Rozdział 27.

12.2K 793 35
                                    

Alex
Obudziłam się i jak to już miałam w zwyczaju poszłam pobiegać. Gdy wróciłam do domu, zastałam w kuchni Nic, Phila i Michaela. Wzięli się za robienie śniadania, więc ja pognałam pod prysznic. W łazience zauważyłam, że dostałam okres. Świetnie... A akurat w kosmetyczne została tylko 1 podpaska. Zabiję kiedyś Nicole... Na szczęście od czegoś ma się chłopaka. Wtargnęłam do naszego pokoju i przytuliłam się do Rusha.
- Kochanie... - Powiedziałam słodkim głosem.
- Mhmm?
- Kochasz mnie?
- Co to za pytanie? -Spojrzałam na niego proszącym wzrokiem. - No już dobra rozumiem. Co chcesz?
- Pojedziesz do sklepu?
- Po co? Przecież dzisiaj wyjeżdżamy...
- No wiesz, potrzebuje kilku rzeczy... Kup mi podpaski, tabletki przeciwbólowe, czekoladę. Możesz jeszcze wziąść nutellę albo żelki. -Spojrzał na mnie wielkimi oczami.
- I jak ty sobie to wyobrażasz? Ja podchodzący do kasy i kupujący to.
- No wiesz co... Nie to nie. Poradzę sobie inaczej ... - Spojrzał na mnie z ulgą. - Może Sam okaże się dobrym przyjacielem i pojedzie do sklepu. -Na te słowa zerwał się jak oparzony, rzucił szybkie zaraz wracam i tyle go widziałam. Zeszłam na dół, gdzie towarzyszyły mi pytające spojrzenia.
- Co się stało, że nasza al..., że Rush tak szybko wyszedł? - Zapytał Michael, który o mało nie powiedział na mojego chłopaka alfa, przy Nicole. Moja przyjaciółka przecież o niczym nie wiedziała.
- Małe zadanie specjalne. -Usmiechnęłam się zadziornie.
- Wolę nie wiedzieć o co chodzi. - Dodał Sam, wchodząc do kuchni. Udawał przestraszonego, na co zachichotałam.
- No tak, jeszcze go jakaś staruszka z wózkiem potrąci albo dostanie w głowę otwierającymi się drzwiami lodówki.
- Aaa rozumiem. Misja: sklep. Jesteś pewna, że nie potrzebuje wsparcia? -Zapytał żartobliwie Phil.
- Myślę, że jednak by mu się przydała pomoc. -Powiedziałam szczerze, przypominając sobie jego minę, gdy mówiłam co ma mi kupić.
Wszyscy zjedli śniadanie (oprócz Rusha, który zaginął w akcji). Nagle alfa wpadł do pokoju, klęknął przede mną i ofiarował... torbę z zakupami, na którą się rzuciłam i od razu wyjęłam tabliczkę czekolady.
- Co tak długo? -Zapytał Ash.
- Po pierwsze nie wiedziałem, które jej wziąść podpaski. - Na to zdanie szturchnęłam go w ramię. Nie musieli wiedzieć wszyscy że mam okres. Chłopak jednak to zignorował i kontynuował opowieść. - Tego jest tyle rodzaji. Gdy już wziąłem jakieś i poszedłem do kasy, ochroniarz się na mnie dziwnie patrzył.
- Przyznaj się co zrobiłeś.
- No bo... Wiecie nie będę przez cały sklep szedł z tym. -Wskazał na zawartość torby. - Więc schowałem to pod bluzę i dopiero przy kasie wyjąłem... Kasjerka się na mnie dziwnie patrzyła, ale po chwili wybuchła śmiechem. A ochroniarz ubzdurał sobie, że chcę okraść sklep i parę razy mnie przeszukiwał. -Spojrzał na nas, szukając zrozumienia lub współczucia. Niestety (lub stety ) my zamiast tego tarzaliśmy się po ziemi ze śmiechu. Rush obraził się, nie chciałam żeby był taki, wkońcu poszedł dla mnie do sklepu, więc szepnęłam mu do ucha, że jest najlepszym chłopakiem i pocałowałam w usta. Na początku chłopak nie oddawał pocałunku, ale później się zaangażował się i humor mu się poprawił.
Sprawdziliśmy czy wszystko wzięliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Jechałam z Michaelem, Samem, Philem i Nic. Całą trasę Michael denerwował mnie swoim "Daleko jeszcze?", a teksty Sama i Phila o moim "krwawieniu" jeszcze bardziej pogarszały mój humor. Już na pierwszym postoju miałam ich tak dość, że zamieniłam się z Patrickiem miejscami. Teraz on musiał męczyć się z tamtymi idiotami. Ja siedziałam przy Rushu, bo w tę stronę prowadzi Ash. Wtuliłam się w tors chłopaka. Obejrzeliśmy razem jakiś film na tablecie, posłuchaliśmy muzyki, gadaliśmy o wszystkim, aż wkońcu zasnęłam. Tak samo z resztą jak Rush. Obudziłam się dopiero, gdy dojeżdżaliśmy do miasta. Chciałam zajechać do swojego domu, zanim wrócimy do willi. Moje wilczki nie miały nic przeciwko, więc udaliśmy się właśnie tam. Drugi samochód miał odwieść Nicole i pojechać do posesji watahy. Wyszłam z auta, wyciągnęłam klucze schowane w tajnym schowku- w lampie. Jednak ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte. Pełna obaw powoli weszłam do środka. Widok, który tam zastałam, spowodował że zatrzymałam się w wejściu. Zaniepokojeni pozostali doszli do mnie i także się stanęli. Wszystko było poprzewracane, porozrzucane lub zniszczone. Na ścianie widniał wielki czerwony napis .
To nie koniec. To dopiero początek. Radziłbym pilnować wszystkiego co ma dla Ciebie znaczenie, bo zawsze może się gdzieś zapodziać
T.
Zsunęłam się po ścianie. Czułam się bezsilnie. Rush kazał szukać jakiegoś tropu. Wstałam i sprawdzałam każdy zakątek. Próbowałam czymś zająć umysł, ale za każdym razem myślami wracałam do treści napisu. Wszystko co ma znaczenie - wataha... i Nic, którą właśnie odwieźli do domu i ją tam zostawili samą. Czy tylko według mnie to nie wróży nic dobrego? Jak najszybciej wybiegłam z domi, nie zorientowałam się nawet, że chłopacy są za mną. Przyspieszyłam, gdy dotarłam do drzwi załomotałam... Drzwi się otworzyły dopiero po dłuższej chwili, a ja zobaczyłam coś czego się nie spodziewałam...

Ciąg dalszy nastąpi... cieszycie się? Przepraszam 😘😘😘 Mam nadzieję że wam się podoba. Przepraszam, że tak rzadko rozdziały. Niestety szkoła. Będę starać się dodawać minimum 2-3 rozdziały tygodniowo.
~nega_tywna
PS Jeśli macie jakieś pomysły na następne rozdziały mozecie sie nimi podzielic w komentarzach albo napisac w wiadomo

Biała WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz