Rozdział 32.

8.1K 656 17
                                    

Alex
To wszystko moja wina, wszystkie ich problemy pojawiły się wraz ze mną. Tobias chciał mnie u siebie, dlatego nękał teraz nas. To z mojego powodu Sam był w szpitalu, a Patrick, prawdopodobnie wącha kwiatki z drugiej strony,... właśnie takie myśli nawiedzały mnie całą drogę. Że przeze mnie chłopacy mogą nie dożyć następnego dnia. Dobiegliśmy do budynku, energia, która nazbierała się we mnie szukała ujścia. Nie mogę pozwolić, żeby coś jeszcze komuś się stało z mojego powodu, jeszcze zapamiętają, że ze mną się nie zadziera. Przeciwna wataha liczy około 20 wilków. Czyli mają czterokrotną przewagę. 4 chłopaków stoi teraz na straży, z nimi nie powinno być problemu. Tak jak przewidziałam, chłopacy szybko pozbyli się ich. Wtargnęliśmy do środka, kierowaliśmy się w stronę jadalni. Moje wilczki były nie do zatrzymania, nic nie mogło im przeszkodzić. Mieli przed sobą jasny cel i nie spoczną póki go nie wykonają. Gdy dotarliśmy do pomieszczenia, zauważyliśmy około 7 osób siedzących przy stole. Gdy nas zobaczyli zmienili się w swoją drugą postać.

- No w końcu, myśleliśmy właśnie kiedy nam złożycie wizytę...

Poczułam ogromny ból w całym ciele, jednak najbardziej cierpiała moja głowa. Moją ostatnią myślą było to, że oni też wiedzieli co się zbliża, tylko nie mieli pewności kiedy to się wydarzy. Potem była już tylko ciemność.

Do moich uszu docierały odgłosy walki... jak nie chce mi się wstawać... Zaraz, jak to WALKI?!? Otworzyłam szybko oczy. Pomieszczenia przypominało miejsce po przejściu tornada, może było nawet gorzej. Moje wilczki walczyły dzielnie, kilku przeciwników leżało już nieprzytomnych lub rannych. Wszyscy mieli mniej więcej po jednym przeciwniku. Ash , Jack, Phil, Sam, Michael... Sam i Michael ?!? Co oni tu robią? Dobra potem ich ochrzanie... Dobra teraz znaleźć Rusha. Dobra w rogu walczy z dwoma wilkami. Postanowiłam mu pomóc, bo przecież nie jestem tu, żeby podziwiać krajobraz. Niestety coś mi to uniemożliwiało. Ręce miałam srebrnymi kajdankami przyczepione do krzesła, a nogi przywiązane sznurem. Świetnie. Zabawa na całego! Wrrr... Próbowałam się wyszarpnąć, ale byłam w ludzkiej postaci, a srebro przeszkadzało mi w przemianie. Nie pozostawało mi nic jak przeglądanie się całej sytuacji. Na szczęście wszystko było jako tako pod kontrolą.

Mój wzrok powędrował do Rusha. Chłopak zajęty walką nie zauważył Tobiasa skradającego się do niego od tyłu. Krzyknęłam do niego w tej samej chwili, gdy przeciwnik na niego skoczył, przy okazji rozpruwając skórę mojego chłopaka. Rush spojrzał na mnie i zamknął oczy.

****
Kolejny rozdział dzisiaj. Mam zamiar wynagrodzić wam moją dłuższą nieobecność. To może jeszcze dzisiaj 3. rozdział ? Gwiazdkujcie i komentujcie!
-nega_tywna

Biała WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz