- Michał przyjdzie - oznajmiam mojej przyjaciółce.
- Serio? - Uśmiecha się.
- Na korki. Goście przyjeżdżają jego rodziców, nie mogłabym przyjść... - odpowiadam, wstając z łóżka.
- Nie sądzisz, że się zmienił? - pyta zaciekawiona. Podchodzę do szafy i ubieram bluzę, bo zrobiło mi się chłodno.
-Nie - wypowiadam beznamiętnie, odwracając się do niej.
- Jezu, ty tego nie widzisz? - Spogląda na mnie roześmiana.
- A co mam widzieć? - pytam dociekliwie.
- No... Już nie jest taki arogancki... Znaczy jest...- Chyba pląta się w myślach. Stoję przed nią z założonymi ramionami na piersi. - Zmienił się. To chyba dzięki tobie... - Wybucham śmiechem.
- Dobry żart.
- Przestań. - Rzuca we mnie poduszką. - Patrzy chyba na ciebie inaczej... Nie tak, jak na koleżankę...
- Jak na wroga? - Szczerzę się do niej. Wbiła we mnie złowrogi wzrok. Ja i Michał? Koń by się lepiej uśmiał. - Przejdźmy do rzeczy. Ja i Michał to nic takiego. My razem nie istniejemy. Uczymy się tylko i tańczymy. Nic. Więcej. Kumasz? - mówię do niej przez zaciśnięte zęby. Wstaje z łóżka i zabiera torbę oraz kieruje się do drzwi. - Gdzie ty idziesz? - pytam zaskoczona. - No chyba nie obraziłaś się za byle gówno...
- No, do domu. Miłej nauki. - Wysyła mi buziaka w powietrzu i zamyka uśmiechnięta drzwi. Specjalnie to zrobiła. Zostawiła mnie.
Spoglądam na zegarek w telefonie. Jest godzina 16:23. Michała jeszcze nie ma, to po próbuję poćwiczyć zagrywkę. Nienawidzę siatkówki. Szczerze jej nienawidzę.
Schodzę do garażu, zabieram piłkę i wychodzę na dwór. Zaczyna odbijać i serwować górą. Mam za mało siły w rękach. Odbić obiję jak każdy, ale ta cholerna odległość i siatka.
- Serio? - słyszę drętwy głos. Odwracam się za siebie. No tak, Michał. Śmieje się ze mnie. - Nie umiesz serwować? Aż taka z ciebie ciota? -Przede mną stoi wysoki chłopak, ubrany w szary T-shirt i jeansowe spodenki do kolan. Jak zwykle na jego buźce widnieje chytry uśmiech.
Biorę piłkę i kładę na biodrze. Czekam jak coś jeszcze doda, ale nagle słychać dźwięk telefonu.
- Sory, muszę odebrać - dodaje. Oddala się kilka metrów. W mojej głowie rodzi się szatański plan. Lewa noga do przodu. Podrzut. Uderzenie. Punkt! Trafiam go w głowę. Upuścił telefon. Odwraca się do mnie. W jego oczach widać... Radość?
- Ciota. - Wystawiam mu język.
- Masz szczęście, że upadł na trawę.- Podnosi urządzenie i z powrotem bierze do ręki. - Super, rozłączył się.
- A jakby nie? To co być mi zrobił? - pytam przebiegle, krzyżując ramiona na klatce piersiowej i uśmiecham się do niego. Brunet nie pozostaje mi dłużny i również w moją stronę rzuca promienny uśmiech.
- No nie wiem.. - Wzrusza ramionami, podchodząc do mnie. Dzieli nas kilka centymetrów. Nie wiem czemu, ale puls mi przyśpiesza. - Utopił? - pyta, unosząc lekko swoją brew.
- Chcesz mnie utopić? - pytam rozbawiona.
- Podobno nie umiesz pływać. Łatwo byłoby ci za to zapłacić - wypowiada rozbawiony. Niespodziewanie czuję, jak chwyta mnie w kolanach i zarzuca na bark.
- Puszczaj mnie! - Zaczynam głośno krzyczeć i walić go ręką w plecy, ale to na nic. Gdzieś prowadzi mnie. Wychodzimy za terytorium mojego domu. - Co ty robisz?! - piszczę zła. - Puść mnie do cholery...
- Wiesz... Mieliśmy się uczyć... Dzisiaj tańczyliśmy... Ty się ze mnie śmiałaś... - stwierdza całkowicie spokojnie.
- To powód, żeby nieść mnie w takie pozycji przez wieś?! - wykrzykuję.
