Rozdział XXV

751 77 23
                                    

Łagodnie wylądowaliśmy przed bazą.

Nie wstając z fotela, rozejrzałam się. Trochę podrasowali tę budę. Ściany były czyste i białe, a drzwi pomalowano na czarno. Kartony w oknach wreszcie zastąpiono pleksą. Wokół tu i ówdzie stały X-wingi i A-wingi, wszystko otaczały drzewa. Było jednak pusto, nie zauważyłam żadnego człowieka, nie licząc wartowników przy wejściu do bazy.

- To co, księżniczko, idziemy? - powiedział Hayden, podnosząc się.

- Pewnie - powiedziałam i również wstałam. - Hayden... - dodałam po chwili i chłopak odwrócił się. - Ale nie zamierzasz stąd odlatywać? Nie zamierzasz szwendać się po Galaktyce, szukając zemsty?

- Nie - roześmiał się, odrzucając głowę do tyłu. - Zdaję sobie sprawę, że chcesz mnie mieć przy sobie - mrugnął okiem.

- Zabawne - prychnęłam. - Dobrze latasz, będziesz potrzebny.

- Wiem, że tak naprawdę chodzi ci o moją oszałamiającą urodę - przeciągnął dłonią po włosach.

- I wątpliwe maniery - powiedziałam i minęłam go, zmierzając do wyjścia.

Po chwili Hayden zrównał się ze mną krokiem i wyszliśmy z Gwiazdy, a Artoo jechał u mego boku. Skierowaliśmy się w stronę bazy. Wartownicy puścili nas bez słowa, choć patrzyli zdziwionym wzrokiem. Ruszyliśmy szybko korytarzem w stronę sali zebrań.

I istotnie, właśnie odbywało się jedno z nich.

Stanęliśmy w progu i zaległa cisza. Mama stała na środku, zapewne omawiając jakiś plan, a obok niej był generał Tosh. Oboje się odwrócili w naszą stronę. Ludzie siedzieli na krzesłach ustawionych w półkole i wszyscy zwrócili do nas twarze.

Przebiegłam wzrokiem po sali. Zobaczyłam Anakina, Shaak, Max'a, Finji, Atrię, Lando... Ale nie mogłam dostrzec taty i wujka. Poczułam w żołądku ukłucie niepokoju.

Tymczasem wszyscy zgromadzeni wpatrywali się w nas ze zdzwieniem. Na początku nie rozumiałam dlaczego, ale po chiwli dotarło to do mnie. Zapewne uznani byliśmy za martwych, a jeśli nie, to wyglądaliśmy jak wielkie nieszczęście. Rany, brud i poszarpane ubrania.

- Padme...? - odezwała się wreszcie cicho mama.

Pokiwałam tylko potakująco głową i podeszłam do niej. Mocno mnie przytuliła, a ja odwzajemniłam uścisk.

- Dobrze, że jesteś - szepnęła, patrząc mi w oczy. Jej były zaszklone, ale uśmiechała się szeroko.

Odwróciłam się. Atria dobiegła już do Haydena i wskoczyła mu na szyję. Wydawało mi się, że chłopak ma łzy w oczach. Nic dziwnego, z rodziny została mu już tylko jego młodsza siostra.

Uścisnęłam jeszcze dłoń generała i poszłam w stronę Anakina. Gdy byłam już przy nim, wstał. Patrzył na mnie chwilę, jakby chciał się upewnić, czy to napewno ja. Jego wzrok na dłużej spoczął na mojej bliźnie na twarzy. Jednak po chwili położył mi dłoń na ramieniu i przyciągnął do siebie. Uśmiechnęłam się, a moment później usiadłam obok niego. Hayden zajął krzesło obok mnie.

- Kontynuujmny - powiedziała mama, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.

Zaczęła mówić, na przemian z generałem Tosh'em, ale nie słuchałam. Kiedy pomachałam Finji oraz przybiłam piątki z Max'em i Shaak, moje myśli pobiegły ku tacie i wujkowi. Czemu ich tu nie było? Co robili? Coś im się stało?

Moje rozmyślania przerwał tupot czyichś stóp. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że do mamy podbiegł mały, na oko dziewięcioletni chłopiec z rozczochranymi blond włosami i rumieńcami na twarzy.

Star Wars - Córka legendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz