Upewnijcie się, że czytaliście poprzedni rozdział ponieważ dodaje drugi dzień z rzędu :)
Oczami Ethana
Malia spojrzała na mnie lekko marszcząc nosek co jest bardzo urocze. Chyba na serio zamieniam się w jakąś ciotę ale co ja na to poradzę, że ta dziewczyna mnie tak zmiękczyła.
- Nie będziesz miał przypadkiem kłopotów? - Spytała szeptem tak abym tylko ja mógł to usłyszeć. Oczywiście w jej głosie dało się wyczuć zmartwienie. Nie wiem czy zmasakrowanie komuś mordy można nazwać tylko kłopotem ale nieważne.
- Nie będę. - Błysnąłem lekko zębami w delikatnym uśmiechu. - Ojciec wyjeżdża na kilka dni, prowadzi bardzo ważną sprawę i nawet gdyby chciał to i tak nie mógłby przyjechać mnie sprawdzić. - Powiedziałem z wyraźnym zadowoleniem na co dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.
No tak, od dosyć dawna nie spędzaliśmy ze sobą czasu poza szkołą. Szczerze mówiąc nie wiem czy to właściwie dobrze czy źle. Tak mnie cholernie podnieca, że nie wiem do czego może między nami dojść gdy będziemy sami. Szybko wyrzuciłem z głowy obrazy, które zaczęły do niej napływać. Nie chce stwardnieć na stołówce szkolnej przy ludziach. Jake i Cameron chyba nie daliby mi spokoju do następnego roku. Już i tak wystarczy mi, że uważają, że jestem ostatnio pod pantoflem. Dlatego też wypaliłem z tą imprezą w weekend, już im pokaże kto jest a kto nie. To znaczy bez przesady, nie chce denerwować Mali, mimowolnie zajęczałem w duchu, na serio jestem pod pantoflem. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło abym tak się przejmował jakąś dziewczyną. No może poza Miią, ale wtedy jeszcze byłem totalnym smarkaczem.
- Kurwa, stary. - Poczułem mocne uderzenie w bok dlatego też uniosłem głowę do góry marszcząc brwi. Przede mną pojawiła się postać Camerona. - Zacznij kontaktować z ziemią, wszyscy już poszli na parking.
Rozejrzałem się dookoła dochodząc do wniosku, że chłopak ma racje. Podniosłem się na proste nogi, założyłem plecak na jedno ramię i ruszyłem w kierunku reszty.
- Na prawdę mocno cię wzięło. - Zaśmiał się mój przyjaciel. - Kto by pomyślał, słynny ruchacz zakochał się w młodszej dziewczynie.
Zakochał się? To chyba jeszcze nie to ale jestem na dobrej drodze by tak było. Trochę mnie to przeraża. Nie chce czuć się tak jak wtedy za gówniarza, kiedy zostawiła mnie Mia. Nie dość, że rzuciła mnie dla innego to jeszcze dostałem wpierdol od ojca. Bolało i psychicznie i fizycznie. To było kurewsko koszmarne.
- Ja pierdole. - Spojrzałem na wyraźnie zirytowanego Dallasa. - Weź ty w końcu zejdź na ziemię.
- Sorry. - Mruknąłem. - Trochę się zamyśliłem.
- Trochę. - Parsknął. - Miałeś większy odlot niż na niejednej imprezie stary, gdzie jest mój przyjaciel? - Zaśmiał się abym wiedział, że tylko żartuje.
Zatrzymaliśmy się przy samochodach aby uzgodnić dokąd się dokładnie wybieramy. Następnie rozdzieliliśmy się kto z kim jedzie. Na moje niezadowolenie Maila usiadła do kabrioletu Bookera. Posłałem jej zbolałe spojrzenie na co do mnie mrugnęła i wysłała buziaczka, wywróciłem na to tylko oczami. Do Camerona wpakowała się Bianca oraz Pheo z Teddym a do mnie Justin. Ruszyliśmy jeden za drugim a przez otwarte okna dało się usłyszeć głośną muzykę z samochodu Jake oraz jego śpiew zmieszany ze śpiewem Mali. Nie powiem, nie jest to najmilszy dźwięk na świecie. Zaśmiałem się cicho pod nosem.
- No stary, ale cię wzięło. - Odezwał się Moor. - Ty i Malia to już na poważnie, huh?
- Nie do końca. - Przyznałem szczerze. - Właściwie to się jeszcze nie określiliśmy.
- Ale chyba chciałbyś coś więcej co?
- Kurwa, Moor, nigdy bym nie pomyślał, że będę prowadził z tobą taką rozmowę. - Przyznałem ze śmiechem.
- Ja tak samo stary. - Parsknął głośno. - Dobra koniec tej ckliwości bo chyba zaraz się porzygam. Słuchaj jaka ostatnio była akcja.
Spojrzałem na niego kątem oka. - No dawaj.
- Na ostatniej imprezie Reed trochę sobie poleciała z alkoholem no i wiesz, najebała się i włączyła jej się płaczka.
- A ty ją pocieszyłeś, huh? - Domyśliłem się.
- No kurwa. - Uśmiechnął się dumnie. - Nawet nie wiedziałem, że potrafi wyczyniać takie rzeczy ze swoim językiem.
- Wiesz, jak się spało z połową szkoły to nie powinno cię to tak szokować.
- Nie psuj mi tej chwili Sherman.
- Dobra, już się zamykam.
Pogłośniłem piosenkę Drake'a, która akurat leciała w radiu i do końca jazdy śpiewałem na cały głos denerwując tym swojego pasażera.
Zatrzymaliśmy się na parkingu przy plaży a Booker zaczął wyciągać z bagażnika koce oraz ręczniki. Dziewczynom nawet rzucił stroje kąpielowe aby poszły się przebrać do drewnianej budki. Mogłem się tego spodziewać, że planował to już wcześniej.
Poszliśmy z chłopakami wszystko rozłożyć na piasku a następnie zaczęliśmy ściągać niepotrzebną odzież. Całe szczęście, że mam dzisiaj spodenki. Rzuciłem koszulkę na piasek ale zaraz lekko się skrzywiłem przypominając sobie o kilku siniakach na plecach, które jeszcze do końca nie zeszły. Może nikt nie zauważy.
Po chwili wróciły dziewczyny a ja o mało się nie oplułem. Moja mała blondynka związała sobie włosy w kitka dzięki czemu lepiej widać jej cycki w czarnej górze od stroju. Przełknąłem głośno ślinę ponieważ w staniku odstają jej sutki. Kurwa. Położyłem się na brzuchu podpierając sobie brodę o ręce. Nie mam ochoty na słuchanie przytyków, że coś mi stanęło w spodenkach. Czuje się jak jakiś pieprzony czternastolatek, kiedy potrafiłem podniecić się byle babką z większym dekoltem.
Mam nadzieję, że dla was poniedziałek nie był tak straszny jak dla mnie. Niech to są już te cholerne święta bo jeszcze trochę a nie wytrzymam i spale tą budę. Hwdp sql
CZYTASZ
Hey Sweetie
Teen FictionGra toczy się już dobre czterdzieści minut kiedy butelka w końcu zatrzymuje się na mnie, a na moje nieszczęście, osobą która zakręciła plastikowym pojemnikiem jest Ethan. Przełknęłam zdenerwowana głośno ślinę kiedy zaciekawione spojrzenia wszystkich...