(ADA)
Gdy się obudziłam zobaczyłam siedzącego obok mnie Pawła gładzącego moje włosy. Był smutny.
-Co się stało?-spytałam zaspanym głosem.
-Przepraszam.
-C-co? Za co ty mnie przepraszasz? O co ci chodzi?
-Przepraszam że nie mogę wam zapewnić godnych warunków.-powiedział i spuscił wzrok.
-Wiesz jaka jest sytacja. Nie możesz tego zrobić, ale wiem że zrobisz dla nas wszystko.
-Tak... Myślę, że...
-Poczekajmy jeszcze miesiąc.-wtrąciłam. Wiedziałam że chce zacząć szukać pomocy. Wiem, nie powinnam czekać tak długo. Nie wiadomo czy dziecku nic nie jest. Może i to jest nieodpowiedzialne z mojej strony, ale boję się. Boję się tego co będzie dalej z nami. Czy rozdzielą mnie i Pawła... I Daniela, czy może zabiorą mi dziecko... Nie przeżyłabym tego. Są dla mnie jedyną rodziną. Jedynym oparciem. Kocham ich.-Naprawdę?-spytał niepewnie.
-Tak. Kocham Cię Paweł.
-Ja Ciebie też kocham.-powiedział i pocałował mnie.
Postanowiliśmy sie przejść po mieście. Rozmawialiśmy i smialismy się trzymając się za ręce.
-Ada?-usłyszałam znajomy glos dziewczyny.
-Alicja? Co Ty tu robisz?-spytałam niepewnie (mowa o Alicji jest w pierwszym rozdziale)
-Co Ty tu robisz do jasnej cholery.-warknęła.
-Ja... Ja.-zaczęłam się jąkać.
-Myślałam że nie żyjesz a Ty sobie chodzisz po ulicy i bawisz się w najlepsze.-krzyknęła.
-To nie tak...
-Kto to?-spytał zdezorientowany Paweł.
-To...
-Jestem jej przyjaciółką.-przerwała mi.-A raczej byłam bo nie dawała znaku życia przez rok. Gdzie Ty się podziewalas? Martwilam się.
-Mieszkamy na ulicy.-wyrzuciłam w końcu z siebie. Usta Alicji lekko się otworzyły.-Paweł mi pomógł gdy zabili moją mamę.
-Znam tę historię...-dziewczyna gwałtownie zbladła.
-Mój tata zlecił im to.-wyjasniłam. Spojrzała na mnie wspolczująco.
-Są już w więzieniu.
-Wiem.-odparłam, a między nami zapadła głucha cisza.
-Jestes w ciąży?-spytała nagle.
-Tak.-powiedziałam cicho.
-Ty gnojku!-wrzasnela dziewczyna.- Zrobiłeś jej dziecko?
-Alicja.-warknęłam.-Musimy już iść. Cześć.
-Czekaj. Potrzebujecie pomocy. Jesteś w ciąży.
-Wiem. Znajdziemy kogoś. Ale jeszcze nie teraz. Obiecaj, że nikomu nie powiesz że mnie widziałaś.
-Ale...
-Obiecaj.
-Zgoda. A... A ten prawnik?
-Mówił ci coś?
-Nie. Powiedział że Cię nie widział. Ale jakoś dziwnie się zachowywał. Byłaś u niego, prawda?
-Tak. W sprawie spadku.
-Rozumiem.
-Do zobaczenia Alicjo.-usmiechnelam się smutno.
-Zobaczymy się jeszcze?-spytała a ja kiwnęłam twierdząco głową. Podeszłam do Pawła i wróciliśmy do magazynu.-Cześć.-uśmiechnął sie szeroko Daniel.- Paweł, gadałeś z Adą?
-Tak.-zaczął mój chłopak.
-Co postanowiliscie?-zwrócił się do nas.
-Poczekamy jeszcze miesiąc.-odpowiedziałam.
-Na co Wy chcecie czekać, co? Jesteś w ciąży do cholery!-wrzasnął.
-Uspokój się!-krzyknął Paweł.
-Oboje się zamknijcie.-wtrąciłam.
-Przepraszam, ale nie możecie z tym czekać. Nie wiadomo co z dzieckiem. To niebezpieczne.Spojrzelismy na siebie z Pawłem. Daniel miał rację. Jak mogłam podjąć tak głupią decyzję.
-Kochanie...-zaczął Paweł.
-Wiem. Zgadzam się.
-Więc idźmy już. Teraz.-mruknął Daniel i zaczął pakować swoje rzeczy. Wraz z moim chłopakiem zrobiliśmy to samo. Miałam łzy w oczach przez cały ten czas.Staliśmy przed ogromnym budynkiem z torbami w ręku. Dom dziecka. Boże. Boże. Boże. Mój oddech przyspieszył. Zaczęłam cała drżeć.
-Nie bój się.-szepnął mi do ucha Paweł.-Przejdziemy przez to razem.-kiwnęłam głową i chwycilam rękę chłopaka. Przełknełam głośno sline i zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła nam mloda wesoła kobieta, a ja rozpłakałam się na dobre.
YOU ARE READING
Miłość na ulicy
Teen FictionAda ma piętnaście lat kiedy jej matka zostaje zamordowana i ma trafić do domu dziecka. Ucieka na ulice gdzie poznaje starszego o dwa lata Pawła, który wtajemnicza ją w życie na ulicy. Akcja rozgrywa się w Warszawie.