- To się nazywa kara, bezduszna suko. - Śmieje się.
- Śmiałeś się ze mnie, że nie umiem zagrywki górą. Nie jestem dzieckiem talentu, tak jak ty - odpowiadam rozbawiona.
- Dziecko talentu, powiadasz... Bardzo interesujące.
- Proszę puść mnie. - Błagam go. Próbuję ruszać nogami, ale mam je usztywnione przez Michała. - Nienawidzę Cię!
- Z wzajemnością. - Śmieje się.
- Co planujesz zrobić?
- Utopić Cię - mówi roześmiany.
- Co?! - Zaczynam piszczeć ponownie. - Proszę cię!
- Nie. - Widzę, że idziemy znajomą dla mnie drogą. Czyli on mówi poważnie!
- Przysięgam, że naślę na ciebie mojego ojca.
- Mnie ojcem nie strasz. Zapomniałaś, że ja nim jestem?
- Ah, czyli, zabronisz mi się spotykać z chłopkami?
- Jedno z jednych. - Dochodzi do końca pomostu.
- Dobra teraz bez żartów. Puszczaj - mówię zła. On za to nic nie odpowiada. Wyciąga z kieszeni telefon, klucze i rzuca na deski. Następnie ściąga swoje czarne vansy. - Nie rób tego! - Odwraca się do jeziora plecami. Czuję jak zrzuca z moich stóp trampki. - Nie!
-Nabierz powietrza i zamknij oczy. - Znowu czuję, jak się obraca.
- Michał, zrobię wszystko, co tylko chcesz, ale nie rób tego!
- Wszystko? - pyta rozbawiony.
- Wszystko - odpowiadam spanikowana.
- Robisz mi do końca roku zadanie z matmy.
- To jest szantaż - wypowiadam do niego oburzonym tonem.
- Mówiłaś, że zrobisz wszystko - twierdzi.
- Okay, zrobię to. Postaw mnie, bo już panikuję!
- Nabieraj powietrza! - Nagle czuję, jak skacze. Automatycznie zamykam usta i buzię. Trzymam się go mocno. Jesteśmy cholera pod wodą! Po chwili się wynurzamy. Nabieram szybko powietrza i chwytam się za jego szyję!
- Oszust! - odpowiadam, chlustając się wodą. - Zimna jest!
- Mówi się trudno. - Uśmiecha się łobuzersko. Dopiero teraz odczuwam, że nie mam gruntu pod nogami. Oplatam się mocno o jego pas.
- Nie umiesz pływać? - pyta zaskoczony.
- Mówiłam Ci, że nie! - krzyczę na niego zła.
- Najwyżej razem pójdziemy na dno, bo tak, mocno się trzymasz. - Drwi sobie ze mnie.
- Nie pomagasz! - besztam go. - Teraz nie wiem jak, ale wyciągnij mnie stąd.
- Ale to tylko około 2 metrów od brzegu.- Śmieje się.
- O 2 za dużo. - Jestem całkowicie spanikowana.
- Nie mów, że będziesz ryczeć... - Na mojej twarzy widać panikę i strach.
- A żebyś wiedział. Chcę na brzeg. Mieliśmy się uczyć, a wylądowaliśmy...
- Ciesz się, że nie w łóżku.
- Przestań!
- Okay, okay. Zaraz dopłyniemy, ale chcę ci coś powiedzieć. - Spogląda na mnie tajemniczo.
- No mów...
- O tu jesteś! - Słyszę znajomy głos. Podnoszę wzrok do góry. Wiktor. Jak się cieszę.
- Błagam, wyciągnij mnie stąd - proszę.
- Z miła chęcią, ale nie mam ubrań na zmianę. - Śmieje się.
- Przysięgnij, że pomożesz mi go zabić, jak tylko wydostanę się stąd.- Zwracam się do Wiktora. Następnie spoglądam na Michała. Na jego twarzy widać... Zniesmaczenie? Złość? Nie wiem sama... Ale jego brązowe oczy natarczywie patrzą na mnie. Odwzajemniam spojrzenie.
![](https://img.wattpad.com/cover/52846639-288-k56628.jpg)
CZYTASZ
Nieoczekiwana miłość - Korekta
Novela JuvenilKaja różni się od swoich koleżanek. Zmieniła się do niepoznania. Michał jest tak samo arogancki jak zawsze. Co ich łączy? Nienawiść. Dlaczego? Trudne pytanie. Czy ta dwójka poczuje coś więcej? Czy zmienią swoje nastawienie do siebie? Czy ta znaj...