Od tamtego zdarzenia, kiedy Ethan przyszedł do mnie ze zmasakrowaną twarzą minęły już prawie dwa tygodnie. Od tamtego momentu nie poruszaliśmy tematu jego ojca. Ja nie wiedziałam co mogę powiedzieć a on po prostu nie chciał o tym gadać. No i do tego za każdym razem jak o tym pomyślę to łzy mimowolnie cisną mi się do oczu. Jak tylko przywołam wygląd jego twarzy po pobiciu przez własnego ojca to przechodzą mnie ciarki. Jak można być takim potworem aby wyrządzić taką krzywdę własnemu dziecku? Przecież dziecko obdarza się bezgraniczną miłością zaraz po narodzeniu. Jest mi go tak cholernie szkoda.
Rany chłopaka na szczęście już w większości się zagoiły. Pierwsze dwa dni były okropne. Wszyscy się na niego gapili, ciągle coś między sobą szeptali, pytali co się stało na co musiał odpowiadać kłamstwem.
Co do nas to właściwie jest chyba coraz lepiej, jest wobec mnie taki kochany i czuły. Czasami mam wrażenie, że mi go podmienili. To całkowite przeciwieństwo chłopaka, którego poznałam prawie trzy miesiące temu. Jedyny minus to to, że widujemy się jedynie w szkole. Ethan po tamtym wydarzeniu boi się wymykać co w ogóle mnie nie dziwi. Przez cały ten czas ojciec praktycznie nie zwracał na niego uwagi więc puki co jest dobrze. Właśnie puki co, boje się, kiedy to się znowu powtórzy. Potrząsnęłam energicznie głową jakbym chciała wywalić to z niej wywalić.
- A tobie co? - Parsknął śmiechem Jake. - Muchy odganiasz czy co? Uwierz mi, to nie pomoże.
- Widzę, że coś już o tym wiesz. - Błysnęłam zębami w szerokim uśmiechu.
Chłopak wywrócił na to oczami po czym odwrócił się do tablicy słuchając nauczyciela. Chyba nigdy nie widziałam aby aż tak skupiał się na lekcji. Ale cóż, wielkimi krokami zbliża się koniec roku szkolnego. Pokręciłam rozbawiona głową po czym zaczęłam bazgrać długopisem po okładce zeszytu. Strasznie nie chce mi się tu siedzieć. Mamy historię, najnudniejszy przedmiot świata. To znaczy, może byłby o niebo lepszy gdyby nie prowadziła go pani Goff, która wygląda jakby siedziała z nami za karę. Tak przynudza, że człowiekowi same oczy się zamykają. Westchnęłam nie mogąc doczekać się przerwy.
W momencie, kiedy zadzwonił dzwonek zerwałam się z ławki jak głupia powodując tym samym upadek książek na podłogę. Wywróciłam oczami z powodu własnego idiotyzmu. Dlaczego muszę być taką niezdarą?
Ruszyłam na następną lekcję nie mogąc doczekać się końca dnia. Mam już dość szkoły. Jest gorąco i ciężko jest mi w ogóle się na czymkolwiek skupić.
Szłam ściskając ramiączko plecaka, kiedy zostałam przez kogoś zatrzymana i przyparta do ściany. Oczywiście tą osobą był Ethan.
- Hej kochanie. - Mruknął po czym lekko musnął moje usta na co się zaczerwieniłam. Zachowuje się tak od przeszło dwóch tygodni a ja dalej czuje się zawstydzona w takich momentach. Ogólnie sama nie wiem na czym dokładnie stoimy. Nie określiliśmy się jeszcze jako dziewczyna i chłopak.
- Hej Ethan. - Odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
- Cholernie nie chce mi się tutaj siedzieć. - Wyżalił się.
Dotknęłam lekko jego policzka. - Ta, wiem co czujesz. Sama rozważam czy przypadkiem nie przykleić sobie powiek taśmą izolacyjną, zaraz tutaj usnę.
- Jak chcesz mogę ci trochę załatwić tej taśmy. - Parsknął śmiechem.
- Myślę, że to dobry pomysł. - Uśmiechnęłam się do niego głupkowato.
Już miał mi odpowiedzieć, kiedy akurat przechodząca osoba mocno szturchnęła go w ramię, niby to przypadkiem. Podkreślam, niby przypadkiem. Może bym w to uwierzyła, gdyby tą osobą nie była Aubrey Plaza. Razem z Kathriną Reed dowalają cały czas mi jak i Biance, która swoimi czasy coraz częściej pokazuje się w szkole z moim kuzynem.
-Ups, sorki. - Rzuciła sarkastyczne a następnie ruszyła przed siebie z uniesioną głową.
Wzdychnęłam głośno, nie cierpię szmaty.
Ethan tylko wzruszył ramionami po czym ucałował mnie w czoło i ruszył na kolejną lekcję.
Na lunchu usiadłam z pełną tacą do swojego stałego składu. Mam tu na myśli Ethana, Camerona, Biancę, Jake, Justina oraz Pheobe z Teddym.
Jake spojrzał na moją tacę jak zwykle wytrzeszczając oczy przez ogromną ilość jedzenia.
- Zawsze mnie to zaskakuje, jak taka mała osoba jak ty stara może pochłonąć taką stertę jedzenia. Gdzie ty to mieścisz?
Wywróciłam tylko oczami a następnie zabrałam się do pałaszowania swojego hamburgera.
- Dobra, koniec. - Odezwał się po raz kolejny Jake wstając na proste nogi. - Dłużej nie wytrzymam, urwijmy się z lekcji po lunchu, błagam.
Spojrzał na nas błagalnym wzrokiem,
- Całkiem kusząca opcja. - Odezwał się Cameron. - Wchodzę w to.
- Ja również. - Powiedziała pośpiesznie Bianca przez co Dallas spojrzał na nią z ogromnym uśmiechem.
- Ja tak samo. - Odparł Justin.
- Ja i Teddy również się przyłączamy, wagary dobrze nam zrobią.
Wszyscy przenieśli spojrzenie na mnie oraz Ethana ponieważ jeszcze tylko nasza dwójka nic nie odpowiedziała. Spojrzałam pytająco na chłopaka. Nie chce iść bez niego a wiem, że jak pójdzie to może mieć niemałe kłopoty.
- Wchodzę w to. - Odparł w końcu a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Jesteś tego pewny? Nie będziesz miał potem problemów? A co jeśli dowie się twój tata? - To ostatnie wymówiłam już niemal szeptem.
Pogładził mi rękę swoją abym się trochę uspokoiła.
- Nic mi nie będzie. - Uśmiechnął się lekko. - Wagary od czasu do czasu, każdemu dobrze zrobią.
- To jak? - Spytał Cameron.
- My również idziemy.
Na twarzy mojego kuzyna pojawił się ogromny uśmiech.
- No i dobrze stary, już się bałem, że ostatnio całkowicie zciotowiałeś.
- Coś ty powiedział? - Zapytał z ogromnym uśmiechem na ustach Sherman dając przyjacielowi sójkę w bok.
- Że ostatnio zrobiła się z ciebie ciota.
- Zobaczymy w weekend, kto zciotowiał, w weekend idziemy wszyscy na imprezę, zobaczymy czy jeszcze potrafisz pić.
Spojrzałam na niego zaskoczona, co też on kombinuje?
O kurczę nie wierzę, że w końcu udało mi się tu coś wstawić, dziękuję bardzo wszystkim wytrwałym, że tyle czekaliście. A przede wszystkim dziękuję za bardzo miłe kom. pod ostatnią notką, jesteście tacy kochani. Bardzo podnieśliście mnie na duchu, mam najlepszych czytelników na świecie<3
A co do rozdziału to mam małą nadzieję, że was nie zawiodłam i się spodobało <3
CZYTASZ
Hey Sweetie
Teen FictionGra toczy się już dobre czterdzieści minut kiedy butelka w końcu zatrzymuje się na mnie, a na moje nieszczęście, osobą która zakręciła plastikowym pojemnikiem jest Ethan. Przełknęłam zdenerwowana głośno ślinę kiedy zaciekawione spojrzenia wszystkich...