Rozdział 4.

22.2K 1.2K 55
                                    

Alex

Obudziłam się w dużym, ładnym pokoju. Miał beżowe ściany, dużą szafę, biurko, kilka półek na książki ( kocham czytać, więc będą bardzo dobrze zagospodarowane), komodę, szafkę nocną, 2 lampki, itp. Wstałam uszczęśliwiona, czyli to nie był sen. Zeszłam na dół i poszłam tam, gdzie zapamiętałam, że jest kuchnia. Zapomniałam o pustej lodówce. Ubrałam się szybko i wyszłam w poszukiwaniu jakiegoś spożywczego. Na szczęście nie był daleko, ale poszłam chyba trochę na około. Ups. Do koszyka spakowałam wszystko co jest konieczne, żeby przetrwać ( oczywiście 2 słoiki nutelli, żelki i kakao się w to zalicza) podchodziłam do kasy, gdy wpadłam na jakiegoś umięśnionego chłopaka. Warknął na mnie, skuliłam się, zignorował mnie i skręcił za jakąś półkę. Tym razem udało mi się dotrzeć do kasjerki bez problemów. Zapłaciłam i wyszłam. Postanowiłam pójść do domu przez park (tak mam park przy domu!) czułam się wolna, tylko nie tak wolna jak wracałam ze szkoły jeszcze wczoraj. Teraz byłam naprawdę wolna. Nie czekał na nie żaden prześladowca, mogłam robić co chcę i kiedy chcę. Przypomniała mi się sytuacja ze sklepu, skuliłam się- znowu uległam. Koniec z tym. Od teraz się zmienię. Zadbam o siebie,może w końcu uda mi się zacząć regularnie biegać, zmienię swój styl- zacznę chodzić w rurkach, topach, ... koniec porozciąganych swetrów i niedopasowanych ubrań, wczorajsze łzy mają być moimi ostatnimi, już nie dam się wykorzystywać. Wątpię, aby dużo uczniów przeszło to samo co ja w domu, większości nastolatków największym problemem jest co na siebie włożyć- czarne conversy czy białe nike? No ale jak to ktoś mądry kiedyś powiedział co cię nie zabije to cię wzmocni. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Wróciłam do domu, na śniadanie usmażyłam sobie naleśniki z nutellą i wypiłam szklankę soku pomarańczowego. Po śniadaniu wybrałam się do galerii. W końcu postanowiłam przecież inaczej się ubierać. Tylko tak, żeby nie było widać blizn, na szczęście są w takim miejscu, że łatwo je ukryć. Obeszłam wszystkie sklepy. Nic z mojej starej garderoby nie nadawało się do noszenia. Nowa bielizna, tuzin bluzek, crop topów, 5 par nowych spodni, skórzana kurtka, sweterki tylko takie ładne, a nie takie jak te stare, zdecydowałam się nawet na 2 sukienki i spódnicę. Mam szczęście, że rodzice zostawili mi te pieniądze, z tego co mówiłam Maddy niezła sumka się uzbierała- odszkodowania po ich śmierci, mieszkanie i wcześniej też na dodatek mieli oszczędności, bo dobrze zarabiali. Wróciłam do domu obładowana i zmęczona. Wzięłam prysznic i zasnęłam. Obudziłam się następnego dnia. Do poniedziałku spędziłam czas na wycieczkach po mieście, jedzeniu (strasznie wzrósł mój apetyt) i oglądaniu filmów. Szkołą się nie przejmowałam, gorzej niż w poprzedniej przecież nie będzie.
Weszłam też na strych. Zamierzałam przejrzeć rzeczy rodziców. Byłam szczęśliwa, że mam więcej po nich pamiątek. W oczy szczególnie rzuciła mi się złota bransoletka, prawdopodobnie należąca do mojej mamy. Zakładam że nie miałaby nic przeciwko temu żebym ją zaczęła nosić.

***
Gwiazdkujcie/ komentujcie

Biała WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz