Wieczorem zaczęłam się pakować. Trochę dziś zarobiłam. Jestem z siebie zadowolona. Paweł też pewnie będzie. Skierowalam się w stronę domu, gdy podjechało czarne, znajome mi auto. Przyśpieszyłam kroku. Usłyszałam jak ktoś wychodzi z samochodu.
-Stoj!-krzyknął
-Nie! Niech da mi pan spokój.
-Powiedziałem stój!-ponownie uniósł głos i szarpnął mnie za ramię.
-Ała!-wrzasnęłam-Odwal się ode mnie.
-Trochę grzeczniej.-warknął.-Mam propozycję.
-W dupie mam jakieś Pana propozycje.
-Ta może Ci się spodobać.-powiedział z głupim usmieszkiem na ustach.
-Nie. Wracam do domu. Do widzenia.
-Ty nie masz domu.- zasmiał się.
-Oczywiście, że mam.
-Jeśli tą starą fabrykę nazywasz domem to okej.
-Skąd pan wie?
-Obserwuję Cię od jakiegoś czasu.
-Pan jest nienormalny. Odczep się zboczencu.-zaczęłam biec
-Moja oferta może ci się spodobać. Twojemu chłoptasiowi zresztą też.
-Skąd Ty...-odwrocilam się
-Nie Ty tylko pan. Już mówiłem że Cię obserwuję. Wysłuchaj mojej propozycji to dam Ci spokój. I uśmiechnij się trochę, bo kwiaciarka ciągle się na nas gapi. Jeszcze zacznie gadać głupoty.-powiedział i podszedł do mnie
-A co? Boi się pan?-spytalam i spojrzałam na jego zielone oczy.
-Nie. Chcesz wiedziec co mam ci do zaproponowania?
-Okej. Niech pan mówi.
-Mam restaurację i potrzebuje kogoś na zmywak. Trochę zarobisz i aż tak bardzo się nie przemęczysz. Co Ty na to?
-I tak po prostu daje mi pan pracę? Nieznajomej?
-Chce pomóc. Ale jeśli nie...-powiedział i poszedł w stronę samochodu
-Moment!-krzyknelam za nim.-Niech pan poczeka.-może to co właśnie zrobiłam było nieodpowiedzialne, bo przecież go nie znałam ale jednak te pieniądze są mi bardzo potrzebne.
-Hmm?
-Nie powie pan nikomu, że nie mam domu?
-Nie.
-Czemu chce mi pan pomóc.
-Nie tylko tobie pomagam. U mnie pracują same kobiety, które były bezdomne. Pomogłem im więc tobie też chce.
-Dlaczego?
-A dlaczego nie? Hmm? Nie pomoglabys dziewczynie, która nie ma dachu nad głową, a jest zdolną młodą kobietą?
-Nie wiem.
-Ale ja wiem. Masz moją wizytówkę. Zadzwoń lub przyjdź do tej restauracji jak się już zdecydujesz. Powiesz, że chcesz gadać z szefem jeśli mnie nie zastaniesz. Tylko nie mow nic swojemu chłopakowi.
-Czemu? Ma pan coś do ukrycia?
-Nie. Jak chcesz to mu powiedz.-zasmiał się.-Myślałem, że mu zrobisz taką niespodziankę.
-Zrobię co uznam za stosowne. Do widzenia.-pozegnalam się i wróciłam do domu.(NIEZNAJOMY- BARTEK)
Ale ta mała jest naiwna. Od razu gdy poszła w swoją stronę zadzwoniłem do szefa.
-Siema Andrzej.-powiedziałem
-Załatwiłeś?
-No pewnie.
-Co jej powiedziałeś?
-To co każdej oczywiście. Praca na zmywaku. Wszystkie te dziewczyny są strasznie naiwna.
-Albo ty przekonujący. Mówiłeś jej żeby nikomu nie mówiła? A jeśli powie Pawłowi?
-Nie powie. Powiedziałem jej że nie musi tego ukrywać. Odpowiedziała, że zrobi to co uzna za stosowne. Znam się na ludziach. Nie piśnie ani słówka.
-Mam nadzieję Bartek. Zbijemy na niej fortunę. Piękna, młoda, zgrabna. Wszyscy się na nią rzucą.
-Oby. Będą ją szukać. Wiesz o tym, prawda?
-Nie znajdą jej. Zobaczysz.-zasmiał się.-Wracaj już. Do zobaczenia.
-Dobra. Pa.-rozłączyłem się i pojechałem jeszcze by zajrzeć do "restauracji".
YOU ARE READING
Miłość na ulicy
Teen FictionAda ma piętnaście lat kiedy jej matka zostaje zamordowana i ma trafić do domu dziecka. Ucieka na ulice gdzie poznaje starszego o dwa lata Pawła, który wtajemnicza ją w życie na ulicy. Akcja rozgrywa się w Warszawie.