Rozdział 17

4.5K 240 3
                                    


  - Czy ja się przesłyszałam? - pytam zaskoczona. Nie, to nie może być prawda. Dlaczego on mi to robi?!

- Sory Kaja, teraz zobaczyłem, że ja i ty to dwa różne światy. Nie pasujemy do siebie i tyle. Na razie. - Wchodzi do domu i zamyka drzwi, jak gdyby nic. Podchodzę do nich i wale w nie. 

Mam prawo, żeby mi wszystko wyjaśnił. Samo "nie pasowaliśmy do siebie" nie wystarcza! Co za dupek! Dlaczego? Dlaczego on odchodzi... Może czasami byłam dla niego denerwująca, ale... To nie powód do zrywania! Chce mi się wrzeszczeć, ale zachowam resztki godności. Wystarczy, że płaczę przez niego. Idę powolnym krokiem do domu. Wchodząc, staram się być cicho.

- To co Dawid będzie? - pyta mama z kuchni.

- Nie było go w domu. - Próbuję brzmieć naturalnie. Szybko wbiegam na górę. Zamykam drzwi i rzucam się na łóżko. Chowam twarz w poduszkę i szlocham. Opłakuję go, choć nie wiem czy powinnam. Ale mi cholera zależało. Ciągle miałam nadzieję, że powiem mi "kocham cię". A teraz... Wszystko skończone. Jak ja będę teraz żyć?Jak będę żyć ze świadomością, że on jest kilka domów dalej i co przerwę będziemy się mijać? Bez żadnego "Cześć kochanie." Nie będzie mi łatwo zapomnieć. Zadzwoniłabym do Konsti, ale ona pojechała na rehabilitacje. Nie mam teraz nikogo. Nie chce obarczać rodziców moimi problemami. Tata przyjechał, miałam być szczęśliwa. Chodzić uśmiechnięta od ucha. A teraz? Zostaję mi tylko jedna osoba, która przychodzi mi do głowy. Wiktor. 

Biorę szybko telefon do ręki. Czytam sms"Sory, ale to koniec". Wiadomość przekazana w treści pisemnej  według mnie jeszcze bardziej bolą niż słowa... Jakie to wszystko po pieprzone! 

Wybieram szybko numer do przyjaciela. Po drogim sygnale odbiera.

- No hej młoda - mówi wesoło.

- Przyjedziesz do mnie? - pytam zapłakana.

- Kaja, co się stało?- W jego głosie słychać troskę.

- Powiem ci, ale nie przez telefon... Proszę. Potrzebuję z kimś porozmawiać. Nie dam sobie rady. Jesteś moim przyjacielem i...

- Za pół godziny będę. - Rozłącza się. Na niego mogę liczyć w każdej sytuacji. 

Siadam przy toaletce i przyglądam się mojemu odbiciu. Czyli mnie nie kochał... I nigdy nie będzie. Nie wiem czy te moje niebieskie oczy będą mogły kłamać. W oczach widać prawdę i uczucia. Nie da się w nich ukryć smutku. Zawsze odczuwają to, co dzieje się z nami w środku. Znowu chciałabym być tą beztroską dziewczynką, która nie zaznaje cierpienia, a wręcz przeciwnie. Jest szczęśliwa i pełna radości. 

Cały tusz mi się rozmazał i leci ze łzami po policzku. To wszystko nie miało się tak skończyć, a bynajmniej nie teraz.

*** 

- Tak po prosu zerwał? - pyta zdenerwowany. - Co za idiota! -  wykrzykuje, leżymy na łyżeczkę w moim łóżko. Obejmuje mnie swoimi silnymi ramionami. W nich czuję się naprawdę bezpiecznie. - Już nie płacz. - Całuje mnie we włosy. Pociągam lekko nosem i kiwam potwierdzająco głowo. Choć nie mogę tego obiecać. - Wyglądasz pięknie, ale zarazem okropnie. Co on z tobą zrobił...- Całuje moją szyję. - Będzie dobrze, kiedyś się ułoży, na pewno.

- Słowa mojego brata - mówię, lekko się uśmiechając. Powiedział to wtedy, kiedy zdarzył się wypadek. Wiele mi to pomogło. "Ożyłam" i wzięłam się za siebie.

- Widzisz. Myślimy tak samo. 

-Ale boli coś w środku. Zostawił mnie, a ja go kocham. Jak ja będę żyć? - pytam załamana.

-Na początku będzie trudno, ale w końcu dasz radę. Pokażesz mu, że jesteś silna, a on zauważy jaki stracił skarb. Pamiętaj, jesteś ważna, mądra, piękna i nie możesz myśleć negatywnie. W każdym złu są jakieś pozytywy. Gdy tylko pragniesz je znaleźć, zrobisz to - dodaje.

-Dziękuję, naprawdę - odpowiadam, odwracając się twarzą do niego. Rzuca mi pocieszający uśmiech i wstaje z łóżka. - Gdzie idziesz? - pytam zaskoczona. Nie chcę, żeby szedł. Nie chcę zostawać sama...

-Chodź - oznajmia, wystawiając dłoń w moją stronę. Podnoszę się  do pozycji siedzącej i chwytam go, a on mnie lekko pociąga, że już stoję na dwóch nogach. Gdzieś mnie prowadzi. 

- Ej, nie smuć się - pociesza mnie Wiktor. Stoimy przed lustrem. On obejmuje mnie od tył. Lekko się uśmiecham. - No i już lepiej. - Całuje moje włosy. - Ładnie razem wyglądamy. - Szczerzy się. Kładzie swój podbródek o moją głowię. Jest na tyle wysoki, że to zrobić. 

- Wiktor - besztam go.

- Jako przyjaciele. - Śmieje się. - Chociaż nago dobrze byśmy wyglądali. - Szepcze mi do ucha. Szturcham go łokciem w brzuch. - Bolało..

- Bo miało. - Próbuję zrobić poważna minę, ale to mi nie wychodzi. Zaczyna mnie łaskotać. Automatycznie chcę się wyrwać. Piszczę, jak opętana. 

- O to ty jesteś Dawid, prawda?- Automatycznie przestajemy i odwracamy się w stronę drzwi. Do mojego pokoju wszedł mój tata. Ja i Wiktor stoimy w dość niekomfortowej dla oczu mojego taty pozie. Ja skulona, on obejmujący mnie o tył i na dodatek przechylony. Jak to myśli wyglądać! Jednak szybko doprowadzamy się do normalnego stanu.

- Tato, to Wiktor, mój przyjaciel. Wiktor, to mój tata. Opowiadałam ci o nim.- Zapoznaje ich ze sobą i próbuję się uśmiechać. 

- Miło mi.- Mierzy go wzrokiem od stóp do głowy. Przewracam z irytacją oczy.- To wy nie jesteście parą?

- No niestety nie - odpowiada rozbawiony. Szturcham go w bark.

- Ach,no... to... - Widać, że jest zakłopotany.- Może masz ochotę zostać u nas na obiad? Chciałbym poznać nowych przyjaciół mojej córeczki.- Uśmiecha się do mnie "uroczo". Pokazuje mu język. Ja wiem, że będzie "przesłuchanie". Już mu współczuję.

- Z miłą chęcią. - odpowiada, a tata wychodzi z uśmiechem i zostawia nas samych.

- Nie wiesz na co się piszesz...- Podchodzę do szafy. 

- Aż tak źle będzie? - Słychać lekkie przerażenie w jego głosie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Będzie koszmarnie. Szczerze ci współczuję - mówię rozbawiona, szukając ubrań na zmianę. - Wyjdziesz? - pytam, odwracając się do niego twarzą.

- Serio? - Krzyżuję ręce na piersi. 

- Albo się obrócisz albo wyjdziesz. Chcę się przebrać.

- Wstydzisz się przy mnie przebierać? - pyta rozbawiony.

- Tak! - odpowiadam zawstydzona.

- Przecież widziałem Cię w stroju kąpielowym...

- Przestań..  - Rzucam w niego niebieską bluzką. W końcu się odwraca. Szybko ściągam T-shitr.- Wiem,  że podglądasz. - Nie muszę się odwracać. Czuję jak wpiła we mnie swój wzrok.

- No okay. - Próbuje udawać znudzony głos, ale to też mu się nie udaje. Ubieram bluzę zakładaną przez głowę oraz legginsy na nogi. Podchodzę po cichu i wskakuje na barana. On dla mojego bezpieczeństwa kładzie swoje łapsa na mój tyłek.

- To co, zniesiesz smutną i samotną księżniczkę na dół? - pytam z udawanym smutkiem w głosie.

- To jedno z zadań wybawiciela, maleńka - dogryza. 

Nieoczekiwana miłość - KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz