Rozdział XXXXIII

504 54 12
                                    

Mój miecz i miecz Dartha Diruo zetknęły się ze sobą, wydając głośny syk.

Napięłam mięśnie ramion i z całej siły pchnęłam swoją broń w przód, odpychając Sitha metr do tyłu. Natychmiast uniosłam ręce w górę z zamiarem pionowego uderzenia, ale nagle Diruo znalazł się obok mnie, mocno uderzając w klingę mojego miecza, tym samym pozbawiając mnie równowagi. Zachwiałam się i puściłam rękojeść jedną ręką. Wtedy poczułam kolejne uderzenie, które niemal wytrąciło mi miecz z dłoni. Zdołałam go jednak utrzymać i zatoczyłam nim koło przed twarzą Sitha.

Zobaczyłam w oczach Diruo cień strachu, co odrazu dodało mi odwagi. Uderzyłam mieczem na wysokości kolan przeciwnika, ten jednak zdołał uskoczyć i zobaczyłam czerwoną klingę przed twarzą, a zaraz później poczułam niepokojące ciepło przy brzuchu. Zrobiłam jednak krok w tył i zamachnęłam się, by z całej siły zadać poziome uderzenie.

Nagle poczułam, że coś blokuje mój miecz, jednak równocześnie widziałam Diruo przed sobą.

- Dwóch na jedną? - zapytałam z krzywym uśmiechem, gdy zrozumiałam. - Nie masz nic ciekawszego do roboty, Prodatis? - wyrwałam miecz z blokady i stanęłam w bojowej pozycji między Sithami.

- Togrutanka nie jest warta walki ze mną - oświadczył wyniośle młodszy z Sithów. - Zdecydowanie wolę zniszczyć ciebie - nie widziałam jego ust, bo były przykryte maską, ale jego oczy wyraźnie się śmiały.

- O, to urocze - powiedziałam z sarkazmem. - Żebyś się przypadkiem nie rozczarował.

Skoczyłam w stronę Prodatisa, uderzając go od prawej strony, jednocześnie drugą ręką odpychając Mocą Diruo. Pierwszy z nich sparował cios, a drugi skutecznie obronił się swoją siłą.

Zabrałam miecz do siebie i odrazu schyliłam się, by uniknąć ciosów, zadanych z obu stron na wysokości moich ramion. Następnie wstałam i szybko obróciłam się, trzymając klingę poziomo. Jeden z Sithów odskoczył, a drugi uderzył swoim mieczem w mój.

Był to Diruo. Zadałam uderzenie z góry, które sparował, a później błyskawicznie przeniosłam całą moją siłę, by pchnąć go na ziemię. Upadł, więc miałam chwilę by odwrócić się i zareagować na atak Prodatisa, który zdecydował się na ukośny cios. Szybko odepchnęłam klingę jego miecza i natychmiast wzięłam broń za siebie, by zablokować uderzenie Diruo, którym chciał rozpłatać mi plecy. Wykonałam błyskawiczny obrót i stanąwszy twarzą w twarz ze starszym z Sithów, zaczęłam na niego napierać tak, by się cofał, by stojący za mną Prodatis nie zdołał wbić mi miecza w kręgosłup.

Pochyliłam się i zdecydowanie parłam do przodu, a Diruo stale się cofał. Robił kolejne kroki w tył, zginająv kolana coraz bardziej, aż wreszcie całkowicie kucnął i uskoczył w bok. Odwróciłam się w jego stronę i uderzyłam pionowo z zamiarem rozcięcia mu twarzy, ale odepchnął mój miecz w bok.

Nagle obok mojej głowy przeleciał laserowy pocisk z blastera.

- Atak szturmowców? - zapytałam Diruo. - To chyba niezgodne z zasadami.

- Nie ustalaliśmy zasad - Sith uśmiechnął się lekko.

- To dobrze - odparłam i odbiłam nadlatujący pocisk po takim kątem, że trafił w brzuch Sitha.

Ten schylił głowę i zdezorientowany spojrzał na swoją ranę. Skorzystałam z chwili jego nieuwagi i kopnęłam go w miejce nad raną. Przewrócił się, a miecz świetlny wypadł mu z ręki. Chciałam się po niego schylić, gdy ten nagle odleciał.

Prodatis stał po mojej lewej stronie z dwoma mieczami w obu dłoniach.

Nie myśląc, zdecydowałam się na ostateczny cios w serce Diruo, mimo że miałam świadomość, iż może mnie to kosztować życie. Jednak gdy mój miecz znajdował się nad piersią Sitha, a jego wzrok twardo spoczywał na mojej twarzy, przed oczami zobaczyłam czerwony błysk, a moja broń została odepchnięta.

- Nie zabijesz mojego mistrza poraz kolejny - syknął Prodatis, trzymając oba miecze przed sobą.

- Czyżby? - zapytałam lekko i nadal patrząc Sithowi w oczy, rozcięłam Dartha Diruo na pół.

Usłyszałam tylko ciężkie westchnięcie, po czym głośny oddech ustał, oczy Sitha uciekly w górę, a mięśnie zwiotczały.

- Zginiesz, Solo! - ryknął Prodatis, a deszcz zaczął padać jakby mocniej. - Przysięgam, zabiję cię!

- Jak dobrze, że dla Sithów przysięgi nic nie znaczą - teatralnie odetchnęłam z ulgą i ustawiłam miecz poziomo, odpierając atak.

Prodatis był wściekły, widziałam to po jego oczach, był zrozpaczony i zdezorientowany. Te wszystkie uczucia, które odbierałam Mocą, zadziwiły mnie. U Sitha oczekiwałam jedynie nienawiści, złości, może strachu... Ale zrozpaczenia nigdy.

Cały czas się cofałam, blokując uderzenia, gdyż Prodatis nacierał na mnie z ogromną siłą, dwoma mieczami jednocześnie. Przeszliśmy w ten sposób całe pomieszczenie, aż za sobą zaczęłam słyszeć laserowe strzały i syk miecza świetlnego Shaak.

- O proszę - chwilę później usłyszałam jej wysoki głos. - Czyli jednak powalczymy, Prodatis? - zaśmiała się, wytarła pot z czoła i zadała pierwszy cios.

W oczach Sitha rozbłysł nowy odcień strachu. Nie starał się odpychać, czy parować uderzeń Shaak, jedynie ich unikał. Za to w walkę ze mną nadal wkładał ogrom siły i determinacji.

W pewnym momencie Prodatis spróbował zadać cios Togrutance w brzuch. Ta zachwiała się i przewróciła, a jednocześnie oba miecze świetlne przeciwnika powędrowały w moją stronę, równolegle do siebie. Z trudem udało mi się powstrzymać uderzenie, które niewątpliwie by mnie zabiło. Prodatis nadal naciskał i obie klingi niebezpiecznie zbliżały się do mojej twarzy.

Uznałam tę sytuację za szansę.

Patrząc uparcie Prodatisowi w oczy, zacisnęłam zęby i zebrałam w sobie całą Moc.

- Shaak, teraz! - krzyknęłam, jednocześnie odpychając miecze od siebie.

Togrutanka zamachnęła się i uderzyła w głowę Sitha, jednak zrobiła to bardzo niedokładnie. Nie zabiła go, jedynie zrzuciła mu hełm.

- Nie! Na litość Mocy, nie! - usłyszałam za sobą rozpaczliwy, męski krzyk. Chciałam już się odwrócić, by zobaczyć, co się stało, gdy zobaczyłam twarz Prodatisa, odkrytą po spadku hełmu.

Otworzyłam szeroko usta i zrobiłam dwa kroki w tył. Później kolejne dwa. Później trzy, wciąż kręcąc głową. W tle nadal słyszałam czyjeś bolesne krzyki, nawet wydawało mi się, że ktoś krzyknął "Ben". Czemu ktoś miałby krzyczeć to imię?

To bez sensu...

Zrozumiałam, że wszystko, co słyszę i widzę jest bez sensu. Twarz Prodatisa również. Przecież nie mogła być prawdziwa.

Star Wars - Córka legendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz