ROZDZIAŁ 26

493 49 3
                                    

Cały następny dzień czekałam na Martę. Jest już popołudnie a jej nadal nie ma.
-Natalia. Co z Martą?
-Zabili ją.-powiedziała obojętnie.
-Nie! Nie zabili jej. Ona mówiła że chcą jej coś pokazać.
-I Ty w to oczywiście uwierzylas. Ale Ty jesteś naiwna.-zaśmiała się. Nie odezwalam się do niej ani słowem. Wyszłam na sale gdzie byli wszyscy goście. Później zobaczyłam jak dwóch wspólników szefa wchodzi do restauracji. Zbieglam szybko do nich i zaczęłam krzyczeć na całe pomieszczenie.
-Gdzie Marta? Gdzie ona jest? Zabiliscie ją wy skurwysyny!
-Zamknij się!-wrzasnął jeden z nich. A wszyscy goście nas obserwowali. Chwycił mnie za ramie i zaprowadził do gabinetu szefa.
-O co chodzi?-spytał.
-Darła się na całą salę że zabilismy Marte.
-Bo zabilismy. A co ty myslalas Ada? Serio uwierzylas w jej kłamstwa?
-Ale... Ale ona... Dlaczego jej to zrobiliście?
-Szefie ona mówiła o jakimś liście do jej matki. Ta Marta. Jest podobno w jej pokoju. Chciała żebyśmy wysłali go do jej mamy.
-Zróbcie to. I wyprowadzcie Ade stąd. Niech pracuje dalej. Jeszcze jedna taka akcja to pożałujesz.
-Dobrze szefie.

Wróciłam na kuchnie. Byłam cała zapłakana. Marta nikomu nie zawiniła.
-Ogarnij się dziewczyno.-powiedziała Natalia.
-Ale oni ją zabili.-wychlipiałam
-To było wiadome od początku.

(FILIP)

Nastał wieczór. Cała akcję mieliśmy zaplanowaną. Blanka miała podrywac ochronę, a potem Damian i Paweł mieli ich załatwić. Ja mam wejść do restauracji i udawać klienta a potem zabrać Ade.
-Dobra. Idę.-powiedziałem do reszty.

Wspólnicy tego pieprzonego mordercy wpuscili mnie bez problemu. Usiadłem na jednym z foteli i szukałem Ady. Jest. Tanczyla. Oczy miała we łzach. Podszedłem do ich szefa.
-Chce tamtą.-wskazałem ręką na Ade
-Oczywiście.-poweodzial i ją zawołał.-Zajmij się panem.
-Dobrze.-odpowiedziała smutno.

Zaprowadziła mnie do pomieszczenia gdzie było tylko łóżko. Ściany były pomalowane na czerwono.
-Ja...-zaczęła
-Spokojnie. Mam na imię Filip. Jestem kuzynem Pawła i Damiana. Oni czekają już na Ciebie na zewnątrz. Chodź musimy uciekać.
-Co? To Paweł mnie szuka?
-No pewnie. Kocha Cię więc dlaczego miałby tego nie robić?
-Kocha mnie...-szepnęła
-Chodź.-powiedziałem i chwycilem ją za rękę i szybko wyszliśmy z pokoju. Kierowalismy się do wyjścia.
-Ej Ty. Stój!-wrzasnął ich szef. Ada się odwróciła a ja zobaczyłem jak jedna z dziewczyn atakuje go.
-Natalia!-krzyknęła Ada
-Chodź nie ma czasu.-powiedziałem i wziąłem ją na ręce.

Na zewnątrz ochroniarze leżeli nie przypomni na ulicy. Pobiegłem w stronę swojego samochodu i posadzilem w nim Ade. Czekali na nas już Paweł, Damian i Blanka.
-No nareszcie. Co jej jest?-spytał spanikowany Paweł
-Nic. Za dużo emocji pewnie. Po prostu zemdlała. Jedziemy do nas. Blanka dzwoń na policję ale nie podawaj naszych nazwisk.
-Dobrze.

Po trzydziestu minutach byliśmy pod moim i Blanki domem. Paweł wziął na ręce Ade i wszedł do domu.
-Zanies ją do sypialni. Musi odpocząć.-powiedziałem i tak zrobił.

Miłość na ulicyWhere stories live. Discover now