Ren stał jak rażony piorunem. Blada twarz wydawała się przezroczysta, mogłam prawie przeszyć ją na wskroś wzrokiem. Ręce miał bezradnie rozłożone, a nogi drżały pod nim, kolana uginały się - czy to byłą wina omdlenia, czy spowodowane szokiem?
- Jorin... - mówił jak do niebezpiecznego zwierza, patrząc mi głęboko w oczy. - Czy ty...?
Cofnęłam powoli dłoń.
- Jest i mój kochany uczeń. - Uśmiechnął się szeroko Haru, zmieniając twarz.
Tym razem przyjął wygląd jeszcze starszej osoby, której policzki i czoło były naznaczone przez czas głębokimi zmarszczkami i głębszymi jeszcze bliznami, które prawie przecinały go miejscami na wylot. Cera przechodziła z trupio bladej w prawie przezroczystą lub siną, a miejscami nawet zielonkawą.
Snoke położył swoją chudą i kościstą dłoń na moim ramieniu. Wbił w nie mocno długie palce. Stałam jednak wyprostowana, napinając się, by nie ugiąć się pod jego siłą.
- W końcu mogłem porozmawiać z moją uczennicą, którą tak dzielnie szkoliłeś już tyle lat...
- Mistrzu... - Zrobił krok w jego kierunku.
- Milcz. - Przerwał mu ostro. Szybko jednak zmienił ton głosu na bardziej pusty. - Ile to lat? - Otworzyłam usta, lecz znowu położył na nich palec. - Cztery... Cztery lata to dużo, nie sądzisz, Kylo?
- Mieliśmy... problemy. - Starał się dobierać odpowiednie słowa.
Przyglądałam się mu uważnie. Dostrzegłam perlące się krople potu na czole, które odbijały się w słabym świetle. Oddychałam głęboko. Palce wbijały się tak mocno, że miałam ochotę rozgryźć własną wargę.
- Przez cztery lata ciężko było się odezwać? - Snoke uniósł wymownie brwi.
- Myślałem, że obejdzie się bez takich procedur, Mistrzu...
- Źle myślałeś, głupcze. - Uniósł wymownie dłoń w jego kierunku.
Kylo pobladł i uniósł rękę do gardła, lecz zaraz ją opuścił - wiedział, że nic tym nie zdziała. Patrzył prosto na mnie, jakby oczekiwał, że coś zrobię.
- Ostatni raz - powiedział dosadnie Snoke. Ren był coraz bledszy, prawie przezroczysty. - Nie szanujesz mnie, rozumiesz? Nie mam zamiaru na to pozwalać...
Czarnooki opadł na kolana i zachłysnął się powietrzem. Zakaszlał.
- Mistrzu, przepraszam... - charczał.
- Ostatni raz wystawiasz mnie na takie pośmiewisko...
- Tak... Oczywiście, Mistrzu... - Łapał łapczywie. Uniósł dłoń do szyi, jakby mógł jednak zerwać duszący go pas. - Już nigdy...
- Masz rację, już nigdy. - Uśmiechnął się i opuścił palce
W tym samym momencie Ren osunął się na podłogę. Leżał na plecach, rozłożywszy ręce, i oddychał głęboko, próbując nadrobić stracone wcześniej powietrze.
- Ostatni... - Zaakcentował mocno Snoke.
Haru odwrócił się do mnie. Wiercił we mnie dziury swoim spojrzeniem. Wciął czułam ciężar jego dłoni na swym ramieniu.
- Nie lubię brudzić dłoni. Na szczęście jesteś ty. - Uśmiechnął się szerzej. Oczy zapłonęły mu złotymi iskrami. - Więc dokończysz za mnie.
Zapadła cisza. Nawet duszony chwilę wcześniej Kylo zamarł. Rozchyliłam usta, nie rozumiejąc, jakie plany wobec mnie ma Snoke. Chciałam się cofnąć, jednak jego palce zaczynały przebijać moje mięśnie.
Odwrócił mnie nagle Mocą w kierunku czarnookiego.
Moja dłoń sama powędrowała do rękojeści.
Sekundy zdawały się być wiekami.
CZYTASZ
Zakazane
FanfictionŻycie Jorin jest spokojne i przepełnione harmonią. Każdy dzień wypełniają jej treningi czy medytacja, które pod pilnym okiem Mistrza Kahriego mają sprawić, aby stała się prawdziwym Rycerzem Jedi. Jednak jej rutyna zostaje zachwiana przez Niego - skr...