21. Wszystko w porządku?

9.2K 562 59
                                    

Otworzyłem oczy po czym od razu przetarłem ręką twarz, na kończynie poczułem mokrą maź. Z zaskoczeniem zaraz na nią spojrzałem a moim oczom ukazała się krew. Zdezorientowany zacząłem się rozglądać dookoła. Leżę na ziemi w swoim tak zwanym domu, wszędzie panuje istny nieład, rzeczy są porozrzucane po całym salonie jakby wcześniej przeszło tu tornado. Zdarzenia dzisiejszego dnia nagle zaczęły uderzać we mnie z ogromną siłą, mój powrót do domu, wściekły ojciec na samym wejściu przez co od razu przez moje ciało przeszedł dreszcz, a zaraz potem bójka a na koniec ciemność. Musiałem najwyraźniej zemdleć, mimowolnie się skrzywiłem, boję się do czego on może być jeszcze zdolny. Ledwo się podniosłem do pozycji stojącej a następnie pokulałem do toalety sprawdzić stan swojej twarzy. Gdy tylko spojrzałem w szklaną taflę na mojej twarzy od razu pojawił się mocny grymas. Kurwa, jest gorzej niż zazwyczaj, to się będzie goiło przynajmniej dwa tygodnie. Mam opuchniętą oraz rozciętą wargę tak samo i łuk brwiowy, pod oczami widnieją ciemne ślady. Ściągnąłem koszulkę przez głowę co od razu okazało się złym pomysłem, z moich ust niepohamowanie wydostał się jęk spowodowany bólem. Przejechałem spojrzeniem po swoim odkrytym ciele, liczne siniaki na żebrach, niektóre wręcz czarne. W głowie już zacząłem układać sobie historyjkę jaką wcisnę nauczycielom w szkole, w końcu kto by się spodziewał przemocy w tak szanowanej rodzinie. Ale co ja powiem Mali? Zagryzłem wargę, nie chcę jej okłamywać ale tez nie chce jej jeszcze wszystkiego mówić. Najchętniej bym przeleżał najbliższy tydzień szkoły w domu ale z kolei nie chce wpaść na tego potwora zwanego również moim ojcem. Cholera i tak źle i tak źle. Wyciągnąłem wodę utlenioną z szafki przy zlewie w toalecie. Nalałem ją na gazę a następnie zacząłem przemywać sobie twarz marszcząc się za każdym razem kiedy natrafiłem na ranę. 

Po dokładnych oględzinach ruszyłem do salonu aby posprzątać cały ten burdel zanim wróci, głośno prychnąłem z pogardą, mój ojciec. Nie chce go jeszcze bardziej denerwować bo inaczej musiałbym skończyć w szpitalu, już teraz jest ze mną słabo. Zdaję sobie doskonale sprawę jak strasznie muszę wyglądać, wszystko widać jeszcze lepiej przez to, że strasznie pobladłem. 

Pozmiatałem szkła, pozbierałem szczątki, które kiedyś były całkiem ładnymi ozdobami salonu, mamie pewnie będzie smutno ale i tak nic nie powie ponieważ za bardzo się boi. To śmieszne, że osoba zajmująca się zawodowo prawem, w domu w ogóle się nim nie przejmuje. Wszystko wsypałem do worka, który wyniosłem do śmietnika przy domu. 

Po skończonej robocie zabunkrowałem się w swoim pokoju. Rzuciłem się na łóżko zawijając się w kłębek i po raz pierwszy od dłuższego czasu pozwoliłem łzą spływać po twarzy. Tak dawno tego nie robiłem, starałem się byś twardy, chciałem pokazać, że nie jestem jakimś mazgajem a co najważniejsze nie chciałem jeszcze bardziej dołować matki, na której ojciec wyżywa się na maksa. Ale teraz już nie dałem rady, nie udało mi się powstrzymać płaczu. Moja klatka piersiowa zaczęła się unosić i opadać w nierównym tempie a z ust wydobył się szloch. Gdyby mój ojciec mnie teraz zobaczył zapewne wyśmiał mnie i zwyzywał od mazgai oraz mięczaków.

Jak bardzo bym chciał tak bardzo nie potrafię zrozumieć zachowania tego człowieka. W pracy broni ludzi takich jak ja, bitych przez bliską dla niego osobę, broni osoby zgwałcone oraz zastraszane. To dlaczego do cholery on sam się na nas wyżywa? 

Oczami Mali

W poniedziałek po przebudzeniu nie potrafiłam ukryć szerokiego uśmiechu, to był jeden z najlepszych weekendów w moim życiu a zaraz mam zobaczyć Ethana, z którym nie rozmawiałam od wczoraj. Cały czas zastanawiam się czy mnie na przywitanie przytuli czy może i nawet pocałuje? W końcu przez te dwa dni zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej niż wcześniej. Nie wiem czego jest to sprawka ani kogo ale bardzo mi się to podoba. Kiedy dojechaliśmy na parking zaczęłam się rozglądać niespokojna dookoła wyłapując wzrokiem czarne włosy oraz oczy, ciemniejszą karnację oraz zabójcze kości policzkowe. Ale nigdzie nikogo takiego nie znalazłam, tak samo jak i na żadnej przerwie czy lunchu. Po szkole również nigdzie go nie złapałam, zaczęło to się robić trochę niepokojące.  W mojej dłoni zaraz znalazł się telefon, z którego od razu zaczęłam wystukiwać wiadomość. 

Ja: Wszystko w porządku? 

Napisałam zagryzając usta tak mocno, że poczułam w buzi metaliczny smak. Czekałam pięć minut, dziesięć, piętnaście ale odpowiedź dalej nie nadeszła a parking przy szkole zdążył opustoszeć. Głowa mnie rozbolała od nerwów a ręce zaczęły się pocić. 

Ja: Martwię się. 

Wysłałam kolejnego esemesa coraz głośniej oddychając. Nie powinnam aż tak panikować ale po ostatniej sytuacji z jego ojcem strasznie się o niego boję. 

- Co ci? - Podniosłam wzrok natrafiając na brązowe tęczówki Camerona. Przez chwilę miałam cichą nadzieję, że to kto inny. Powstrzymałam jęknięcie. 

- Ethan nie daje żadnego znaku życia. 

Przez jego twarz jakby przeszedł jakiś cień ale zaraz się opanował i lekko się do mnie uśmiechnął. - Pisałem z nim dziś rano. - Powiedział. - Ma coś do załatwienia za miastem. 

Pokiwałam lekko głową w ogóle nie zadowolona tym co powiedział, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że kłamie, że oni obydwoje okłamują mnie. Z trudem przełknęłam gulę, która zdążyła powstać w moim gardle. -Uhm, skoro tak. - Wydukałam po czym zaczęłam się kierować do samochodu kuzyna. Zajęłam miejsce z przodu oraz pogłośniłam muzykę lecącą w radiu aby z nim już więcej nie rozmawiać. Spojrzał na mnie dziwnie zdając sobie sprawę z tego jak bardzo nienawidzę tej piosenki. 

Po powrocie do domu zaraz wybrałam się w moje ulubione miejsce a mam tu na myśli plażę. Szum oceanu zawsze mnie uspokajał. Mam nadzieję, że tym razem będzie tak samo.

Poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu, zaskoczona spojrzałam do góry a moim oczom ukazała się promienna twarz, którą okalają blond kosmyki zmierzwionej fryzury ale mimo to wygląda jakby dopiero co skończył kręcić jakąś reklamówkę szamponu do włosów, lekko zadrgały mi usta.

- Hej dziewczyno od wypadku. 

- Hej Brian. 

- Będzie ci przeszkadzało jeśli na chwilę się do ciebie przysiądę? - Spytał z miną niecierpiącą sprzeciwu. 

- Coś ty. - Odparłam cicho kiwając głową w bok. - Siadaj. 

Specjalnie dla was zabrałam laptopa na Teneryfę i o mało nie został on zrównany z ziemią (serio mówię) więc mam nadzieję, że rozdział podoba wam się choć tyci tyci bo piszę go spalona, wyglądająca niczym rak oraz lekko roztrzęsiona po książce Zanim się pojawiłeś.  Lovki i wgl, wasza xliviennx :)*

Hey SweetieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz