- Mam na imie Izabela. Powiedzcie co jej się stało? Czemu płacze?-usłyszałam głos kobiety.
-Możemy wejść?-spytał Paweł. Kobieta przygladala nam się chwilę i wpuscila nas do środka.
-Mogę wiedzieć o co chodzi?-pyta gdy wchodzimy do jej gabinetu i siadamy na przeciwko niej. Zaczynamy opowiadać wszystko jednocześnie.-Dosyć. Niech mówi jedna osoba.-wytlumaczyla zirytowana kobieta.
-No dobrze. To może ja.-powiedział Paweł.-To mój brat Damian.-wskazał ręką na chłopaka.- Mieszkamy na ulicy od dwoch lat. Ucieklismy od ojca bo był mordercą...Opowiedział całą ich historie potem zaczął mówić o mnie. O mojej rodzinie, o mojej sytuacji i o... Ciąży.
Kobieta uważnie przygladala się nam wszystkim po kolei.Cały czas po moich policzkach leciały słone łzy. Damian siedzial i patrzył na swoje buty. Paweł caly czas opowiadał wszystko ze szczegółami. Gdy skończył co zajęło mu jakieś dwie godziny nie wytrzymałam.
-Proszę, nie rozdzielajcie nas.-wyszeptałam.
-Słucham? Nie zamierzamy. Widzę że jesteście do siebie bardzo przywiązani.
-A moje dziecko?
-Urodzisz je...
-I nie oddam.-sycze.- Bede je wychowywala.
-Spokojnie. Nie zabierzemy ci go. Będę musiała się zastanowić co dalej.
-Za miesiąc kończę osiemnaście lat. Będę mógł wtedy zabrać Ade i Damiana? Nie chce ich tu zostawiać.-spytał Paweł.
-Gdzie Ty chcesz ich zabrać? Nie masz domu ani pieniędzy.-odparła Izabela.
-Moja mama zostawiła mi dużo pieniędzy.-poinformowalam.
-Widzę że wszystko sobie zaplanowaliście.-odezwała się kobieta.-Gdzie je masz?
-U tego prawnika, o którym Paweł wspominał.
-Rozumiem. Jeśli byśmy już wam pozwolili mieszkać razem to na pewno musielibyśmy przychodzić raz na jakiś czas do Was i kontrolować sytuację. Wiem że nie chcesz wychowywać dziecka tutaj. Sama bym nie chciała.-zwróciła się do mnie.- Może na jakiś czas mieszkałaby z wami opiekunka. Albo chociaż przychodziła i pomagała wam w ciągu dnia.-wytlumaczyla.
-Czyli jest szansa mieszkania razem?-spytał podekscytowany Damian.
-Tak.-odpowiedziała kobieta.
-Naprawdę nas nie rozdzielicie?-pytalam.
-Oczywiście że nie. Za bardzo jesteście do siebie przywiązani. Poza tym dziecko musi mieć ojca, a widzę że Ty Paweł jesteś bardzo odpowiedzialny i podołasz zadaniu.-powiedziała z uśmiechem na ustach.-Pokaże wam wasze pokoje.-oznajmiła.
-Możemy być razem w pokoju?-spytałam.
-No nie jestem przekonana.
-Mieszkaliśmy razem przez rok. Możemy?
-No dobrze. A, i jutro pójdziemy do lekarza. Trzeba sprawdzić czy wszystko dobrze z dzieckiem.Weszliśmy do niewielkiego pokoju gdzie były trzy jednoosobowe łóżka i trzy biurka, a obok duża szafa. Ściany były jasnozielone. Nie było źle. Mogę nawet powiedzieć że przytulnie. W pokoju były również drzwi do małej łazienki.
Wyjelismy nasze rzeczy i polozylismy na półkach w szafie. Szybko nam poszło bo mieliśmy ich mało. Nagle ktoś zapukał do drzwi.-Zapomniałam wam powiedzieć. O siódmej jest kolacja.-poinformowała nas Izabela i wyszła.
-Jedzenie.-westchnął Damian.-Darmowe.
-Prysznic!-krzyknelam.-Będę mogła się wykąpać.-śmiałam się.-Ja pierwsza.Paweł posmutniał. Nie wiedziałam o co chodzi. Przecież już po wszystkim. Usiadłam obok niego na łóżku i dotknęłam jego dłoni.
-Co jest?-spytałam niepewnie.
-Nic.
-Kłamiesz.-stwierdził Damian.
-Tak.
-Więc?
-Nie mogłem wam tego dac. Nieraz głodowaliśmy, zamarzaliśmy i nie było się gdzie wykąpać. Te wszystkie spojrzenia ludzi...
-Przestań. Wiem że zrobilbys dla nas wszystko. Nie możesz się zamartwiac.-wyjaśnił Damian, a ja mocno przytuliłam Pawła.
-Teraz zaczynamy wszystko od nowa. Będziemy mieć dom, dziecko. Musimy żyć dalej.-mówię i całuje chłopaka w usta.
YOU ARE READING
Miłość na ulicy
Teen FictionAda ma piętnaście lat kiedy jej matka zostaje zamordowana i ma trafić do domu dziecka. Ucieka na ulice gdzie poznaje starszego o dwa lata Pawła, który wtajemnicza ją w życie na ulicy. Akcja rozgrywa się w Warszawie.