Rozdział 53

2.7K 122 9
                                    

  - Będziesz jutro w szkole? - pytam zaciekawiona. Szatyn siedzi na łóżku oparty o ścianę, a ja położyłam się, a głowę ułożyłam na jego kolanach. Najedliśmy się pizzą i jednomyślnie stwierdziliśmy, że musimy odpocząć od takiego wysiłku. Oczywiście lenie, zawsze pozostaną nimi. My cały czas będziemy należeć do tej grupy.

- Tak - odpowiada cicho, bawiąc się brązowymi kosmykami moich włosów. 

- Na pewno? - pytam jeszcze raz dla pewności. Teraz nie było go w szkole i naprawdę się od niego martwię. 

- Tak - wzdycha głośno. - Ale wiesz co..?

- Hmm? - mroczę pod nosem, unosząc na niego wzrok. Na jego twarzy widnieje delikatny uśmiech, który od razu odwzajemniam. Jednak uśmiechanie potrafi być zaraźliwe.

- Fajnie się z Tobą siedziało w tej ławce szkolnej. Nie było nudno i w ogóle ten rok był świetny, według mnie. Ogólnie, bardzo się zmieniłem. Został tylko rok i nasze szkolne drogi się skończą. Właściwie, to nie wiem, czy teraz po wakacjach będą uczęszczać do niej, ale dziękuje ci. 

- Cieszę się w takim razie, że cię uszczęśliwiałam. W sumie, nie było najgorzej. -wypowiadam rozbawiona i obracam się na brzuch.  Następnie podbieram się łokciami i głośno wzdycham. -Która godzina?

Chłopak wyciąga z kieszeni telefon i spogląda na wyświetlacz. 

- 20:57 - odpowiada wesoło. 

- Ja już muszę iść - oznajmiam, wstając. - Dziękuję za dobrze spędzony czas. I za pizze - szczerzę się do niego. 

- Odprowadzę cię - stwierdza ochoczo, po chwili wstając.

- Nie musisz. Dojdę sama - odpowiadam, poprawiając ubranie.

- Kiedyś dla mnie dojdziesz, prawda? - pyta z chytrym uśmiechem, a następnie wybucha głośnym śmiechem.

- Jesteś w tym momencie obrzydliwy! - Besztam go i nie wiem czemu, ale zakrywam dłońmi oczy. 

- Oj tam, oj tam - mówi rozbawiony. Michał podchodzi do szafy i wyciąga z niej czarną bluzę, a następnie rzuca mi na głowę. - Żebyś nie zmarzła - dodaje.

- Dzięki - mówię nadąsana i zakładam bluzę oraz ją zasuwam pod szyję.

- Podobasz mi się w moich ubraniach, wiesz?

- Szerokie na mnie są - stwierdzam. - Ja teraz mam rozmiar 34, a ty? No właśnie nie wiem... 

- Chodź - łapie mnie za rękę i wychodzimy. Trochę czuję się nieswojo. Nie jesteśmy nawet parą, a przyjaciele nie chodzą za rękę. Ale nie chce robić mu przykrości. Wiem, że on naprawdę na coś liczy z mojej strony, tylko po prostu musi poczekać. Musi mi dać czas na oswojenie się z tym wszystkim. To również nie jest dla mnie łatwe. Dopiero co pożegnałam Wiktora. Nie jestem jeszcze raczej gotowa, żeby wchodzić w tak poważne relacje. Jednak obiecałam Michałowi coś więcej, tyko musi poczekać. Obietnicy dotrzymam.

Całą drogę pokonujemy w milczeniu. Przestało padać i zrobiło się dość ciemno. Jednak chodzenie w ciszy potrafi być przyjemne. Oczywiście, ma to swoje minusy, jednak dzisiaj przeważają zalety.

- To do zobaczenia - mówię, całując go w policzek na pożegnanie. Chcę iść do domu, jednak on mnie łapie za nadgarstek, przyciąga do siebie i składa na moich ustach  delikatny pocałunek. Boże, jestem zaskoczona tym gestem. Muszę chyba z nim trochę o tym porozmawiać.

- Teraz możesz już iść-odpowiada i szeroko się uśmiecha.

- Dziękuję za pozwolenie - wypowiadam jeszcze przez ramie. 

Wchodzę do budynku.Po chwili biorę szybki prysznic, a następnie idę spać. 

***
Nie ma go.Nie ma go w tej cholernej szkole. Czy znowu zaspał, czy po raz kolejny nie chciało mu się ruszyć z łóżka. Jednak obiecał, że będzie, a jest  już trzecia lekcja. On nie odbiera, nie odpisuje na smsy. Przeklinam siebie w duchu, że nie mam numeru telefonu jego matki. Co się stało?Jestem zdenerwowana jak cholera .Nie mogę się na niczym innym skupić. Moje myśli po raz kolejny zajmuje Michał. Naprawdę martwię się o niego po tym wszystkim...

- Kaja? - Słyszę moje imię, a następnie czuję czyjąś dłoń na ramieniu. Trochę się wzdrygam i odwracam głowę w prawo. Cały czas patrzyłam w okno. Pogoda jest koszmarna. Nie jak na czerwiec tylko na listopad. Pada, jest pochmurnie i ochłodziło się. - Coś się stało? - pyta troskliwie brunetka, dosiadając się. 

- Tak jakby- odpowiadam niechętnie.

- Mogę Ci jakoś pomóc? - dopytuje, wyciągając z torebki zeszyt i długopis, który następnie kładzie na blat. Sylwetkę prostuje i ponownie skupia wzrok na mojej osobie. - Jesteś smutna i nie wiem... Co się się dzieje?

- Martwię się o Michała - mówię szeptem i podpieram policzek na dłoni.

- Długo go nie ma... Dominik też mi nie chce nic powiedzieć. Ale nie martw się - pociesza mnie - na pewno jest wszystko dobrze.

- A ty jak się czujesz? - pytam, zmieniając temat. Nie mam żadnej ochoty rozmawiać o tym wszystkim z nikim. Najlepiej będzie jak to przemilczę. 

- Dobrze - odpowiada z lekkim uśmiechem. - Słuchaj...Może wybrałybyśmy się do gdzieś razem?Na dyskotekę, do kina, albo po prostu pogadały. Chciałabym spróbować. Zacząć od początku. Brakuje mi naszej przyjaźni. Wiem, że to ja po raz kolejny zawaliłam, jestem tego świadoma i będę tak długo Cię przepraszać, aż mi nie wybaczysz. Byłaś i jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Znamy się od dzieciństwa i ty, i ja wiemy wszystko o sobie. Żałuję, naprawdę żałuję. Ale wied...

-Okej, możemy - przerywam jej wypowiedź. Milknie, ale po chwili mocno mnie przytula.  

Nieoczekiwana miłość - KorektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz