34. To już nawet nie boli

3.5K 206 9
                                    


Oczami Ethana

Ociągałem się jak najbardziej mogłem z wyjściem od Mali. Mam wrażenie, że przeciągałem to jakieś hmm... Milion lat? Powinienem być już dawno w domu i ogarniać burdel w swoim pokoju. Boje się nawet myśleć co zrobi ze mną mój ojciec, kiedy zastanie obraz nędzy w moim pokoju. 

Przełknąłem głośno ślinę z drżącą dłonią na klamce. Z paraliżującego strachu zacząłem zalewać się potem. To o wiele gorszy rodzaj strachu niż gdy wracasz w nocy od kumpla, z którym oglądałeś masę horrorów, znajdujesz się na kompletnie ciemnej i wyludnionej ulicy a za twoimi plecami pojawia się tajemniczy ogromny gościu w kapturze.

Nie wiem ile to trwało minuty czy godziny ale w końcu się przełamałem i nacisnąłem tą cholerną klamkę dostając się do cichego domu. To nie wróży nic dobrego. Zazwyczaj o tej godzinie gdy ojciec jest w domu to zajmuje swój ulubiony fotel w pokoju oglądając telewizję a mama krząta się w kuchni próbując znaleźć sobie jakieś zajęcie byleby być jak najdalej od niego. Przeszedłem przez hol kierując się na górę do swojego pokoju, kiedy dotarło do mnie ciche łkanie. Od razu cały się zjeżyłem, co do cholery?

 Ruszyłem w stronę dźwięku, jak się okazało do toalety. Nie zdziwiłem się, że drzwi są zamknięte. 

- Mamo? Mamo, jesteś tam? 

-Tak. - Usłyszałem w odpowiedzi jej cichy zbolały głos przez co zaczęło robić mi się jeszcze gorzej. Uczucie niepokoju w żołądku jest nie do wytrzymania, najchętniej bym wszystko zwymiotował razem ze swoimi wnętrznościami.

- Mogłabyś mi otworzyć drzwi? 

- To nie jest najlepszy moment kochanie.

- Mamo, albo mi otworzysz drzwi albo je wyważę.

Minęło kilka sekund aż usłyszałem przekręcający się zamek w drzwiach. Wszedłem do środka a to co zobaczyłem złamało mi serce. 

Cała łazienka jest umazana krwią a na wannie siedzi moja matka z ogromnym siniakiem pod okiem, cieknącą krwią z nosa oraz rany nad brwią i ręką wygiętą pod dziwnym kątem.

- Mamo? Co... Co... Ja pierdole. - Spytałem łamiącym się głosem.

Zalałem się łzami przytulając się do jej nóg, nie jestem w stanie aby stać.

- Nic mi nie jest kochanie. - Powiedziała mierzwiąc mi włosy na głowie po czym pocałowała mnie w czoło. - To już nawet nie boli. - Zapewniła ale mimo to usłyszałem w jej słowach ból. 

Spojrzałem na nią z dołu. - Jak możesz tak mówić? - Odetchnąłem głęboko aby nie zacząć krzyczeć. - Co ty w ogóle wygadujesz? Nic ci nie jest? Nie boli cię? Do kurwy nędzy mamo, masz zakrwawioną twarz i złamaną rękę i ty mi mówisz, że wszystko jest w porządku? To kurwa nie jest ani trochę w porządku. To powinno się skończyć. 

- Synku. - Załkała. - Dobrze wiesz, że to niemożliwe. 

- To jest możliwe, ale strasznie ciężko nam będzie przez to przebrnąć. A teraz póki co koniec gadania, jedziemy do szpitala. 

Podniosłem się na proste nogi po czym pomogłem zrobić to samo mojej matce. Wyszliśmy z toalety kierując się do wyjścia, kiedy zostałem tak mocno pociągnięty za kaptur bluzy, że siła jakiej użył do tego mój ojciec położyła mnie na plecy. Uderzyłem o posadzkę z taką mocą, że zabrakło mi tchu. Nad mną ukazała się sylwetka potwora z szaleńczym wyrazem twarzy.

- Nigdzie do kurwy nie jedziecie. - Wysyczał po czym poczułem mocne uderzenie w żebra, ten psychol ma kij baseballowy. 

- Co ty kurwa sobie myślisz? Nie ma mnie chwile w domu i już odpierdalasz nie wiadomo co, co do cholery ma znaczyć to co zobaczyłem w twoim pokoju, huh? Dlaczego nie szanujesz miejsca, w którym mieszkasz ty pieprzony gówniarzu!

Zanim zdążyłem ugryźć się w język to usłyszałem swoje własne słowa, czy może raczej warknięcie. 

- Ponieważ ten dom należy do śmiecia, którym jesteś.

Nawet nic mi nie odpowiedział od razu zdzielił mnie kijem w głowę a dźwięk uderzenia rozniósł się echem po domu. 

Od razu zwymiotowałem na podłogę przez co ojciec zareagował jeszcze bardziej agresywnie. 

- Najpierw robisz burdel w swoim pokoju a teraz wymiotujesz na moim korytarzu? Ty niewdzięczny gówniarzu! Powinieneś być nauczony szacunku!

Splunął na mnie a następnie się zamachnął. 

Poczułem kolejne uderzenie w żebra i kolejne i jeszcze jedno aż w końcu nie byłem w stanie złapać tchu. Gdzieś w oddali jeszcze tylko usłyszałem krzyk mojej matki aby przestał a następnie nastała ciemność.




Skoro już mowa o matmie, to własnie w tym momencie powinnam się na nią uczyć. 

A tym czasem robię wszystko tylko nie to co powinnam. 

Jutro poniedziałek, nic nie umiem, kot mnie ugryzł, mam spuchniętą rękę i oh, bym zapomniała. Wczoraj tak wywijałam na parkiecie na urodzinach kolegi, że teraz mam spuchnięta kostkę i krzywię się z bólu przy każdym kroku i chociażby mała próbą ruszenia stopą. Ten tydzień zapowiada się dla mnie bardzo obiecująco, mam nadzieję ,że u was jest o niebo lepiej.  :)

Hey SweetieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz