Siedziałam jeszcze długi czas z Brianem na plaży zanim zabrałam się do domu. Nie pojawiła się między nami żadna niezręczna cisza czy tym podobne rzeczy. O dziwo, rozmawiało nam się świetnie mimo, że wchodziliśmy sobie co chwilę w słowo. Ciągłe wybuchy śmiechu, przekrzykiwanie, śmieszne historie. Dzięki temu moja głowa nie była zaprzątana Ethanem przez czas spędzony w towarzystwie blondyna. Ale teraz kiedy jestem sama ze swoimi myślami robię się coraz bardziej niespokojna. W domu nie ma Camerona, nie daje znaku życia tak samo jak jego przyjaciel, zaczynam się martwić. Przez to wszystko nawet nie porozmawiałam z Jakem a powinnam ponieważ zachowałam się co do niego bardzo chamsko, przemyślałam sobie to dopiero jak wytrzeźwiałam. Zdusiłam jęk wkładając twarz w materiał poduszki. Leżałam tak przez dłuższy czas bez ruchu do puki przy mojej głowie nie dał o sobie znać mój telefon. Podniosłam urządzenie i zaskoczeniem zobaczyłam esemesa od Ethana.
Ethan: Mogę wpaść?
Moje serce przyśpieszyło bicia.
Ja: Pewnie.
Ethan: Otwórz drzwi.
Szybko zerwałam się z łóżka i wybiegając z pokoju niemal na kogoś wpadając. Podniosłam wzrok do góry a moje serce właściwie zamarło. Nie spodziewałam się, że zobaczę coś takiego. Twarz Ethana jest właściwie w opłakanym stanie. Jest taki piękny a ktoś był na tyle okrutny, że właściwie zmasakrował jego twarz. Ma mnóstwo ran oraz siniaków. Podniosłam dłoń i nic nie mówiąc zaczęłam jeździć delikatnie opuszką palca po tych okrucieństwach. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że ma zaciśnięte usta i bardzo intensywnie się we mnie wpatruje.
- Powiesz coś? - Spytał niepewnie a ja na chwilę wstrzymałam oddech.
Przełknęłam głośno ślinę. - Kto ci to zrobił?
Mi samej już się nasuwa odpowiedź ale chcę aby sam mi to powiedział, pragnę aby w końcu mi zaufał i zaczął ze mną rozmawiać na temat tego co dzieje się u niego w domu. Nie pomogę mu jeśli w końcu się na mnie nie otworzy.
Chłopak zaczął głośniej oddychać, przetarł dłonią twarz a wtedy nagle otworzył oczy, spoglądając w moje i zaczął mówić.
- Po naszym wspólnie spędzonym weekendzie zaraz po wejściu do domu natknąłem się na ojca. - Przełknął głośniej ślinę. - Nie wiedziałem, że będzie na mnie czekać, miał być na wyjeździe służbowym, obiecałem mamie, że będę przed jego powrotem. - Zaczął mówić coraz szybciej, z coraz większą trudnością za nim nadążam. - Ojciec nie pozwala mi na wyjścia z domu ale mama jest całkiem przeciwna temu więc jak tylko go nie ma to mogę robić co mi się podoba, oczywiście bez przesady. Musiał coś zacząć podejrzewać i żeby się przekonać wrócił wcześniej niż miał. On ma problemy, znęca się nade mną i matką, jak tylko mnie zobaczył zaraz dostałem w głowę, pobił mnie tak mocno, że straciłem przytomność, obudziłem się w kałuży własnej krwi. - Jego głos zaczął drżeć a ja dopiero teraz spostrzegłam się, że zaczęłam płakać, przytuliłam do siebie szatyna a ten nawet nie przestał mówić. - To nie pierwszy raz kiedy mnie tak potraktował a co gorsze mojej matce dostało się jeszcze mocniej, ma złamane trzy żebra i dwa palce. Traktuje nas tak odkąd skończyłem jakieś siedem, osiem lat.
- Dlaczego nie zgłosisz tego na policje? - Spytałam niepewnie.
- Próbowałem. - Zaczął wzdychając. - Ale niestety jest bardzo szanowanym prawnikiem, ma dużo znajomości, nikt mi nie uwierzył.
- Coś wymyślimy. - Szepnęłam jednocześnie mocniej go do siebie przytulając.
Podniósł głowę spoglądając na mnie szklącym się spojrzeniem. - To miłe, że chcesz mi pomóc ale coraz trudniej jest mi uwierzyć, że wyjdę z tego bagna. Mógłbym uciec ale nie zostawię matki, która za bardzo się boi aby to zrobić. Uważa, że ją odnajdzie i będzie dwa razy gorzej.
- Musi być jakieś wyjście. - Powiedziałam pewnie.
- Nie sądzę. - Szepnął. - Ale na pewno będę silniejszy kiedy po prostu będziesz przy mnie.
- Nie opuszczę cię. - Powiedziałam również cicho co on.
- Na to właśnie liczę. - Odpowiedział a po chwili poczułam jego zimne wargi na swoich. Całuje mnie bardzo czule, powoli, wplątał palce w moje włosy lekko za nie ciągnąc. - Chyba się w tobie zakochuje Malia.
CZYTASZ
Hey Sweetie
Teen FictionGra toczy się już dobre czterdzieści minut kiedy butelka w końcu zatrzymuje się na mnie, a na moje nieszczęście, osobą która zakręciła plastikowym pojemnikiem jest Ethan. Przełknęłam zdenerwowana głośno ślinę kiedy zaciekawione spojrzenia wszystkich...