ROZDZIAŁ 8

627 47 2
                                    

(ADA)

Nigdy nie widziałam Pawła tak przerażonego. Chciało mi się śmiać, gdy zobaczyłam jego śmieszny wyraz twarzy. Myślałam, że mnie nie lubi, a on mówi że zalemu mu na mnie. To było takie cudowne uczucie. Teraz wiem, że mogę tu mieszkać i nie stanie mi się krzywda, gdy będę przy nim.
Leżę teraz obok niego. On śpi przytulony do mnie, jedną rękę ma na mojej talii, a drugą pod głową, a ja patrzę się na niego. Jest taki uroczy jak śpi. Taki spokojny. Tym razem byłam pewna, że zasnął, bo jego oddech był równomierny. Patrzyłam tak na niego chwilę i zasnęłam.

Siedziałam na górze gdy mama była na dole i krzyczała. Potem usłyszałam strzał. Zeszlam na dół i zobaczyłam stojącą mamę na środku pokoju. Pod sercem miała wbitą kulę, a z rany ciekła krew. Patrzyłam na nią przerażona i nic nie mówiłam
-Nie pomoglaś mi.
-Mamo. Ja... Ja przepraszam.
-Nie pomoglaś mi - powtórzyła
-Bałam się.
-Ja też. Zrobilabym dla Ciebie wszystko a Ty nic nie zrobilas jak celowali we mnie z broni.
Powiedziała ostro i nagle jej twarz zaczęła robić się cala czarna. Krzyczała, a ja nie zrozumiałam ani jednego słowa.

-Mamo! Mamo przestan-krzyczalam, ale nagle poczułam silne szarpniecie i otworzyłam oczy
-Ada do cholery. Co się dzieje?- Paweł krzyczał zdezorientowany
-Mama mi się snila. To moja wina że zginęła. Nie pomoglam jej.- szlochałam
-Nie płacz. Przestań Ada. Proszę.-błagał mnie chłopak.- To na pewno nie twoja wina. Słyszysz?
-Nie pomoglam jej.-powtórzyłam ciągle płacząc.
-Nie rozumiem. Co się stało twojej mamie?
-Została zamordowana. Obudziłam się w nocy, bo usłyszałam hałas na dole. Poszłam do sypialni mamy i poprosiłam by zeszła zobaczyć co się stało. Zgodziła się. Nawet się nie bała bo była pewna że nikogo tam nie ma. Usłyszałam jej krzyk z dołu, a potem strzał. Schowalam się do szafy. Nie pomoglam jej od razu.
-Nie mogłaś.
-Potem usłyszałam jak do pokoju ktoś wchodzi. Widziałam jego oczy. Były straszne. Bardzo podobne do twoich. Nie zauważył mnie. Potem wyszedł, bo ktos go zawolal. Ja zeszlam na dół i uciekłam. Zostawiłam ją tam. Rozumiesz!? Zostawiłam moją kochaną mame we własnej krwi. Zadzwoniłam tylko na policję i zwiałam.
-To nie twoja wina, że zginęła.
-Moja. Mogłam zbiec na dół i jej pomóc gdy usłyszałam jej krzyk.
-Ada... popatrz na mnie.- poprosił i chwycił mój podbródek tym samym podnosząc moją głowę.-To nie twoja wina. Twoja matka uratowała Cię. Zeszła tam. Nie olała tego. A Ty? Nie mogłaś temu zapobiec. Nikt nie mógł. A gdybyś tam poszła zostałabyś takze zamordowana. Nie możesz się obwiniać. Rozumiesz?
-Tęsknię za nią.
-Wiem, ale z czasem będzie ci łatwiej. Wiem Co mówię. Sam straciłem mamę. To było dwa lata temu. Teraz jest mi lepiej chociaż nadal za nią bardzo tęsknię i wiem że będę nadal tęsknił.-powiedział, a do jego oczu zaczęły napływać łzy
-Co jej się stało?-spytałam już trochę uspokojona.
-Popełniła samobójstwo.
-Czemu?'
-Kiedy idziej o tym pogadamy. Teraz idźmy spać, bo jest druga w nocy.
-Dobranoc Paweł.
-Dobranoc mała.

Miłość na ulicyWhere stories live. Discover now