ROZDZIAŁ 36

410 43 0
                                    

-Cześć miśki.-do naszego domu wparowal Damian.

-Cześć braciszku.-odpwoedzial Paweł.

-Heej.-krzyknelam z kuchni.-Masz ochotę na spaghetti?

-Pewnie.-odkrzyknal Damian.-Wiecie co dzisiaj jest?

-Rocznica naszego ślubu.-odpowiedział mój mąż.

-No właśnie. Blanka z Filipem zarezerwowali wam stolik w pewnej restauracji.

-Po co?-wyszłam z kuchni.

-Żebyście mogli pobyć trochę razem. Tylko Ty i Paweł.-odpowiedział zabawnie poruszając brwiami.

-Nigdzie nie idziemy.-powiedział stanowczo Paweł.

-Idziecie. Blanka kazała mi przyjść i zająć się Justyną.

-Nie możemy...-zaczęłam.

-Dajcie spokój. Od dwóch miesięcy nic się nie dzieje. Ojciec uciekł z więzienia, ale najwyraźniej odpuścił sobie nas.

-Może masz rację.-powiedziałam.

-Właśnie.-chłopak klasnął w dłonie.

-Czy Wy do reszty zgupieliście?!-krzyknął Paweł.-Nigdy nie wiadomo kiedy zaatakuje.

-Och przestań. Będziecie się całe życie ukrywać?-Damian podniósł głos.

-No nie.-odpowiedział.-Eh... Może masz rację.

-Oczywiście ze mam. O dziewietnastej macie już być w tej restauracji. Masz tu adres.-podał mi małą karteczkę.

-Dzięki. Ale mamy tylko godzinę. Nałóż spaghetti dla Justynki i dla siebie. Ja idę się szykować.-pobieglam szybko na górę.
Wzięłam szybki prysznic. Wysuszylam włosy i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Założyłam czarną sukienkę do kolan i czarne szpilki i jeszcze uczesalam włosy w koka. Popatrzylam na zegarek. Osiemnasta pięćdziesiąt.
Szybko zbieglam na dół. Paweł już czekał.

-Myślałem że nigdy stamtąd nie zejdziesz.-zasmial się.

-Źle myślałeś. Justynka!-krzyknelam.-Idziemy!

-Dobra mamo.-dziewczynka podbiegla do mnie i pocalowala w policzek.

-Słuchaj się wujka.-powiedział Paweł.

-Tatoo.-jęknęła.-Wiem. Idzcie juz.-zasmiala się.

***
Restauracja była piękna. Zajęliśmy miejsce dalej od innych ludzi. Cały wieczór rozmawialiśmy i smialismy się. Ostatnim razem spędzaliśmy tak czas przed naszym ślubem. Już zapomniałam jak to jest.
Koło dwudziestej drugiej wyszliśmy i teraz spacerujemy po Warszawie trzymając się za ręce. Nagle poczułam coś dziwnego. Jakby ktoś na nas patrzył. Rozejrzałam się dookoła i nikogo nie zobaczyłam.

-Wszystko dobrze?-spytał Paweł.

-Tak tak. Tylko...-nagle przerwałam gdy usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Gwałtownie się odwróciłam. Za nami szła zakapturzona postać.-Paweł.-szepnelam.

-Spokojnie.-wiedział o co mi chodzi. Za chwilę kawałek przed nami stanął czarny, duży samochód. Paweł chwycił mnie mocniej za rękę i trochę przyspieszył. Tylne drzwi od samochodu otworzyły się.

-Przepraszam.-z auta wyłonił się napakowany mężczyzna.-Wiedzą może państwo...-przeszliśmy do tego faceta.-gdzie jest ulica...-kontynuował, ale poczułam silne uderzenie i straciłam przytomność.

Paweł

Facet, który uderzył Ade wziął ją na ręce i wrzucił do bagażnika. Chciałem się na niego rzucić, ratować moją żonę, ale dwóch napakowanych kolesi wyskoczylo z samochodu i przytrzymali mnie. Potem podszedł trzeci i zaczął mnie bic po twarzy i brzuchu. Nie mogłem się bronić, ponieważ tamtych dwóch mnie trzymało. Zacząłem krzyczeć, ale ktoś uderzył mnie mocno w tył głowy i stracilem przytomność.

Miłość na ulicyWhere stories live. Discover now