ROZDZIAŁ 25

460 45 2
                                    

(ADA)

Wieczorem zaczelysmy szykować się do "wystepu". Widziałam że Marta jest przygnebiona.
-Co jest?-spytalam.
-Boję się Ada... Boję. Mam okres.
-Nie idź. Powiedz szefowi że nie możesz.
-Już Ci mówiłam że on nie znosi sprzeciwu.
-Ale...
-Dziewczyny idziemy.-poinformowała Natalia.
-Chodź.-powiedziała Marta.

Zaczęłyśmy tańczyć. Zerkalam cały czas na Marte. Nagle jeden z mężczyzn podszedł do szefa. Bartek kiwnął na Marte.
-Nie.-szepnelam sama do siebie.-Tylko nie ona.

Dziewczyna podeszła do mężczyzn.

(MARTA)

Podeszłam do szefa i klienta.
-Marta zajmij się panem.-powiedział Bartek
-Ja... Ja nie mogę.-wychlipiałam
-Słucham? Co takiego?
-Mam okres.
-A co mnie to obchodzi?!
-Ja... Bardzo Pana proszę...-jąkałam się i nagle szef zawołał swoich wspólników.
-Pójdziesz z nami maleńka.-powiedział jeden z nich.
-Dobrze, ale chce coś powiedziec Adzie. Żeby się nie denerwowala.
-Idź. Tylko szybko.-burknął szef.
-Ada.-podeszłam do dziewczyny
-Marta. Co się stało?
-Nic nic kochana. Muszę z nimi jechać bo chcą mi coś pokazać. Chcą bym zastąpiła jedną dziewczynę i muszę ją poznać. Nie bój się.
-Nie kłamiesz?
-Oczywiście że nie. Tańcz. Tańcz dalej.
-Idziemy.-warknął jeden ze wspólników
-Do zobaczenia Ada.
-Będę czekała na Ciebie. Trzymaj się.

Dwóch mężczyzn wepchnęło mnie do czarnego samochodu.
-Gdzie mnie wieziecie? Co ze mną zrobicie?-spytalam
-Dowiesz się w swoim czasie.

Po dwudziestu minutach poszliśmy do jakiegoś starego domku w środku lasu. Weszliśmy do środka i zaprowadzili mnie do piwnicy. Wyszli i zamknęli za sobą drzwi.
Było to małe pomieszczenie. Znajdowało się tu tylko łóżko jednoosobowe i mała lampka. Ściany były szare. Zimno tu było.
Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Weszło trzech mężczyzn. Dwoje to byli wspólnicy szefa a ten trzeci to nie wiedziałam kim był.
-Jeżeli mam zginąć to zabijcie mnie od razu.
-O nie maleńka. Najpierw się z tobą zabawimy. A dokładnie to jeden z nas bo my będziemy mieli przyjemność z zabijania Ciebie.-zasmiali się i wyszli. Został tylko jeden, ten którego nie znałam. Jak się okazało był pieprzonym sadystą. Rozebrał mnie zostawiając majtki. Przywiazal do łóżka i zakneblował. Wziął pasek i zaczął mnie z całej siły bic po całym ciele. Nie wiem ile minęło czasu ale byłam pół przytomna gdy przestał to robić. Nie mogłam się ruszać. Wszystko mnie bolało.
-Wstawaj.-krzyknął i ubrał mnie. Wziął mnie na ręce i wrzucił do samochodu gdzie czekali już na nas wspólnicy szefa. Ten sadysta nie jechał z nami. Wrócił do domku.
-Nieźle ją załatwił.-zasmial się jeden.
Jechaliśmy tylko chwilę. Zatrzymaliśmy się i wyszliśmy z samochodu. Poszliśmy w głąb lasu.
-Masz i kop.-podał mi łopatę. Ledwo stałam.-No szybciej!-krzyknął.

Po godzinie kopania jeden z nich zabrał mi przedmiot z rąk. Cały czas płakałam. Kazali mi się ustawić przed dołem.
-Chcesz coś jeszcze powieziec?
-Tak... W moim pokoju jest list zaadresowany do mojej mamy, która wyrzuciła mnie z domu. Napisałam go bo wiedziałam że kiedyś zgine. Dajcie go mojej mamie. Napisałam adres.
-Nie ma sprawy. Zajmiemy się tym.-powiedział i podniósł broń.

Wycelował.

Strzał.

Miłość na ulicyWhere stories live. Discover now