(ADA)
Rano obudziłam się sama, nie było Pawła, ale zostawił swój śpiwór i szczoteczkę, więc mnie nie zostawił. Postanowiłam pójść do sklepu i kupić coś do jedzenia. Szybko się ogarnęłam i poszłam po dwie kawy i pięć kanapek. Gdy już wróciłam Paweł siedział na ziemi i przeliczał drobne.
-Cześć.-krzyknęłam i uśmiechnęłam się do niego, a on tylko na mnie spojrzał i się nie odezwał.-Mam coś dla nas.
-Miałem nadzieję, że już sobie poszłaś. Co masz?
-Kawę i kanapki.-powiedziałam i postawiłam obok niego kubek i podałam trzy kanapki
-Dzięki.-popatrzył na mnie wyraźnie zdziwiony moim gestem i zaczął jeść. Musiał być bardzo głodny, bo nim się obejrzałam miał już wszystko zjedzone.
-Nie ma za co. Co dziś robimy?
-My? Nie powinnaś już sobie iść?
-No jeśli ci to nie przeszkadza to posiedzę sobie jeszcze trochę u ciebie.
-Jak sobie chcesz. Idę dziś na basen, idziesz też?
-Basen? Będziemy pływać?
-Nie. Pójdziemy się umyć i wyprać ubrania, Potem szybko do torby i rozwiesimy je tu.- wskazał ręką na linkę zawieszoną na całą szerokość pomieszczenia
-A ludzie? Zorientują się, że coś jest nie tak. I skąd masz pieniądze na to?
-Uzbierałem siedem złoty, wystarczy. A ludzie? Nimi się nie przejmuj, oni mają wszystko gdzieś i nie wtrącają się w życie innych. Dokończ tą kanapkę i się zbieraj.
-Już już, ale poczekaj, bo ta torba jest ciężka.
-Daj mi ją. Jak wrócimy to zobaczę co tam masz.
Po dziesięciu minutach dotarliśmy na basen gdzie kupiliśmy bilet i każdy poszedł do swojej szatni. Rozebrałam się i przygotowałam czyste ubrania, a następnie poszłam się wykąpać. Pod prysznicem stałam jakieś dwadzieścia minut, bardzo mi tego brakowało. Gdy już się ubrałam wyszłam z szatni, by wysuszyć włosy. Tam zastałam Pawła, który wyglądał zabójczo. Nie miał już zarostu, był ubrany w dresy zwężane w łydkach i czarną koszulkę.
-Długo na mnie czekasz?-spytałam, gdy zaczęłam już suszyć włosy
-Nie, tylko chwilę.
-Super. Możemy już iść.-powiedziałam, gdy już wysuszyłam włosy.-Weźmiesz moją torbę? Bardzo proszę.
-Dawaj ją.
-Dzięki.
Całą drogę szliśmy w ciszy. W sumie nie wiem o czym miałabym z nim rozmawiać. Miałam zapytać jak się czuje? Jest bezdomny, nie ma domu. Przecież wiadomo, że beznadziejnie.
Gdy byliśmy już na miejscu Paweł nie oddał mi torby tylko zaczął patrzeć co w niej mam.
-Co ty robisz?-spytałam
-Ciuchy, bielizna, telefon, kasa, szczoteczka do zębów, grzebień, książka i zeszyt? Po co ci to?
-Książkę wzięłam na zabicie nudy...
-Uwierz, że nie będzie ci się tu nudziło, a zeszyt?
-Tam mam spisane wszystkie kontakty. A właśnie jeśli o to chodzi to jest gdzieś w pobliżu budka telefoniczna?
-Jest. Tuż za rogiem koło przystanku. A co?
-Muszę do kogoś zadzwonić. Chce się dowiedzieć kiedy będzie pogrzeb mojej mamy.
-A, okej. Chcesz bym poszedł z tobą?-zapytał, a ja szczerze mówiąc bardzo się zdziwiłam, bo myślałam, że mnie nie lubi.
-Jeśli ci to nie przeszkadza to możesz. Chyba lepiej bym się czuła gdyby ktoś tam ze mną był.
-Nie ma sprawy.
Potem poszłam do budki, by wykonać telefon do znajomego prawnika mojej mamy.
-Dzień dobry panu, z tej strony Ada. Chciałam się dowiedzieć kiedy jest pogrzeb mamy.
-Witaj kochana, pogrzeb jest jutro. Trochę późno, bo musieli zrobić jeszcze sekcje zwłok. Pytali o ciebie. Powiedziałem, że cię nie widziałem i nie wiem gdzie jesteś. Wszystko dobrze u ciebie?
-Tak, mam gdzie mieszkać. Proszę się nie martwić. Do widzenia.-powiedziałam i rozłączyłam się.
Cześć. Przez tydzień niestety nie będę nic dodawala bo wyjeżdżam, ale jak wrócę to postaram się jak najszybciej coś napisać.
Pozdrawiam Julia. :*
YOU ARE READING
Miłość na ulicy
Teen FictionAda ma piętnaście lat kiedy jej matka zostaje zamordowana i ma trafić do domu dziecka. Ucieka na ulice gdzie poznaje starszego o dwa lata Pawła, który wtajemnicza ją w życie na ulicy. Akcja rozgrywa się w Warszawie.