6. Coś jakby randka?

13.9K 802 139
                                    

Zdenerwowana ruszyłam szybkim krokiem do klasy, w której obecnie miałam lekcje. Chce się znaleźć w ekspresowym tempie jak najdalej od Aubrey i Ethana. Najchętniej wypaliłabym sobie oczy aby tego nie zobaczyć.

Usiadłam z głośnym impetem na swoim miejscu a Jake przeniósł na mnie swój zdziwiony wzrok. 

- Co jest? 

-Możemy porozmawiać na przerwie? 

Lekko zmrużył oczy i na chwilę zacisną usta w cienką linię.

-Dobrze. 

Siedząc na lekcji nawet nie staram się udawać, że robię cokolwiek związanego z tematem. Uporczywie wgapiam się w okno jakbym chciała w nim ujrzeć odpowiedź. Nie potrafię zrozumieć dlaczego mnie to tak bardzo ruszyło. Przecież nic mnie z nim nie łączy. No tak mi się przynajmniej wydaje. Może i wczoraj okazał mi swoją słabość ale czy to cokolwiek zmienia w naszych stosunkach? Z wielkim bólem serca sama przed sobą przyznaję iż w głębi duszy miałam taką nadzieję. 

Mocne szturchnięcie w żebra wyrwało mnie z przemyśleń przez co spojrzałam w bok unosząc pytająco brew.

- Malia, zaraz zeżresz mi ołówek. - Dopiero teraz uświadomiłam sobie co tak na prawdę robię. Odłożyłam owy przedmiot na blat biurka a ręce splotłam na piersiach.

- Przepraszam, denerwuje się.

- Przez ciebie sam zaczynam się denerwować, musisz mi wszystko wyjaśnić.

I jak na zawołanie zadzwonił dzwonek. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę damskich toalet, zamknął drzwi i stanął opierając się plecami o nie tak aby nikt nam nie przeszkadzał.

- Słucham.

Nabrałam powietrza w płuca i zaczęłam wypowiadać słowa z szybkością karabinu maszynowego. Opowiedziałam mu o tym dziwnym zdarzeniu, kiedy musieliśmy odebrać Shermana. A kiedy go zobaczyłam okazało się, że jest trochę poobijany, jak by ktoś chciał mu spuścić porządne manto. Potem te jego głupie teksty, kiedy przemywałam mu ranę. Albo jak obudziły mnie jego krzyki i poprosił mnie abym z nim została, że mnie przytulał i podziękował nie wiem właściwie nawet za co. A na koniec jak przyłapałam go z tą dziwką Aubrey Plaza. 

- Nie mogę uwierzyć, że jesteś tutaj dopiero tydzień. 

- Taa. - Mruknęłam. - Dobra, koniec o mnie. Opowiadaj co ci dolega.

Chłopak mimowolnie poszarzał na twarzy. Przez chwilę siedział cicho po czym zaczął opowiadać. Chciał zrobić swojej drugiej połówce niespodziankę a nakrył go z innym w dość niekorzystnej dla nie go sytuacji. No bo jak wytłumaczyć dlaczego znajduje się z innym mężczyzną w łóżku dookoła, którego walają się ich ciuchy. 


Lekcje dłużyły się niemiłosiernie. Praktycznie na każdej wierciłam się  nie mogąc się skupić na słowach wypływających z ust nauczycieli. Ostatnio tak rozkojarzona byłam po śmierci rodziców. W prawdzie wtedy mieszało się to z ogromnym smutkiem i żalem do całego świata ale również nie potrafiłam poskładać myśli w jakąkolwiek całość jak teraz.

Po niemal niekończących się lekcjach do lunchu w końcu weszłam na stołówkę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo jestem głodna. Zapełniłam tacę po brzegi po czym zajęłam miejsce, które chyba mogę już nazwać swoim.

Zabrałam się do jedzenia razem z Biancą  i Jakiem. Omal się nie udławiłam pitą właśnie coca-colą, kiedy zobaczyłam kto właśnie zawitał do naszego stolika. Mój kuzyn, co akurat zdziwieniem nie było ale zaraz za nim pojawił się Justin, Teddy z Pheobe oraz ku mojemu największemu zaskoczeniu - Ethan. 

Hey SweetieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz