Cztery lata później
Justyna ma już siedemnaście lat. Pogodzila się ze śmiercią mamy, ale ja niestety nie. Nigdy nie powiedziałem jej co tak naprawdę stało się z jej matką i nie mam zamiaru jej o tym mówić.
Mój ojciec nie został schwytany przez policję ani przeze mnie, ale też od czterech lat go nie widziałem. Słuch o nim zaginął...-Tato!-Justynka krzyknęła schodząc po schodach. Zerknalem na dziewczynę na chwilę. Jest tak podobna do Ady. Do mojej miłości... Szczupła, wysoka brunetka o zielonych oczach. Tak bardzo przypomina mi moją ukochaną.
-Słucham Cię córciu.-odpowiedziałem czytając gazete.
-Mogę iść do Magdy? Ma dziś osiemnaste urodziny.-nastolatka stanęła przy fotelu, na którym siedziałem i chyba wiedziała jaka będzie moja odpowiedź.-Kupilam juz prezent.
-Nie.-odpowiedziałem stanowczo.
-Tato, dlaczego? Nigdy mnie nigdzie nie wypuszczasz. Od śmierci mamy mam wrażenie, że najlepiej to byś mnie zamknął w domu i nie wpuszczal do mnie nikogo. Ja chce wyjść do ludzi, a nie siedzieć całe życie w domu... Proszę.-mówiła.
Szczerze mówiąc to mnie zaskoczyła. I to bardzo. Nigdy nie negocjowala ze mną. Mówiłem "nie" i nie było gadania. Szanowala to.
-Nigdzie nie pójdziesz.-złożyłem i odłożyłem gazete na stolik.
-Nie masz prawa zabraniac mi spotykania się ze znajomymi. Poza tym Ty też mógłbyś czasem gdzieś wyjść, a nie siedzisz całymi dniami w domu.-zdenerwowala się.-Minęły cztery lata od śmierci mamy. Znajdź jakąś kobietę. Zakochaj się do cholery i poukladaj sobie życie na nowo.
-Nie mów tak. Rozumiesz?!-wstałem i krzyknalem. Zobaczyłem strach w jej oczach. Nigdy na nią nie krzyczalem.
-O dziewiętnastej wychodzę.-poinformowała mnie i poszła na górę.
-Nie ma mowy. I wracaj tu bo ja jeszcze nie skończyłem!-krzyknalem za nią.
-Ale ja skończyłam.-odkrzyknela i pobiegla do swojego pokoju.
-Cholera.-mruknąłem pod nosem.
-Co tam staruszku?-do domu wszedł Damian i podrzucal jabłko, które pewnie zerwał z jabłoni w ogrodzie.-Nie radzisz sobie z dojrzewajacą nastolatką?-zasmial się i poszedł do kuchni, a ja za nim.
-Nie masz własnego domu?-warknalem.-Pracujesz dziś przecież.
-Stary, wolne mam dzisiaj przecież. A moja poszła do koleżanki więc też musiałem gdzieś iść. Nie będę siedział w domu sam. To jak tam? O co poszło tym razem?-oparł się o blat plecami i zaczął gryźć owoc.
-Chciała iść na osiemnastkę do koleżanki...-zacząłem i przerwalem.
-I? -dociekal mój brat.
-I się nie zgodziłem.-wzruszylem ramionami.
-Ona ma siedemnaście lat. Za trzy miesiące skończy osiemnaście. Nie możesz jej więzić w domu. Daj jej się wyszalec.-Damian wyrzucił ogryzek do śmietnika.-Nawet chłopaka nie miała nigdy.
-Nie zaryzykuje. Nie chce żeby coś jej sie stało.-wyjaśniłem.
-Po ojcu słuch zaginął. Nie ma go. Pozwól jej do cholery. No chyba że chcesz mieć złe stosunki z córką. To co wybierasz?-uśmiechnął się do mnie ironicznie. Znal moją odpowiedz.- My sobie wypijemy jakieś piwko i obejrzymy mecz, a Justyna pójdzie na urodziny. To będzie jej pierwsze takie wyjście. Zobaczysz jaka będzie szczęśliwa.
-Dobra. Justyna!-krzyknalem.
-Co?-po chwili dziewczyna była już w kuchni.
-Możesz iść. Ale o dwudziestej drugiej w domu.
-Dwudziesta czwarta.-oburzyla się.
-Ni...-zacząłem.
-Jest okej. Ale się nie spoznij.-Damian puścił oczko mojej córce, która sie usmiechnela, a ja pokrecilem głową.
-Bądź punktualnie w domu.-przypomniałem.
YOU ARE READING
Miłość na ulicy
Teen FictionAda ma piętnaście lat kiedy jej matka zostaje zamordowana i ma trafić do domu dziecka. Ucieka na ulice gdzie poznaje starszego o dwa lata Pawła, który wtajemnicza ją w życie na ulicy. Akcja rozgrywa się w Warszawie.