jednak go nie słuchałam.

   Moje myśli krążyły wokół słów Qualina. Rolar Herbentir. Czy to właśnie tak nazywał się mężczyzna, który tyle razy mi pomógł? Który poświecił się dla mnie? Stracił przeze mnie swoją dłoń?

  A był z ciebie taki świetny złodziej. Czy on naprawdę podawał się za kogoś innego? Czy to może przed nim ostrzegał mnie Camalo?

   Czy w tej Galaktyce istnieje chociaż jedna osoba, której mogę ufać?

   - Jorin? - Wyrwał mnie z zamyślenia nieco rozgniewany głos mężczyzny. - Podasz mi to w końcu?

   Uniosłam głowę, opierając ją o ścianę budynku. Słońce paliło wszystko, co nie znajdywało się w cieniu. Moja twarz nabrała od niego nieco ciemniejszej barwy.

   Spojrzałam na towarzysza. Leżał pod jednym z speeder'ów o podłużonym, zwężającym się z przodu kształcie. Dwa silniki po bokach lśniły czystością oraz pachniały smarem. Siedzenie było nieco podniszczone, zdarte przez czas użytkowania oraz pustynny piasek.

   Wyciągnęłam przed siebie rękę, podając przedmiot umorusanej na czarno dłoni. Odkąd tylko weszliśmy na zagracony plac zaplecza sklepu Duga, nie odezwałam się ani słowem. Starałam się unikać wzroku ognistowłosego. Moje usta zaschły od tej jednostronnej ciszy, sklejając się ze sobą.

ZakazaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz