ROZDZIAŁ 35

427 45 0
                                    

Dwanaście lat później

-Powinniście gdzieś iść.-namawiala nas Blanka.-W ogóle nie wychodzicie. Ciągle tylko dom, praca, dziecko, dom, praca, dziecko.

-Mam już trzynaście lat. Nie jestem dzieckiem.-w progu stanęła oburzona Justynka.

-Och oczywiście.-zaśmiała sie Blanla.-Wybacz skarbie.

-Rzeczywiście nigdzie razem nie chodzimy.-powiedziałam.

-No właśnie.-odpowiedział Filip.

-No, ale co z Justyną?-zapytał Paweł.

-Mogę zostać sama.-wtrąciła się nasza córka.

-Zajmiemy się nią.-oboje zadeklarowali Blanka z Filipem.

-Nie. Wolę zostać sama. Nie jestem już dzieckiem.-klóciła się Justynka.

-Nie ma mowy. Jeśli mamy już gdzieś iść to Ty zostajesz z ciocią i wujkiem.-poinformował Paweł.

-A mogę chociaż zaprosić Wiktorie?

-Oczywiście, że możesz.-odpowiedziała z uśmiechem Blanka.

-Świetnie.-klasnela w dłonie dziewczynka.

-Wczoraj w nocy z dnia pietnastego na szesnastego grudnia z więzienia w Warszawie uciekł Tomasz W. znany morderca...

-Ten człowiek...-wskazałam palcem na ekran telewizora, w którym było ukazane zdjęcie uciekiniera.

-Ojciec.-szepnął przerażony Paweł.

-Chryste.-Blanka gwałtownie wstała.

-Mamo? Kto to?-Justynka podeszła do mnie.-Znasz go?

-N-nie.-zająknęłam się.-Idź do swojego pokoju.-rozkazałam ciągle patrząc w telewizor.

-Dobrze.-mruknęła i wyszła.

-I co teraz? Załatwić wam ochronę?-zapytał Filip.

-Tak. Przede wszystkim dla Justyny.-wyjaśnił Paweł.

-Nic nam nie zrobi, prawda?-spytałam zaniepokojona.

-Nie wiem.-mruknął Paweł i przytulił mnie.-Musimy chronić nasze dziecko.-pocalował mnie w czoło.

-Załatwię jej zwolnienie od lekarza na jakiś czas.-powiedziała Blanka.

-Dzięki.-powiedzieliśmy jednocześnie z moim mężem.

-Czyli z waszego wyjścia nic nie będzie?-wtrąciła się Justyna.

-Mówiłam ci że masz iść do pokoju.-warknęłam.

-Ada...-Blanka chwycila mnie za ramię.-Spokojnie.

-Przepraszam.-mruknelam i zakrylam twarz w dłoniach.

-Nie będę chodziła do szkoły? Czemu?

-Tylko jakis czas.-odpowiedziałam

-Czemu?-zaciekawiła się nasza córka.

-Porozmawiamy o tym potem. Idź rób lekcje.

-Okej.-mruknęła i wyszła.

-Jadę na komisariat.-poinformował Filip.

-Ja pójdę do Piotra. Załatwi młodej zwolnienie. Do jutra.-pożegnała się Blanka.

-Cześć. -mruknelam.-Paweł? Co teraz będzie?

-Nie wiem. Musimy czekać. Zobaczymy czy coś się wydarzy.

-Myślisz, że... Że zrobi krzywdę Justysi?

-Nie można tak nawet myśleć skarbie.-powiedział, a się rozpłakałam.

-Mamo...-zaczęła nasza córka.-Czemu mama płacze?!-krzyknęła na Pawła.

-Spokojnie. Nic mi nie jest.-poinformowalam.

-Przecież widzę.-oznajmiła dziewczynka.

-Powiedz co chciałaś.-zmieniłam temat.

-Czy Wika może przyjść na noc.

-Pewnie. Dzwoń do niej.-usmiechnelam się do córki.

-Dzięki.

Justyna

-Siema Just.-powiedziała Wiktoria, gdy weszła do mojego domu. Znajomi mówią mi Just, bo twierdzą że moje imię jest za długie i trochę je skrocili.

-Cześć. Co oglądamy?-spytałam wchodząc schodami na górę do mojego pokoju.

-Hmm... Niee wieeem.-otworzyła drzwi do mojego pokoju i od razu wskoczyla na łóżko.-Masz świetne łóżko.-zachichotała.

-Mówisz mi to za każdym razem gdy jesteś u mnie.-zaśmiałam się i zaczęłam szukać filmu. Znalazłam trzy płyty.-Co chcesz? Wredne dziewczyny, Po prostu walcz czy może Nie jesteś sobą?

-Eee... Po prostu walcz. Uwielbiam ten film.

-Yhy, chyba aktora grającego główną rolę.-zaczęłam się śmiać.

-Oj tam, ale film też jest niezły.-odpowiedziała ze śmiechem. Pokręciłam głową z rozbawieniem i włączyłam film.

Miłość na ulicyWhere stories live. Discover now