Rozdział 11

6.1K 261 3
                                    

Stoję w ciemności. Obok ulicy świeci się niewyraźnie latarnia. Prawie nic nie widać. Zaczynam iść środkiem ulicy. Nie wiem gdzie jestem. Otulam się ciasno ramionami. Jest zimno. Obracam się w każde strony. Idę coraz dalej. Nie widać końca. Nic nie widać. Niebo czarne, wokół też tak jest. Wszystko jest mi obce. Nie wiem gdzie jestem. obracam się wokół siebie... Stoję na ulicy i wpatruję się w jakiś nieznany punkt. Jest to dość dziwne. Próbuję coś wypowiedzieć, ale coś blokuje moje gardło. Nagle słyszę pędzące auto. Chcę uciec, ale nie mogę. Stoję wryta i patrzę. Czekam na moment,  kiedy we mnie uderzy.

Budzę się z krzykiem. Jestem cała mokra. Czuję jak ktoś mnie przytula. Długie kręcone włosy muskają mi pliczek. Podnoszę lekko wzrok do góry. Mama. Przytula mnie do piersi i głaszcze po głowie. Zaczynam płakać.

- To tylko zły sen - szepcze mi do ucha. Kiwam lekko głową. Ale co ja tu robię? Wypadek, rozmowa z mamą Konstancji, szok, później chyba zemdlałam lub straciłam przytomność.

- C-co się stało? - jąkam się.

- Podobno zemdlałaś, przyniósł cię uprzejmy chłopak. Opowiedział mi o wszystkim...- Jeszcze bardziej się rozsypuję.- Nie płacz - całuje mnie w głowę.

- Pojedziemy teraz do szpitala? - pytam przez łzy.

- Kochanie, teraz jest 2 w nocy. Nie wpuszczą cię..

- Żartujesz? - odrywam się od niej. - Tak długo spałam?

- Idź dalej. Przynajmniej spróbuj. Przed południem pojedziemy do niej...

- Dobrze. - Kładę się z powrotem. Mama wychodzi. Zgaszam lampkę przy szafce nocnej.

Leże tak już dobre 15 minut, nie zasnę. Nie ma szans. Biorę do ręki telefon. Dostałam sms o godzinie 20. Od Wiktora. Treść brzmi 

Od Wiktorka:  Cześć. Jak tam u Ciebie? 

Odpisuję:

Do Wiktorka: Fatalnie. Szkoda gadać...

Nie spodziewałam się tego, ale po kilku sekundach dostałam wiadomość.

Od Wiktorka: Co się stało?:( Noc jest długa, mamy czas:)

I co mam mu napisać, że moja i jego przyjaciółka trafia do szpitala? Znowu kolejna osoba się załamie, ale ma prawo wiedzieć.

Do Wiktorka: Konstancja miała wypadek. Jest w szpitalu. Najprawdopodobniej nie odzyskała przytomności...

Do dłużej chwili odpowiada.

Od Wiktorka: Co?! Robisz sobie ze mnie jaja? No nie? Nie rób mnie w konia. Nie lubię tego. Wiesz o tym doskonale, mała:)

Do Wiktorka: Nie żartowałabym z takich spraw, kretynie.

Od Wiktorka: W którym szpitalu jest?

Napisać mu? Boże...

Do Wiktorka: Znajduje się w szpitalu Świętej Anny. Ale Wiktor proszę, nie rób nic głupiego.

Od Wiktorka: Nie będę, dziękuję.

Już nie odpisuję mu na wiadomość. Dawid... A co z Dawidem? Nie odzywa się od zakończenia lekcji. Co z nim jest nie tak? Piszę do niego smsa.

 Do Dawida: Śpisz?

Czekam, czekam, czekam. Po 5 minutach mój telefon wibruje.

Od Dawida: Tak, a co?

Aha, z łaski odpisał. Cały dzień się nie odzywał...

 Do Dawida: Nic, śpij dobrze.

Nieoczekiwana miłość - KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz