- To o czym chcieliście rozmawiać? - pytam, siadając na huśtawkę. Klepię miejsce obok, ale oni ani drgną z miejsca. - Co wy macie takie grobowe miny? - W moim głosie słychać rozbawienie.
- Kaja.. .Mamy ci coś ważnego do powiedzenia. Ale obiecaj, że wysłuchasz nas do końca. I nie będziesz krzyczeć - mówi błagalnie moja przyjaciółka. Co jest grane?
- Wysłuchać, wysłucham, ale nie obiecuję, że nie będę krzyczeć. W ogóle o co wam chodzi? Po co ta cała szopka?
- Ale...
- Mów! - Jestem już zdenerwowana.
- Pamiętasz ten dzień kiedy zostałam potrącona? - pyta w końcu, a ja podnoszę z zaskoczenia brwi.
Czyżby znali jakieś fakty? Sprawa do tej pory się nie wyjaśniła. Nie znaleźli sprawcy wypadku.
Wiktor odwróci się plecami, a potem kucnął i schował twarz w dłonie.
- No pamiętam... Jeden z najgorszych dni w moim życiu...
- To był plan.
- Co? - pytam zaskoczona. Widzę, jak Konstancji cisną się łzy do oczu. - Jaki plan? Co jest grane? - pytam, nerwowo się podśmiewając.
- Daj mi skończyć... Wkręciłam w to wszystko Wiktora. To on mnie potrącił, ale...- oznajmia szybo i Co ona powiedziała?!
- Co? Ale jak to? - pytam z niedowierzaniem. Patrzę jej prosto w oczu. Widać, że to co mówi jest prawdą. - Wiktor! - krzyczę niespodziewanie.
- Nie krzycz na niego! - Nagle naskakuje na mnie moja przyjaciółka.
- Ale jak mogę tego nie robić? - Krzyk zamienia się we wrzask.
- Nie chciałam dziecka! Nakłoniłam go, żeby mnie potrącił. Nie chciał tego zrobić, ale go zaszantażowałam tobą. Mówiłam, że nagadam mu coś tobie i ty go znienawidzisz. Ty miałaś być przy przystanku. Wiedziałam, że będziesz czekać. Wiktor nie jechał z dużą prędkością...
- Wy pieprzeni egoiści! Co wyście zrobili! Myślicie tylko o osobie! Wmieszaliście mnie w to! Nie wiecie co ja przeżywałam. A ty... - Podchodzę do przyjaciółki.- Pomyślałaś o sobie!? Pomyślałaś, że możesz zostać kaleką, zapaść w śpiączkę albo zginać?! Nie chciałaś dziecka!? Ale mi to wytłumaczenie! Zawsze mogłaś urodzić i oddać! A ty.. - Podochodzę tym razem do chłopaka. Staję przed nim. On się podnosi i patrzy na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, w których zebrały się łzy. - Zawiodłam się na tobie. Udawałeś opiekuńczego, troskliwego, niby wtedy nic nie wiedziałeś... Jaka ja byłam głupia! - warczę. - Jesteście popieprzeni!
- Kaja! - Nagle słyszę głos taty. Spoglądam w prawo. - Jak ty się wyrażasz? - pyta, wchodząc na taras.
- Przepraszam, zdenerwowałam się - mówię trochę łagodniejszym tonem.
- Za 10 minut kolacja. Wy kochani też zostajecie. - Wskazuje palcami na dwójkę, po czym wchodzi do domu i zamyka drzwi tarasowe.
- Zawiodłam się na was i to strasznie! - oznajmiam, płacząc.
- Przepraszam - wypowiada Wiktor ochrypłym głosem. - Nie powinien tego robić...ale... Bałem się, że ciebie stracę, a tak bardzo mi na tobie zależy.
- W tym momencie straciłeś...- wypowiadam. - Nie mam już przyjaciół...- Ocieram łzy. - Zabawne, prawda? - Zaczynam się śmiać, ale śmiech zamienia się w szloch.
- Kaja, przepraszam, tak bardzo cię przepraszam! - Podbiegam do mnie Konstancja i mocno przytula. - Jestem pieprzoną i głupią egoistką! Wiem o tym. Nie zgłaszaj tego na policję. Nie ze względu na mnie, tylko na Wiktora. To może mu zniszczyć przyszłość. Zrób to tylko ze względu na niego. - Odrywam się do niej. Spoglądam na Wiktora. Na jego twarzy namalowane jest ból, cierpienie i rozpacz? Dlaczego oni mi to zrobili? Dlaczego!?
- Nie chcę wam psuć przyszłość, ale Konstancja... Nie dam rady ci zaufać. Przepraszam... Okłamywałaś mnie przez tyle miesięcy. Chciałabym, żeby było inaczej, a-ale nie potrafię - jąkam się przez łzy.
- Rozumiem cię. - Patrzy sobie w oczy i po prostu płaczemy. Opłakujemy naszą przyjaźń, która się skończyła. Nie myślałam, że kiedykolwiek to się wydarzy.
- Chodźcie do środka. Zjemy. - Ocieram łzy.
- Ja nie. Przepraszam jeszcze raz. Cześć. - Była przyjaciółka odwraca się na pięcie i kieruje się w stronę bramy. Nie zatrzymuję jej.
- Kaja...- Słyszę jak ochrypnięty Wiktor woła moje imię. Odwracam się w jego kierunku. - Nie chciałem tego zrobić ,naprawdę. A-ale... - Nagle się "zawiesza", a następnie przeciera oczy. Kiedy spogląda na mnie w jego oczach widać maleńkie iskierki. - Wiem, że cię okłamałem, ale świadomość utraty ciebie była silniejsza. Kurwa mać! Wszystko się wali. - Chwyta się za głowę. Nic nie odpowiadam tylko podchodzę do niego i obejmuję go w pasie. Czuję, że zaskoczył się tym faktem, ale po chwili odwzajemnia przytulenie. Trzymam głowę na jego torsie, a on przycisnął mnie do siebie. - Zależy mi na tobie... I to bardzo. Wybacz mi, proszę. Kocham cię. - Całuje mnie we włosy.
-Mi też na tobie zależy. Ale daj mi trochę czasu, proszę.
***
-Michał, powiedź, jak u taty? Nadal siedzi w Norwegii? - Pyta ojciec. - Dawno z nim nie rozmawiałem. Musimy kiedyś się spotkać.Rozpoznał go od razu. Jego ojciec z moimi bardzo się polubili i nawet często spotykali się na mecze. Oczywiście, jako już większe dzieci ja z Michałem unikaliśmy się. Nigdy nie bawiliśmy się, nie wspominając, siedzenie obok siebie. A teraz? Siedzę z nim w ławce szkolnej, teraz po mojej prawej stronie przy stole, tańczę i całkiem dobry kontakt z nim nawiązałam. Szczerze mówiąc, to się zmienił. Nawet nie wiem jak bardzo. Może czasem jeszcze podręczy pierwszaki, ale później robi z nim jaja i się śmieje razem z nimi. Można się zastanawiać, jak nienawidzić mogło się kiedy, aby zrozumieć, że to wszystko i tak traci sens. A kiedy się to już zrozumie, może być całkiem przyjemnie.
- Tak, za niedługo przylatuje - odpowiada mu przyjaźnie.
- Wy razem? - Pokazuje widelcem na mnie, to na towarzysza.
- Tato! - Besztam go zaskoczona.
- Co? - pyta z pełną buzia makaronu. Michał tylko się śmieje pod nosem.
- Musisz każdemu robić przesłuchanie? - pytam dociekliwie.
- Ty jeszcze masz mi pokazać tego Dawida. - Wykonuje ten sam ruch widelcem co przedtem. Przewracam oczami. Kocham go, ale on jest taki irytujący. W sumie taka sama ja jestem.
Po 10 minutach kończymy posiłek.
- Bardzo dziękuję za mile spędzony czas i dobrą kolację. - Od stołu wstaje Michał. Ja prawie nic nie zjadłam. Jestem przybita tymi całymi wydarzeniami. Marzę tylko o kąpieli i śnie.
- To ja pójdę cię odprowadzić.- Również wstaję i idę za szatynem. Stajemy przed drzwiami.-Przepraszam, że wszystko tak wyszło... Nie chciałam... - oznajmiam lekko zrezygnowana.
- Nie przejmuj się. - Uśmiecha się i robi coś niespodziewanego. Całuje mnie w policzek po czym wychodzi.

CZYTASZ
Nieoczekiwana miłość - Korekta
Ficção AdolescenteKaja różni się od swoich koleżanek. Zmieniła się do niepoznania. Michał jest tak samo arogancki jak zawsze. Co ich łączy? Nienawiść. Dlaczego? Trudne pytanie. Czy ta dwójka poczuje coś więcej? Czy zmienią swoje nastawienie do siebie? Czy ta znaj...