Rozdział 3

8.7K 366 3
                                    

– Siemka! – słyszę męski głos. Podnoszę głowę i ściągam okulary przeciw słoneczne. Przy basenie stoi wysoki blondyn, dobrze zbudowany i uśmiechnięty.

– Cześć... – odpowiadam niepewnie.

– Co tam? – pyta, wchodząc do basenu. Jest ubrany w spodenki bermudy. 

Jakie ma ciało, boże...Okay, mój tok myślenia jest żałosny. 

– Wiktor jestem.

– Kaja. Jesteś chłopakiem Konsti? – pytam zaciekawiona. – Nic mi nie wspominała...

– Nie – śmieje się. – Dobrym kolegą i tyle.

– Na pewno? – patrzę w jego zielonkawe oczy, ale szybko odrywam wzrok.

– Tak – mówi stanowczo. – Zaprosiła mnie do siebie, bo chciała żebyśmy się poznali... i tak jestem – szczerzy się szeroko.

– Ile się znacie?

– 4 miesiące.

– O ta suka – wypowiadam do siebie. – Nic mi nie powiedziała.

– Chodź – podaje mi dłoń.

– Gdzie? – patrzę na niego zdziwiona. Znamy się dosłownie od kilku minut, a on już chcesz coś zrobić?

– Zobaczysz.

Zeskakuję z zabawki do wody. Chwyta mnie za nadgarstek i prowadzi na głęboka wodę.

– Nie! – zaczynam piszczeć i wycofuję się.

– No chodź...

– Ja nie umiem pływać! Muszę mieć grunt pod nogami...

– Będę cię trzymać, nie bój się.

Po kilku metrach tracę grunt. a on dalej idzie.

– Stój! – krzyczę spanikowana. Odwraca się do mnie.

– Chwyć mnie za barki – oznajmia. Robię to co mi każe.

 Czemu ja na to się zgodziłam? Chwyta mnie jeszcze w pasie dla "mojego" bezpieczeństwa. Nic nie czuję pod nogami. Tak samo jak on. Chociaż i on tak jest wyższy. Ale za pewne, albo na sto procent umie pływać.

– Zamknij oczy – rozkazuje przyjaźnie.

– Ale po co? – pytam dociekliwie

– No zamknij oczy – śmieje się. Trzymam się jego barków jakby to był najcenniejszy skarb.

Robię to o co mnie poprosił. Puszcza mnie w pasie i nagle czuję jak dotyka moje usta swoimi. Następnie jest szarpnięcie i pociągnięcie pod wodę. Jezu on mnie całuję! Po chwili się wynurzamy.

– Coś ty zrobił?! – krzyczę na niego, ocierając oczy.

– Co? – pyta, śmiejąc się.

– Moje włosy! Są mokre! I Co ty sobie wyobrażasz!

Nic nie odpowiada tylko chwyta mnie w pasie i całuję. Ty razem go odpycham. Próbuję jakoś płynąć, ale to na marne. Chwyta mnie za nadgarstek i ciągnie w stronę wyjścia. Kiedy czuję grunt pod nogami wyrywam się i idę o własnych siłach. Wychodzę z basenu i otulam się ręcznikiem.

– Co się stało? – zauważam Konstancję, niosącą tacę z trzema szklankami.

– Idę do domu – oznajmiam.

– Dlaczego!? – Odkłada tacę na stolik.

– Dlatego – wskazuję na Wiktora, który opiera się o balustradę przy basenie.

– Jezu, przestań – uspokaja mnie. – Co się stało?

– Nie musisz o wszystkim wiedzieć! – mówię ze złością.

– Okres Ci się zbliża, czy co? – pyta roześmiana. Spoglądam na nią złowrogo.

– Kaja, przepraszam – mówi Wiktor.

– Daruj sobie – odpowiadam opryskliwie. – Cześć wam.

Idę do domu się przebrać. Słyszę jak biegnie za mną Konsti. Zatrzymuję się zniechęci.

– Ej, nie bądź taka. Olej to i chodź do nas.

– Zaplanowałaś to, czy co?

Nie wiem, dlaczego pytam. Zaczyna kręcić potwierdzająco głową. Idę dalej. Ciągnie mnie za rękę.

– Chciałam, żebyś miała chłopaka...

– I dlatego mnie umawiasz z kimś kogo praktycznie nie znam!? Wziął mnie na głęboką wodę i całowaliśmy się pod nią!

– O boże! – zaczyna piszczeć.– Jakie to romantyczne!

– Przestań! – uspokajam ją.

– Kaja, on prawie wie wszystko o tobie. To on chciał się spotkać. A ja mu tylko pomogłam...

– Konstancja... – Mam ochotę wydrapać jej oczy.

– No co. Zaczęliśmy pisać na fejsie, potem napisałam o tobie. Codziennie pytał co u ciebie, jakaś ciekawostkę zawsze napisałam.

– Co!?

– Jezu. Jesteś ciekawą osobą. Każdy chciałby mieć taka dziewczynę.

– Czyli jaką? – Zakładam ręce na piersiach.

– Nie każda dziewczyna ma ojca Amerykanina, który walczy w Iraku dla państwa. Nie każda postanowiła schudnąć i wyglądać jak super laska. I do tego biegasz codziennie i masz super ciało. Nie każdy umie grać na pianie i śpiewać! – argumentuje.

– No i co z tego? To Ciebie nie usprawiedliwia, żeby umawiać mnie z obcym chłopakiem. Ja nic o nim nie wiem!

– Wiesz jak ma na imię...

– I tyle!

– Ma 19 lat...

– I myślisz, że zakochał się w 17-latce? – zaczynam się śmiać.

– Tak właśnie myślę.

– Zadzwonię później. Cześć.

Przez resztę dnia mój telefon zamienił się w wibrator, ale ja nie odbierałam. Zajęłam się młodszym bratem do wieczora. Nawet nie miałam ochoty biegać. Cały dzień tak mi zleciał. Zjadłam kolację poszłam się umyć, a następnie spać.  









Nieoczekiwana miłość - KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz