Po południu, kiedy pani doktor stwierdziła iż wszystko ze mną w najlepszym porządku mogłam nareszcie wrócić do domu. Ze szpitala odebrała mnie moja ciocia. Strasznie przeżywała, że mogło mi się stać coś o wiele gorszego. Trochę ponarzekała na nieuważnych młodych kierowców a ja ucięłam wszystko tekstem Edwarta Cullena - nie ma krwi nie ma żalu.
Przeżyłam, jestem tylko trochę posiniaczona i łupie mnie w bani ale pewnie do jutra przejdzie. Idealny pierwszy weekend w legendarnym Los Angeles.
Ale chociaż na chwilę 'oczyściłam umysł', mogę tak to określić? No bo patrząc na to tak to przynajmniej udało mi się chociaż przez trochę nie myśleć o Ethanie. I co z tego, że zjawił się w szpitalu a przez dzisiejszy poranek mam coraz więcej pytań. Przynajmniej chociaż na chwilę mogłam się od niego oderwać. To takie śmieszne, sześć dni a ja myślę tylko o nim, o chłopaku, którego praktycznie nie znam. Który jest chamski i arogancki. Dlaczego takie naiwne dziewczynki zawsze ciągnie do tych typowych złych chłopców? Dlaczego działają jak magnes dla takich cnotek jak ja? Choć nie wiem czy dalej mogę się tak nazywać, przez ten tydzień na przemian całuję się z Ethanem i Justinem. Jestem taka beznadziejna.
Nigdy nie chciałam się stać taką osobą. Nie chce grać na uczuciach Justina. No ale jeśli to za każdym razem Sherman napiera na mnie ustami to chyba nie jest ze mną tak źle, prawda? Mam przynajmniej taką nadzieję. Ale jak to ma w zwyczaju mówić moja babcia - nadzieja matką głupich.
Mogę i być głupia tylko żebym za bardzo nie namieszała. Chce się umawiać z Moorem, to taki typowy amerykański słodki chłopak. Jeszcze żeby było mało oczywiście, że gra w football. Football! Cholera! Miałam dziś iść na mecz, porobić fotki i potem wszystko ładnie opisać do szkolnej gazetki. Przecież Bianca mnie zabije. Przywróci do życia i znów go pozbawi. Chyba byłoby lepiej gdyby wczoraj udało się Brianowi mnie rozjechać. To by była o wiele łagodniejsza śmierć. Muszę się tam pojawić.
- Ciociu muszę iść na dzisiejszy mecz. - Spojrzała na mnie jak na jakaś wariatkę po czym wybuchła śmiechem, co jest z tobą nie tak kobieto?
- Dawno nie słyszałam tak dobrego żartu - wytarła łzy, które zdążyły pocieknąć jej po twarzy - miałaś wypadek, spędziłaś noc w szpitalu i teraz mówisz mi, że musisz iść na głupi mecz?
Zaniosła się kolejnym śmiechem a ja się skrzywiłam.
- Mówię serio, obiecałam, że zrobię reportaż dla szkolnego pisemka.
- Ja też mówię serio, dawno nie słyszałam lepszego żartu. Nie ma mowy, resztę weekendu spędzasz w domu.
-Ale - zaskomlałam - ciociu, proszę, to dla mnie ważne, to moje pierwsze zlecenie! - Nie zamierzałam się unosić ale co poradzę, że Ella wyprowadziła mnie z równowagi.
Teraz muszę tam jechać za wszelką cenę, nienawidzę gdy ktoś stawia mi swoją wole.
Ruszyłam do swojego pokoju stawiając jak najmocniej stopy na posadce aby robić jak najwięcej hałasu. Na koniec aby wszystko ładnie uwiecznić trzasnęłam teatralnie drzwiami. I co, że zachowuję się jak głupia nastolatka, jestem nastolatką do cholery. Mam tylko szesnaście lat, no prawie siedemnaście ale to za jakieś dwa miesiące. Jestem młodą gówniarą i właśnie tak będę się zachowywać. Dlatego właśnie teraz związuje włosy w kitka przewiązując go bordową wstążką. To właśnie bordowy jak i biały są kolorami naszej szkolnej drużyny. Ubrałam powycierane jeansy z wysokim stanem, czarną koszulkę i bordowo - białą bejsbolówkę. Dostałam ją ostatnio od Camerona. Wcisnęłam trampki na stopy, zawiesiłam aparat na szyi, złapałam notes pod ramię i wyszłam z pokoju. Teraz tylko przemknąć się tak aby nikt mnie nie zauważył. To nie tak, żeby się nie wystraszył no bo w końcu połowa mojej twarzy jest cała obdarta tylko tak aby ciotka mnie nie związała i zamknęła w składziku. Ruszyłam na parterze do sypialni dla gości i to własnie tam wymknęłam się przez okno. Po trzydziestu minutach spacerkiem w końcu znalazłam się na szkolnym boisku, namierzyłam wzrokiem Pheobe i klapnęłam przy niej na krzesełku trybun.
CZYTASZ
Hey Sweetie
Teen FictionGra toczy się już dobre czterdzieści minut kiedy butelka w końcu zatrzymuje się na mnie, a na moje nieszczęście, osobą która zakręciła plastikowym pojemnikiem jest Ethan. Przełknęłam zdenerwowana głośno ślinę kiedy zaciekawione spojrzenia wszystkich...