ROZDZIAŁ 20

529 46 1
                                    

Wielki, jasno zielony dom. Dom, w którym wszystko się zaczęło. Dom, w którym przeżyłem nie jedno. Miejsce, w którym są jedne z najstraszniejszych wspomnień.

W ciągu sekundy ukazały mi się przed oczami sceny, gdzie widziałem ojca, który bił mamę i nas, który poinformował mnie i Daniela, że najważniejsza osoba w naszym życiu popełniła samobójstwo. Miałem ochotę go zabić. Patrzeć jak cierpi. Nigdy nie wybacze mu tego co nam zrobił.
-Będę tu czekał.-powiedział mój brat klepiąc mnie po ramieniu.
-Wiem.
-Boisz sie?
-Tak... Jeżeli mnie tam zabiją to znajdź Ade i zajmij się nią.
-Nawet tak nie mów. Ty ją znajdziesz i  zajmiesz się nią.

Podszedłem do ciemnych drzwi i zapukałem. Usłyszałem ciche rozmowy i nagle ktoś otworzył mi drzwi. Tak to był on. Człowiek, którego tak bardzo nienawidzę. Patrzylismy sobie chwilę w oczy po czym on uśmiechnął się do mnie kpiąco.
-Ooo... Kogo ja tu widzę. Po dwóch latach mój synek postanowił mnie odwiedzić. Jak Ty wyrosłeś...
-Zamknij się.!-warnąłem popychając go w głąb domu i zamykając drzwi.
-Trochę grzeczniej do tatusia.-zakpił- A gdzie Daniel? Mój drugi syneczek.
-Co Cię to obchodzi? Gdzie jest Ada?!-wydarłem się na cały dom.
-Ada? Hmm... Ada, Ada, Ada. Aaa... Ona.
-Przestań grać w tą cholerną gre i gadaj gdzie jest?
-Ależ synku. Spokojnie.-powiedział z ironią w głosie. Miałem go już dość.
-Już dawno nie jestem twoim synem, a ty nie jesteś moim ojcem.-powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
-Czyżby? Spójrz na siebie, a potem na mnie.-powiedział i poprowadził mnie do dużego lustra.-Jesteśmy tak podobni do siebie. Ciekawe co Ada powie kiedy mnie zobaczy i skojarzy sobie, że to właśnie ja zabiłem jej matke.-zasmial się.
-Co? Skąd wiesz...
-Ada mnie widziała co pewnie już od niej wiesz... Hmm... Ja także ją widziałem, ale nie pokazałem jej tego.
-Była świadkiem na miejscu zbrodni. Czemu jej nie zabiles?
-Jej ojciec...
-Ona nie ma ojca.-przerwalem
-Ależ ma synku.-odpowiedział, a przez ostanie słowo moja szczęka mocno zacisnęła się przez złość.
-Jak to?
-To on zlecił mi zamordowanie jej matki... Wiedział o nich wszystko. Gdzie mieszkają, czy mają jeszcze kogoś... Nie miał kasy więc jakoś musiał zarobić. Miał udawać troskliwego tatusia, który wrócił po tylu latach i postanowił zająć się dzieckiem... Nie powiem, bardzo sprytny plan. Dlatego więc wiedziałem, że nie muszę zabijać Ady. Jej ojciec po otrzymaniu spadku miał sprzedać tą dziewczynę. Szczerze mówiąc nie wiem gdzie dokładnie, ale można się domyślić, prawda? Miał udawać przed policją, że została porwana i bardzo się o nią martwi... No więc gdy wykonałem swoją robotę zadzwoniłem do tego faceta i poinformowalem że załatwione. Nieźle nam zapłacił. Pojechał od razu do tego domu, ale nie zastał tam dziewczyny. W oddali słyszał tylko głos wyjących syren. Ada mu uciekła. Przestraszył się, że pójdzie na policję, że nas znajdą i że wydamy go że to on nam to zlecił. Więc uciekł znowu za granicę. Cóż... Zaczęliśmy ją szukać i znaleźliśmy. Dziewczyna z gitarą.
-Wtedy pierwszy raz spotkała tego faceta z czarnego samochodu...
-Tak. Powiedziała tobie. Wiedzieliśmy, że nie piśnie słówka, ale musieliśmy ją zabrać żeby mieć pewność.
-Ty gnoju! Gdzie ona jest?-wrzasnąłem i rzuciłem się na niego z pięściami. Zaczęliśmy się szarpać i nagle wbiegł do pokoju jeden z jego wspólników i zaczął mnie bic.
-Zostaw go Bartek... Patrz synku. O to ten facet, któremu twoja dziewczyna zaufała.
-Powiedzialaby mi gdyby on jeszcze czegoś od niej chciał.
-A jednak nie powiedziała.-zasmial się.
-Gdzie ona jest?
-Nie powiemy ci. Nigdy jej już nie zobaczysz. Z tamtąd nie ma ucieczki. Jutro idę ją odwiedzić. Pewnie pozna mnie, no ale cóż. Będzie ciekawie gdy zobaczy morderce swojej mamusi.-powiedział obojętnie
-Nie!
-Co? Nie powiedziałeś swojej dziewczynie, że to twój tatuś zabił jej mamusie chociaż wiedziałeś odkąd ona Ci powiedziała o tych kasztanowych oczach?
-Skąd wiesz, że mi o tym powiedziała?
-Ja wiem wszystko. Ciekawe jak zareaguje, gdy powiem jej że tak długo ją okłamywałeś.
-Nie zrobisz tego!
-Zrobię.
Powiedział i wyrzucił mnie z domu. Ja zacząłem uderzać pięściami w drzwi, ale nic z tego. Daniel od razu do mnie podbiegl i zaczął uspokajać. Gdy wracaliśmy opowiedziałem mu cały przebieg rozmowy.
-Co za skurwiel. Tak w ogóle to czemu nie powiedziałeś Adzie od razu, że to twój tata?
-Bałem się... Bałem się, że mnie zostawi, że ucieknie. Bo przecież jestem synem mordercy jej mamy. Osoby, która była dla niej wszystkim.
-Ale przecież to nie twoja wina.
-Ale jakbyś się czuł gdyby ktoś mnie zabił, a osoba, która mieszka z tobą jest spokrewniona jakoś z tym przestepcom?
-Nie wiem. Trochę trudno by było. I chyba wiem o co ci chodzi. Jesteś tak strasznie podobny do niego... Ona patrząc na Ciebie będzie widziała tamtą noc...
-Właśnie.
-Ale serio nie skojarzyla od razu?-na to pytanie pokrecilem tylko przecząco głową.-Co jeśli naprawdę jej powie?
-Najpierw muszę ją znaleźć. Wiem, że to oni ją zabrali.
-Przeszukajmy jej rzeczy. Może coś znajdziemy.

Całą noc szukaliśmy czegoś co mogłoby się nam przydać. Jako ostatnia rzecz zostały mi jej bordowe spodnie. Zacząłem przeszukiwać kieszenie i znalazłem jakąś wizytówkę.
-Patrz Daniel.-powiedziałem i podałem mu karteczkę.
-Restauracja. No i co?
-Spójrz co jest pod nazwą.
-Bartek. Nazwiska nie ma.
-Właśnie. Tak ma na imię ten facet, który śledził Ade w czarnym aucie.
-Jesteś piewien, że Bartek?
-Tak.-odpowiedzialem stanowczo.-To on. Musimy tam iść.
-Nie znam tej ulicy. To na pewno nie ta dzielnica.
-Spokojnie. Jakoś znajdziemy. Chce jutro jeszcze gdzieś pójść...
-Gdzie?-spytał brat
-Ada mówiła mi kiedyś o pewnej kwiaciarce. Podobno zawsze słuchała jej jak gra i śpiewa i zawsze coś wrzucala do kubeczka i ją chwalila. Ada wkrecila jej kit, że jest za mloda na prace, bo przeważnie zatrudniają od szestanstego roku życia i postanowiła wykorzystać swój talent, by uzbierać na nowy aparat. Mówiła mi, że kwiaciarnia tej kobiety jest tuż za jej ławką, więc myślę, że coś widziała. Może widziała tego faceta...
-Ale skoro wiemy że to on to po co pytać kogoś?-przerwał
-Po co? A po to żeby dowiedzieć się czy Ada weszła do jego samochodu i ile razy jeszcze przyjeżdżał i ją obserwował.
-Rozumiem. Idźmy teraz spać. Dobranoc Paweł.

Miłość na ulicyWhere stories live. Discover now