Rozdział 50

2.7K 134 7
                                    

- Nienawidzę cię - szepcze ledwo słyszalnie. - Pojawiasz się i znikasz. Nie dopuszczasz mnie do siebie... Ja już tak nie potrafię, nie mogę... Nie widzisz tego naprawdę? 

- Wiem, przepraszam - odpowiadam również szeptem. Nie mogę pozwolić na to, żeby to zrobił.  Boli mnie świadomość,że jestem współwinowajcą tego całego zajścia. Między innymi powodem do cierpienia. - Obiecaj mi, że już tego nie zrobisz. Obiecaj... - proszę go, tuląc jeszcze bardziej. 

- Nie mogę... - odpowiada bezradnie.

- Ale postaraj się. Dla mnie, przynajmniej dla mnie. Nie chcę Cię stracić! - mówię, szlochając. - Chociaż ty mnie nie zostawiaj. Bądź, proszę. 

- To ty też mi coś obiecaj...

- Co takiego? -pytam, odrywając się od niego i spoglądam na jego zapłakaną twarz. Chłopak nie chce patrzy na mnie, tylko patrzy ku niebu, unikając w ten sposób ze mną jakiegokolwiek spojrzenia. 

- Obiecaj, że nie wyjedziesz, nie zostawisz mnie i będziesz przy mnie - odpowiada i w końcu spogląda na mnie. - Nawet nie wiesz jak stałaś się na mnie niewyobrażalnie ważna osobą.

- Obiecuję -przyrzekam i głaszczę jego policzek. 

- Przepraszam, tak bardzo za wszystko cię przepraszam... - zaczyna ponownie, wtulając się we mnie.

- Cii, nie przepraszaj. Wiem, że ci z tego powodu przykro, ale zapomnij o tym. - Na znak zrozumienia kiwa delikatnie głową. - O czym myślisz? - pytam odgarniając mu kosmyk z czoła. Brunet prostuje się i spogląda w moje niebieskie oczy, które oczywiście są zaszklone.

- Raczej o kim - wypowiada niespokojnie. Nic nie odpowiadam, tylko  wpatruję się w niego, badając wzrokiem jego twarz. Jego wyraziste rysy twarzy złagodniały, jest cały blady, a jego oczy, które tak zawsze wszystko oglądały, teraz z onieśmieleniem  spoglądają na mnie. Uśmiecham się lekko do niego, chcąc załagodzić jakoś całą tą szaloną akację. Nawet nie wiem, kiedy mój odruch staje się tak silny, że zaborczo wpiłam swoje usta w jego, przybliżając go do siebie, po pociągnięciu za koszulkę. Instynktownie ręce zarzucam na kark. On natomiast obejmuje mnie w tali. Trzyma mnie mocno, tak jakby nigdy nie chciał mnie puścić. Walczymy o dominację. Tym razem on wygrywa.Z naszych gardeł wydobywa się jęk podniecenia. Pocałunek staje się coraz bardziej zaborczy i namiętny. Nie chce go przerywać, choć wiem, że to co robimy jest złe. To naprawdę nie powinno się wydarzyć. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, a przyjaciele tego nie robią, co my w tej chwili.

Czuję jak zaczyna kropić, ale pieprzyć to. Po co mam się teraz tym przejmować. Jesteśmy tylko my i nic więcej się nie liczy. Po chwili  jednak małe kropelki zamieniają się w strumienie deszczu.

- Co czujesz? - pyta nagle, przerywając daną czynność. Nadal siedzimy na pomoście i chyba nie wiemy co począć dalej.

-Motyle w brzuchu - odpowiadam lekko zawstydzona, zarazem podekscytowana i uśmiechnięta. Nic nie mówi więcej, tylko znów składa na moich ustach namiętny pocałunek. 

- Chodźmy do twojej mamy. Ona tam umiera... - oznajmiam, wstając z jego kolan i prostuje się.

- Mogę trzymać twoją dłoń? - pyta spokojnie, chwytając ją. Jestem lekko zaskoczona tym małym gestem, jednak to naprawdę słodkie.

-Jeśli ja będę też mogła trzymać twoją - odpowiadam drętwo. Chłopak uśmiecha się delikatnie i wstaje. Złączamy nasze dłonie i idziemy szybkim krokiem w stronę jego domu.

***
- Michał! - krzyczy, mama Michała, widząc go całego zdrowego. Podbiega szybko i mocno przytula. - Coś ty chciał zrobić?! - pyta przez łzy.

- Przepraszam - odpowiada cicho, przytulając ją. 

- To nie powód, żeby to robić! Byłeś w tym momencie egoistą! - beszta go.

- Wiem, przepraszam - stwierdza skruszony. Stoję obok i przyglądam się tej całej sytuacji i boli mnie świadomość, bo nie wiem co powiedzieć, jak pomóc. 

- Dobrze dzieci, idźcie na górę się przebrać - oznajmia, starając się uspokoić. - Jesteście cali przemoczeni, a Ty Kaja - zwraca się do mnie - zaraz  przyniosę ci jakieś rzeczy - mówi ciepło. Podchodzi i mnie przytula. Nie przeszkadza jej to nawet w jakim stanie jesteśmy. - I dziękuję - szepcze mi do ucha, po chwili odrywa się ode mnie, a Michał chwyta moją dłoń i prowadzi na górę.

Mama przyjaciela daje mi ubranie. Następnie przebieram się i wchodzę w tym momencie do pokoju chłopaka. Zauważam go, jak siedzi skupiony przy biurku i wpatruje się w jakiś punkt, jednak szybko mnie zauważa. 

- Mam coś dla ciebie - mówi szybko i podchodzi do mnie.

- Co takiego? - pytam zaskoczona. Jednak nie odpowiada. Obraca się do szafy, którą otwiera i wyciąga jakiś materiał, poskładany w kostkę. Co to takiego? Zaraz się przekonamy.

Wręcza mi, a ja z niepewnością odbieram . To czarny T-shtrt. Spoglądam na niego z miną "Po co mi kolejny T-shirt do kolekcji?". 

- Rozłóż i odwróć - wypowiada niepewnie i zarazem na moje niewypowiedziane pytanie.

Nieoczekiwana miłość - KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz