ROZDZIAŁ 28

480 47 2
                                    

-Spakowana?-spytał Paweł.
-Tak.-odpowiedziałam cicho.
-Coś się stało?
-Nie jest dobrze.
-Poradzimy sobie kochanie.-powiedział i pocałował mnie w policzek.

Dwa miesiące później.

Byliśmy już w magazynie. Pawel martwi się o mnie. Wiem o tym. Cały czas pyta dlaczego jestem smutna i bez życia. Położyłam się i zamknęłam oczy. Nie byłam zmęczona, ale nie chciałam z nikim gadać.

-Wiem że nie śpisz. Powiedz mi w końcu o co chodzi.-zdenerwował się Paweł.
-Nie.
-Mów do cholery.
-Dobrze, powiem. Widzę w tobie morderce. Twojego ojca.
-Co? Przecież nie jestem mordercą! Nie zabiłem twojej mamy. Jak możesz tak mówić.-wrzasnął na mnie.
-Nie krzycz!
-Dobrze, ale proszę Cię Ada. Zastanów się nad tym co mówisz. Przecież nie jestem jak on.
-Ale ja ciągle myślę o tym. Gdy na Ciebie patrzę od razu widzę Twojego tatę. Jesteście tak bardzo do siebie podobni.
-Kochanie...-powiedział i podszedł do mnie po czym przytulił mnie mocno. Wyrwałam się i wstałam.
-Nie Paweł.-zrobiłam krok w tył. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Zaczął podchodzić do mnie, a ja się odsuwałam.
-Nie płacz, proszę. Będzie dobrze.-uspokajał mnie. Zaczęłam kręcić przecząco głową i wybiegłam z magazynu.

(Paweł)

Stałem jak wryty i patrzyłem w drzwi od magazynu. Odeszła. Uciekła ode mnie. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nie mogłeś się ruszyć. Po prostu stałem i patrzyłem przed siebie. Nagle do pomieszczenia wszedł Daniel.
-Co się tak gapisz?-spytał mój brat.
-Ada... Ona... Ona poszła... Wybiegła... Powiedziała że przypominam jej... Ojca.-zacząłem się jąkać.
-Co? Jak to wybiegla? Gdzie poszła?-Daniel zaczął zasypywac mnie pytaniami a ja nie wiedziałem co mam powiedzieć.
-Ja... Ja nie wiem... Nie wiem...
-Stary!-krzyknął.-Ogarnij się. Musisz ją znaleźć.

Po jego słowach wybieglem z magazynu. Daniel ma rację. Muszę ją odnaleźć. Zaczęło padać. Nie nie padać... Zaczęło lać. Oby Ada sie nie przeziębiła. Biegłem i pytałem ludzi czy widzieli moją Ade.

-Przepraszam? Widziała Pani wysoką brunetke? Ma długie włosy. -zwróciłem się do niskiej kobiety.
-Nie nie widziałam.
-Na pewno? Na pewno nikogo Pani nie widziała?
-Nie, przykro mi.
-Dobrze.

-A pan? Widział pan brunetke? Wysoką, szczupłą dziewczynę?-pytałem w panice młodego mężczyznę.
-Nie, spieszy mi się.
-Ale...
-Do widzenia.

-Boże Boże Boże.-gadałem sam do siebie-A może pan? Widział pan taka wysoką, szczupłą brunetke?
-Nie.
-Ale na pewno?
-Na pewno.

Usiadłem zrezygnowany na krawężniku. Zakryłem twarz w dłoniach. Zacząłem płakać. Tak... Bardzo rzadko płacze. Nie mogę jej stracić. Kocham ją.

-Przepraszam?-spytała starsza kobieta i złapała mnie za ramie.
-Słucham?
-Szukasz takiej ładnej brunetki?
-Tak! Widziała ją Pani? -krzyknalem i wstałem.
-Płakała.
-Wiem wiem. Ale gdzie pobiegła?! Błagam niech pani mi powie.
-Pobiegła tamtą uliczką.-wskazała ręką na zakręt.-Nie wiem gdzie poszła dalej.
-Dziękuję Pani. Dziękuję.-powiedziałem i przytulilem ją.
-Och synku, spokojnie. A teraz biegnij do niej, bo była bardzo smutna.
-Dobrze, dobrze. Dziękuję.

Pobiegłem we wskazanym kierunku. Zobaczyłem ją w oddali jak siedziała na ławce i płakała. Miała twarz schowaną w dłoniach.

-Ada?-usiadłem obok niej i położyłem rękę na jej ramieniu.
-Przepraszam Paweł. Przepraszam.-zaczęła płakać jeszcze bardziej i mocno się do mnie przytulila.
-Już dobrze kochanie. Już dobrze.-uspokajałem ją.
-Wiesz co?-spytała nadal wtulona w mój tors.
-Hmm?
-Wcale nie jesteś aż tak podobny do swojego ojca. Jesteś inny. Nie patrzysz na ludzi z kpiną i nienawiścią. Nie jesteś tak obojętny jak on. Ty patrzysz na innych z troską i masz w sobie wiele miłości. On nie miał.
-Dziękuję Ada. Nie odchodz ode mnie. Nigdy mnie już nie zostawiaj.
-Obiecuję. Zawsze będę z tobą. Kocham Cię Paweł.
-Ja Ciebie też skarbie. I naszego maluszka.

Miłość na ulicyWhere stories live. Discover now