Rozdział 45

3.6K 174 6
                                    

Michał.

"Pocałuj mnie. Wyrażam zgodę. Zrób to." Jestem w cholernym raju! W końcu to ona robi krok. Nie czekając dłużej, robię to, o co mnie poprosiła. Chcę, żeby ta chwila trwała jak dłużej, żeby trwała wiecznie. Ale tak się nie dzieje. Przeminęła. Prysła jak bańka mydlana.

Odrywa  się o mnie, mówi ciche "przepraszam " i odchodzi.

Po raz kolejny zostawiła mnie zaskoczonego i skołowanego.Była to chwila zapomnienia.Chwila zapomnienia dla niej, najwyraźniej już przeminęła...

***

Wchodzę zły do domu. Mam ochotę coś rozwalić. Coś porządnie rozwalić i się tym nie przejmować.

- Michał! - słyszę krzyk ojca z salonu. Wchodzę trochę zniesmaczony. Marynarkę rzucam na fotel obok. - Co ty odwalasz? - krzyczy na mnie.

- O co ci chodzi? - pytam zdezorientowany, stając na przeciwko niego. Zdenerwowany mężczyzna o brązowych, krótko ściętych włosach prostuje swoje ciało, nadal otrzymując ze mną kontakt wzrokowy.

- Pytasz mnie, o co cholera chodzi?! Dzwonili ze szkoły! Co ty sobie myślisz?!

-Możesz tak nie krzyczeć? - pytam, unosząc ton głosu oraz zaczynam gestykulować dłońmi.

- Siadaj! - pokazuje na sofę. - Mamy wiele do omówienia.

- Nie, będę siadał! - Sprzeciwiam się, robiąc krok w tył i krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

-Kochanie...-  Słyszę opanowany głos mamy, który wtrąca się do naszej jakże uroczej rozmowy.

-Nie i koniec - dodaję zły, spoglądając na drobną blondynkę o niebieskich oczach.

- Czy tu już całkowicie nie myślisz? Co cię napadło, żeby bić tego chłopaka?! Ma złamany nos! - oznajmia ojciec, który już kipi ze złości. Od zawsze nie miał cierpliwości do mnie, ale teraz to już możliwe, że ostro przegiąłem.

- A ja podbite oko! - Próbuję się bronić.

- Masz kuratora!Dostałeś ostatnią szansę od niego! Czy ty naprawdę chcesz trafić do ośrodka? - syczy na mnie. - Byś się w końcu ogarnął. Skończyłbyś z wandalizmem i bójkami! Nie tak cię wychowaliśmy! - wrzeszczy. Nie powiem, to co powiedział zabolało mnie, ale wiem, że ma racje.

- On wyprowadził mnie z równowagi! - Ciągle staram się oczyścić z zarzutów.

- To nie znaczy, żeby od razu używać siły. Kontroluj swoje ataki. Broń się słowami!

- Jakbyś usłyszał, co on wygadywał, to sam byś dał mu w mordę!

-Nie wyrażaj się tak i nie unoś na mnie głosu!

- Ale sam to robisz! Oskarżasz mnie o coś. A ja pierwszy raz zrobiłem to w słusznej sprawie! -mówię zły. Ojciec patrzy na mnie złowrogo. Drobna blondynka stoi obok niego i najwidoczniej jest po jego stronie.

-Jutro pójdziesz do niego i go przeprosisz - wypowiada stanowczo.

- Chyba sobie kpisz! - Unoszę z frustracją ramiona w powietrze. - Nie pójdę do tego skurwiela przez którego Kaja płakała!

- Michał, nawet mnie bardziej nie denerwuj - mówi zła blondynka. - Pójdziesz jutro i wszystko odkręcisz.

- Już pędzę - odpowiadam sarkastycznie. - I co jeszcze? Może kwiatki do tego? - podnoszę lewą brew i rzucam kpiący uśmiech.

- Zachowujesz się skandalicznie. Zawiodłam się na tobie...- wypowiada załamana mama.

- Bardzo mi przykro, że taki jestem - prycham pod nosem.

Nieoczekiwana miłość - KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz