Wyszłam z pomieszczenia, ciągnąc za sobą opornego Bena. Dobrze wiedziałam, że nie trawił Hemingsa i na odwrót. Wzajemnie nienawidzili się z całego serca. Co się jednak dziwić Laro? Przecież nie rzuciłby się mu na szyję, dziękując za "fachowe okaleczenie". Natomiast Kylo? Żywił odrazę, której nie próbował nawet ukryć do ognistowłosego.
Przeszliśmy szerokim korytarzem, mijając schowek, w którym zamknęliśmy wcześniej Dajrsa.
Dajrs.
Poczułam jak oblewają mnie dwa sprzeczne ze sobą uczucia - palący wszystko ogień gniewu oraz lodowaty chłód strachu. Na moim karku pojawiły się krople potu. Mój oddech przyspieszył. Serce waliło o potłuczone żebra, sprawiając potworny ból.
Przystanęłam i złapałam się za klatkę piersiową. Piekła jakby ktoś wlał do niej roztopiony ołów. Próbowałam się uspokoić, jednak bandaże nie pozwalały mi na wzięcie głębokich wdechów. Czułam, jak zaczyna zżerać mnie panika.
- Wszystko w porządku? - Spytał rudowłosy, który właśnie wyszedł zza zakrętu.
- Tak, jasne... - Starałam się brzmieć przekonująco, jednak przerażenie za bardzo mnie paraliżowało.
Laro wyszedł nam na spotkanie i przystanął. Zlustrował mnie swoim badawczym spojrzeniem. Wydawał się bardziej przestraszony niż ja sama. Przeniósł wzrok na chłopaka i zmarszczył brwi. Jego pięści zacisnęły się tak mocno, że już po chwili zbielały mu kłykcie.
- Coś ty jej zrobił? - syknął przez zęby pilot, podchodząc bliżej nas. - Coś ty jej, do jasnej cholery, zrobił?
- Ja nic jej nie zro... - Zaczął się tłumaczyć Kylo, podnosząc ręce do góry w geście obronnym.
- Właśnie widzę! - krzyknął rozgniewany i skoczył na czarnookiego, zamachując się w powietrzu.
Ren wyciągnął tylko przed siebie dłoń, a ułamek sekundy później Laro zawisł w powietrzu. Jego mina wyrażała zdumienie. Szarpnął się, próbując się wydostać, jednak niewidzialna ręka, która go trzymała, była od niego silniejsza. Kylo rzucił nim o najbliższą ścianę. Rozległ się tylko głuchy łomot, kiedy głowa pilota odbiła się od metalu. W jego oczach zawirowało. Chłopak podszedł do niego, nadal trzymając go w tym uścisku kilkadziesiąt centymetrów nad podłogą.
- Nie jej nie zrobiłem.
- Puść go - rzuciłam ostro, wbijając swój wzrok w plecy Bena. Bena, którego chciałam odzyskać.
Jego mięśnie się napięły. Przestał jednak używać Mocy, a Laro spadł na ziemię, obijając się. Z jego ust wydarł się cichy jęk. Po chwili jednak stał już na równych nogach masując ciemię.
- Chodźcie tu - mówiłam cicho, podchodząc do okrągłego stołu.
Zaroh calapri Kylo.
"A może jednak nie powinnam? Te słowa mówią same za siebie! Camalo chciał abym dopiero po tym jak to zrobię, pokazała mu mapę. Nie mogę jednak pozwolić abyśmy włóczyli się po bazach Nowego Porządku czy jeszcze Starego Imperium!"
Tamci cicho, bez żadnego sprzeciwu podeszli do mnie, opierając się o jasny blat. Oboje patrzyli na siebie spode łba.
- Laro - zwróciłam się do mężczyzny. - Dobrze wiesz, że musimy pokonać Snoke'a - i Dartha Mądrego. - Aby to zrobić musimy jednan zbudować najsilniejszy miecz jaki widziała ta Galaktyka... - tłumaczyłam szybko, baz owijania w bawełnę.
- A ja mam być waszym szoferem? - Uniósł brew poirytowany.
- Potrzebujemy cię - spojrzałam w jego niebieskie oczy. - Bardzo cię potrzebujemy. Ciebie i twoich umiejętności.
CZYTASZ
Zakazane
Fiksi PenggemarŻycie Jorin jest spokojne i przepełnione harmonią. Każdy dzień wypełniają jej treningi czy medytacja, które pod pilnym okiem Mistrza Kahriego mają sprawić, aby stała się prawdziwym Rycerzem Jedi. Jednak jej rutyna zostaje zachwiana przez Niego - skr...