Rozdział XXIV - Ucieczka

770 86 18
                                    

- Co ty tutaj robisz? - wykrztusiłam wreszcie, po chwili milczenia.

- Mógłbym zapytać cię o to samo - odpowiedział Hayden z uśmiechem - ale to nie jest dobry moment na wyjaśnienia.

Odsunął się ode mnie, po czym ponownie zarzucił włosy na twarz i zaciągnął kaptur.

- To jest bardzo dobry moment na wyjaśnienia - warknęłam i przysiadłam się bliżej niego.

- Słuchaj - jego głos stwardniał, a twarz stężała - nie będę ci się tłumaczył. Mogę ci tylko powiedzieć, że się ukrywam. I to tyle.

- Przed kim ty się niby ukrywasz? - zapytałam ze złością - Przed Nowym Imperium? Po bitwie o Korelię nie masz odwagi dalej walczyć w Rebelii?

- Ty mi nie zarzucaj braku odwagi, dobra? - wyciągnął swój palec wskazujący w moją stronę - Skoro się ukrywam, to znaczy, że mam powód. A ty nie musisz go znać.

- Nie wiem jak, ale wrócę na Kashyyyk. Będę musiała wszystko opowiedzieć generałowi, więc jeśli się ukrywasz z jakiegoś powodu - wykonałam nieokreślony ruch dłonią - także przed Rebelią, twoja ucieczka nie potrwa długo.

- Ja mam statek, a ty nie. - powiedział z ironią, po czym wstał i skierował się w stronę wyjścia, jakby uznał rozmowę za zakończoną.

Nie miałam ochoty za nim biec. Znając jego uparty i oporny charakter, niczego mi nie powie, dopóki sam nie zechce, albo dopóki nie będzie musiał. Zacisnęłam pięści i zęby w bezsilnej złości i ruszyłam dalej szukać pilota.

Robiłam kolejne bezowocne kółko wokół baru, kiedy niespodziewanie pojawiła się przede mną postać i zielonej, lekko przetartej, metalowej zbroi. Na głowie miała hełm kształtem przypominający trójkąt z rozpłaszczonym wierzchołkiem z okienkiem na oczy zrobionym z ciemnego szkła. Zanim zdążyłam się zorientować, wyjęła blaster i przystawiła mi do brzucha.

- Pójdziesz ze mną, Jedi - powiedziała zmienionym przez wokabulator, mechanicznym głosem - mój szef cię szuka. Dostanę za ciebie niezłą nagrodę. Szkoda, że nie znalazłem jeszcze tego marnego pilotarzyny.

- O kim mówisz? - zapytałam spokojnym głosem, nie ruszając się z miejsca.

- Freely. Mówi ci coś to nazwisko?

Przełknęłam ślinę. Musiałam mieć przed sobą jakiegoś łowcę nagród, który szukał zarówno mnie, jak i Haydena. Rozpaczliwie zaczęłam szukać wyjścia z tej sytuacji.

"Zawsze strzelaj pierwsza, Padme. Mi zawsze to się opłacało. Strzelasz i uciekasz. Powodzenie gwarantowane."

Ojcowie jednak czasami dają dobre rady.

Starając się wykorzystać jak najmniejszy i jak najmniej wykrywalny zakres ruchów, sięgnęłam za pas. Kiedy poczułam blaster, delikatnie go chwyciłam i powoli wysunęłam do góry.

Błyskawicznie przystawiłam broń do miejsca na brzuchu łowcy, które nie było zakryte zbroją, a materiałem i wystrzeliłam.

Padł na ziemię i już byłam z siebie dumna, gdy doskoczyła do mnie cała banda osobników w identycznych, jak tamten łowca zbrojach, tyle że każdy z nich miał inny ich kolor.

Westchnęłam i przewróciłam oczami.

Uniosłam rękę z bronią i wystrzeliłam do pierwszego z brzegu łowcy.

Pozostali odrazu otworzyli ogień, ja jednak skoczyłam do przodu, między dwóch z nich. Wylądowałam na podłodze, po czym szybko się podniosłam i ruszyłam biegiem w stronę wyjścia, co chwila odwracając się i oddając na ślepo strzały.
Wybiegłam z kantyny głównym wejściem, po czym skęciłam w prawo, by okrążyć hangar. Za mną ruszyła, mniej więcej, połowa łowców, więc zapewne reszta pobiegła w drugą stronę, by mnie zaskoczyć przy hangarach.

Star Wars - Córka legendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz