(PAWEŁ)
-Wstawaj Daniel. Ada już dawno poszła pracować, a my jeszcze śpimy.-powiedziałem szturchając brata w bok.
-Jeszcze chwilkę.-odpowiedział zaspanym głosem.
-Nie ma chwilki. Chodź już.
-No dobra niech Ci będzie.-mruknął i niechętnie wstał.-O której dziś wracasz?
-Jakoś wieczorem.
-Spoko.Po godzinie poszedłem do pracy. Było nawet przyjemnie. Dużo ludzi. Ładna pogoda, ale oczywiście nie mogło tak zostać do jutra. Nie nie. Zawsze musi się coś zepsuć. Wieczorem zaczął padać deszcz.
-Cholera. Nie dość że zimno to jeszcze to.-warknąłem sam do siebie.
Spakowałem rzeczy i wróciłem do domu. Daniel już był, ale Ady nie widziałem.
-Ada już przyszła?
-Wrocilem godzinę temu i jeszcze jej nie było.
-Powinna już wrócić. Jest późno, a wyszła bardzo wcześnie.-stwierdziłem.
-Może poszła jeszcze się przejść?
-W taką pogodę? Pomysl. A jeśli coś jej się stało?
-Przesadzasz. Na pewno nic jej nie jest.
-Martwię się. A jeśli ten facet coś jej zrobił? No przecież wspólnicy ojca ostrzegali Cię.-gdy to powiedziałem Daniel od razu wstał i zaczął nerwowo chodzić po magazynie.
-No ale przecież w biały dzień by ją zabrali? Nie to nie możliwe. Są sprytni. Nie zrobiliby jej czegoś na środku ulicy.
-No ale przecież już dawno byłaby w domu. Przed wyjściem powiedziała mi, że im szybciej pójdzie tym szybciej wróci. Wiec...
-Spokojnie. Nie możemy panikować. Trzeba pomyśleć.
-Patrz.-wskazałem palcem na gitarę, która była oparta o jeden z kartonów.
-Gitara. I co?
-Jak to co? Głupi jesteś. Przecież Ada na niej gra. A skoro gitara jest tu to gdzie jest ona?
-Nie wzięła jej?-spytał mój brat, a mi przypomniała się sytuacja z rana.
-Wychodziła bez niej. Ale zatrzymałem ją i powiedziałem żeby nie zapomniała gitary. Potem zasnąłem. Ale czemu ona do cholery jej nie wzięła?
-Emmm... A może...
-Może?
-Może postanowiła odejść od nas?
-Ada nigdy by mi tego nie zrobiła, rozumiesz? Nigdy!-wrzasnąłem.
-Dobrze. Spokojnie.-powiedział łagodnym głosem, a między nami zapadła głucha cisza.
-Idę do ojca.-poinformowalem nagle
-Co? Ty kretynie! Zwariowałeś!
-To przez niego nie ma mojej Ady.
-On Cię zabije. Przecież to przestępca.
-Nie obchodzi mnie to. Muszę wiedzieć co się stało i przyprowadzic Ade z powrotem.
-Nie pozwalam Ci. Słyszysz co do Ciebie mówię?!
-Nie możesz mi zabronić tego.
-On jest silniejszy, sprytniejszy i ma tych swoich kolegow. Nie masz szans. To morderca.
-Kurwa, dzięki że tak we mnie wierzysz braciszku. Idę i koniec.
-Skąd wiesz, że są w tamtym domu co wtedy? Minęły dwa lata.
-Na pewno są. To dobra kryjówka.
-Idę z tobą.
-Nie.-powiedziałem stanowczo.-Jesteś za młody.
-Już dawno temu dorosłem. Życie mnie do tego zmusiło i dobrze o tym wiesz. Nie zostawię Cię samego, bo do cholery mam tylko Ciebie.
-Nic mi nie będzie.
-Ty chyba nie rozumiesz co do Ciebie mówię. Słuchasz ty mnie w ogóle?
-Oczywiście, że tak. Idę sam. Jeżeli za dwie godziny nie wrócę to możesz mnie zacząć szukać.
-No świetnie naprawdę. Mam inny pomysł. Idźmy razem. Ja poczekam przed domem, a Ty tam wejdziesz jak już tak bardzo chcesz i się uparłeś. Czemu Ty nigdy nie odpuszczasz?
-Widzę, że Ty też nie, co?-zaśmiałem się.-Chodź. Nie traćmy czasu.
YOU ARE READING
Miłość na ulicy
Teen FictionAda ma piętnaście lat kiedy jej matka zostaje zamordowana i ma trafić do domu dziecka. Ucieka na ulice gdzie poznaje starszego o dwa lata Pawła, który wtajemnicza ją w życie na ulicy. Akcja rozgrywa się w Warszawie.