Przez cały piątek chodziłam w szkole jakby nieobecna. Cały czas zastanawiałam się czy dobrze robię idąc na tą cholerną kawę z Brianem. W końcu to nie randka a my jesteśmy tylko znajomymi.
Gdybyście byli tylko znajomymi to chyba byś się tym tak bardzo nie przejmowała, prawda? W końcu z Jakiem wychodzisz niemal ciągle i jakoś nie robisz sobie z tego wyrzutów. Nienawidzę tych złośliwych sprowadzających mnie myśli.
Dobra, koniec, ostatecznie spotkam się z nim i jeśli będzie mi dawał jakieś znaki to po prostu postaram zapomnieć się o całym spotkaniu tak samo jaki i o Brianie.
Dzisiejszy wieczór wszyscy postanowili spędzić spokojnie ponieważ dopiero jutro wybieramy się na imprezę.
Postanowiłam wziąć długi relaksacyjni prysznic. Gorąca woda przyjemnie spływała po moim ciele, które namydliłam ulubionym płynem.
Rano wstałam jeszcze bardziej zestresowana niż byłam w piątek. Długi prysznic na nic się nie zdał.
Naciągnęłam na siebie dżinsowe spodenki oraz biały podkoszulek, zrobiłam lekki makijaż po czym zeszłam na dół. Jest już po dwunastej co oznacza, że za pewne się spóźnię. W kuchni zastałam swojego kuzyna jedzącego płatki śniadaniowe będącego w samych gaciach. Czasami mam wrażenie, że nie zmienia majtek przez bardzo długi czas. Faceci potrafią być na serio obrzydliwi.
Spojrzał na mnie unosząc brwi. Prostując - praktycznie zawsze w weekendy śpię przynajmniej do trzynastej po czym jeszcze długo snuje się w piżamie po domu.
- Dokąd się wybierasz? Czyżby randka? - Wyszczerzył się w głupkowatym uśmiechu a ja oblałam się czerwienią chyba po same uszy. Cholerne ciało, zawsze musi mnie zdradzić, kiedy się denerwuję.
- Nie. - Zapiszczałam po czym od razu odkaszlnęłam. - Idę do galerii handlowej z Jakiem. - Powiedziałam pierwsze co przyszło mi na myśl zaraz uderzając się mentalnie w czoło. Przecież to już samo w sobie jest dziwne, ja w sobotę rano i to jeszcze zakupy, ja nie lubię zakupów.
- Ty? Ty i zakupy? - Między jego brwiami pojawiła się zmarszczka w kształcie litery v.
- Yyy... Zmusił mnie do tego. Dobra, muszę lecieć, to narka. - Narka? Od kiedy ja tak w ogóle gadam?
Wybiegłam z domu nawet nie czekając na jego odpowiedź. Co ja w ogóle wyprawiam.
Na miejsce spotkania wybrałam się na piechotę ponieważ kawiarnia znajduje się dosyć blisko a mi nie chciało się czekać dziesięciu minut na taksówkę. Gdybym pomyślała chociaż wcześniej aby po nią zadzwonić to już co innego.
W końcu dotarłam do kawiarni, oczywiście spóźniona.
Weszłam do środka od razu zauważając blondyna siedzącego na krześle przy stoliku przy oknie. Przed nim stoi duży kubek parującej czarnej kawy.
- Chyba nie musiałeś długo na mnie czekać co? - Słysząc mój głos od razu podniósł się na proste nogi a na jego znudzonej twarzy wykwitł ogromny promienny uśmiech. Nie wiem czy mi się wydaje ale chyba zobaczyłam jego ósemki.
- Nie długo. - Mruknął obejmując mnie rękoma. Przytulił mnie do swojej klatki piersiowej opierając swoją brodę na mojej głowie czego w ogóle się nie spodziewałam. Dobra, jest dziwnie. Nawet z Ethanem się tak nie witam. Jakby umierał z tęsknoty. W końcu jego ramiona przestały mnie obejmować w pasie dzięki czemu od razu poczułam się lepiej. Odsunął mi krzesło po czym zaraz zajął swoje.
- Na co masz ochotę? - Spytał z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Yyyy... - Przez jego zachowanie chyba zapomniałam języka w gębie. - Wezmę tylko wodę.
Na chwilę zmarszczył brwi po czym na jego twarzy po raz kolejny wykwitł ten cholerny uśmiech.
- Dobrze, pójdę zamówić.
Czekając na blondyna zaczęłam bębnić palcami o blat ze zdenerwowania. Po chwili przed moją twarzą pojawiła się szklanka wody z cytryną oraz lodem. Kiwnęłam głową w podziękowaniu i zaczęłam się bawić słomką merdając nią w naczyniu na różne strony.
- Bardzo się cieszę, że zgodziłaś się ze mną spotkać. - Uśmiechnęłam się do niego lekko nie wiedząc co bym mogła mu odpowiedzieć co go najwyraźniej zachęciło do dalszej paplaniny. - Chciałbym cię lepiej poznać Malio. Jesteś wspaniałą dziewczyną, piękną i mądrą. - Co on właściwie pieprzy.
Zanim zdążyłam zorientować co też właściwie się dzieje jego twarz pojawiła się niebezpiecznie blisko mojej a następnie jego usta opadły na moje. Złapał mocno za moją twarz uniemożliwiając mi wyrwanie się.
- Co tu się kurwa odpierdala? - Zamarłam, kiedy usłyszałam jego zdenerwowany głos.
Braian mnie na szczęście puścił a ja od razu zerwałam się na proste nogi trafiając przed samego Ethana.
- Jak długo to trwa? - Wywarczał przez zaciśnięte zęby.
- Co? - Zmarszczyłam brwi w pierwszej chwili nie rozumiejąc też o co mu chodzi. - Co? To nie tak! To on mnie pocałował! Proszę, uwierz mi, nie chciałam tego. - Z oczu zaczęły cieknąć mi łzy ciurkiem po policzkach, nawet nie przejęłam się tym aby je wytrzeć.
- Nie wyglądało mi na to abyś tego nie chciała. - Nigdy nie widziałam aby patrzał na mnie kiedykolwiek takim lodowatym wzrokiem.
Dookoła zdążył zrobić się już ładny tłumek gapiów. Ludzie zaczęli szeptać między sobą a jedna ze starszych kobiet wyciągnęła telefon zapewne dzwoniąc na policje.
- No bo tak było. - Odezwał się Braian uśmiechając się głupkowato do Shermana. - To nie był pierwszy raz.
Wytrzeszczyłam na niego oczy. - Co ty wygadujesz? - Krzyknęłam a mojemu krzykowi towarzyszył dźwięk uderzenia. Braian dostał pięściom w twarz. Z jego nosa trysnęła krew plamiąc jego jasne ciuchy.
- A ty. - Ethan pokazał na mnie palcem. - Nawet się do mnie nie zbliżaj. - Wręcz wybiegł na dwór przewracając przy tym kilka krzesełek.
Obraz mi się zamazał przez ilość łez nagromadzonych w moich oczach, upadłam na kolana łapiąc twarz w dłonie, co tu też najlepszego się porobiło?
CZYTASZ
Hey Sweetie
Novela JuvenilGra toczy się już dobre czterdzieści minut kiedy butelka w końcu zatrzymuje się na mnie, a na moje nieszczęście, osobą która zakręciła plastikowym pojemnikiem jest Ethan. Przełknęłam zdenerwowana głośno ślinę kiedy zaciekawione spojrzenia wszystkich...