35. Nie chcesz tego oglądać.

3.3K 254 9
                                    

Upewnijcie się, że czytaliście kolejny rozdział ponieważ dodaje jeden po drugim.

Oczami Mali

Kiedy tylko Ethan wyszedł z mojego pokoju rzuciłam się na łóżko z ogromnym uśmiechem na twarzy. Nie mogę przestać odkąd usłyszałam jak z jego ust wychodzą magiczne słowa.

"Kocham cię" 

O jasna cholerko, kocha mnie, on mnie kocha, pieprzony Ethan Sherman mnie kocha! 

Myślałam, że między nami totalny koniec a on wparował do mojego pokoju z takimi słowami. Czuję się jak najszczęśliwsza dziewczyna na świecie. 

To cudowne uczucie, kiedy chłopak, którego kochasz odwzajemnia twoje uczucie. 

Już nawet mam gdzieś to wszystko co wydarzyło się tej nocy, cieszę się że wszystko sobie wytłumaczyliśmy i doszliśmy do porozumienia. No dobra może nie do końca, ponieważ właściwie nie wiem co to oznacza, że jesteśmy razem czy co no ale nawet jeśli nie to myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. 

Po prysznicu położyłam się do łóżka z telefonem w ręce aby wysłać wiadomość do Ethana. 

Ja: Dobranoc, kocham cię x

Zasnęłam zanim zdążył cokolwiek mi odpowiedzieć.


Wstałam w przerażająco dobrym nastroju mimo, że jest poniedziałek rano a ja za godzinę rozpoczynam lekcje i to od matematyki.

Nawet matma w tym momencie wydaje się czymś wspaniałym, ludzie ja chyba postradałam wszystkie zmysły.

Zaśmiałam się sama do siebie. Ale ja jestem głupia. Przeciągnęłam dłońmi po twarzy aby kompletnie odgonić sen a następnie wygramoliłam się z łóżka i popędziłam do toalety. 

Codzienna rutyna, chodź dzisiaj trochę zaszalałam i pomalowałam usta na wyrazisty kolor a mowa tu o ciemnym bordowym odcieniu. Włosy związałam w wysoką kitkę a na siebie wciągnęłam nową sukienkę, prezent od ciotki. Wzięłam torbę w ręce i poczłapałam do kuchni, w której już siedział Cameron jedząc swoją codzienną porcję płatków śniadaniowych. 

Przygotowałam sobie to same wyśmienite danie co wcina Dallas i przysiadłam na krześle na przeciwko niego. 

Zaczęłam jeść z ogromnym uśmiechem na twarzy co od razu przyciągnęło jego uwagę.

- Dlaczego jesteś taka szczęśliwa, kurwa Malia jest poniedziałek. 

- Cameron! Język! - Wcięła się jego matka, która akurat weszła do pomieszczenia. 

- Oh przestań mamo, jestem już dużym chłopcem. 

- Dużym chłopcem, który mieszka pod moim dachem.

Wywrócił tylko oczami po czym ponaglił mnie abym odpowiedziała.

-No więc? 

- Ethan powiedział, że mnie kocha. - Wyszeptałam na co uderzył czołem o stół. 

- Co się z tobą dzieje synu? - Spytał jego ojciec, który pojawił się w kuchni zaraz po swojej żonie.

- Mój przyjaciel został stracony, to się stało. - Wymamrotał na co głośno się zaśmiałam.

- Dalej będzie twoim przyjacielem. - Zapewniłam go na co spojrzał na mnie jakbym nic nie rozumiała.

- To już nie będzie to samo.

I tak nie przemówię nic do jego głupiej łepetyny więc nawet nie podjęłam żadnych starań. 

- Twój królewicz  po ciebie przyjedzie czy jedziesz do szkoły ze mną? 

- Nie mam pojęcia, zaraz do niego napisze. - Powiedziałam uświadamiając sobie, że nawet nie mam przy sobie telefonu i że właściwie nawet nie sprawdzałam czy mi odpisał. - Zaraz wracam. - Poinformowałam go i pobiegłam szybko do góry. Rzuciłam się na łóżko chwytając w dłonie urządzenie. Ze zmarszczonymi brwiami zobaczyłam, że nie mam od niego ani jednej wiadomości, czy powinnam się martwić? 

Wystukałam na ekranie nową wiadomość.

Ja: Hej, wstałeś już? 

Wpatrywałam się w telefon dosłownie dziesięć minut bez żadnego skutku. 

Ja: Wszystko okej? 

Znowu to samo, postanowiłam zadzwonić ale powitała mnie jego poczta głosowa.

'Hej tu Ethan, nie nagrywaj się bo i tak nie będzie mi się chciało odsłuchać.' Parsknęłam na to, typowy Sherman. 

Z telefonem w dłoni zeszłam na dół zastając Camerona w tej samej pozycji co poprzednio, dalej męczy miskę płatków. 

- Ethan kontaktował się z tobą od wczoraj? 

- Nie. - Wybełkotał z pełną buzią marszcząc przy tym brwi. - Dlaczego pytasz? 

- Nie odpisuje na moje wiadomości.

- Próbowałaś dzwonić?

- Poczta głosowa. - Odpowiedziałam krótko. 

- Cholera, o której wczoraj stąd wyszedł? 

- Mmm, nie wiem, coś około dwudziestej drugiej? - Odparłam niepewnie, dlaczego to dla niego takie istotne? 

- Kurwa.

- Cameron, język! - Wydarła się ciotka ale nawet nie zwrócił na nią uwagi, zaczął pośpiesznie kierować się do wyjścia, trochę mnie przeraża. 

- A ty dokąd? - Krzyknęłam spotykając się z jego pustym wzrokiem.

- Do domu Ethana.

- Jadę z tobą.

- Malia, nie chcesz tego oglądać. - Poczułam żółć podchodzącą do gardła a przed oczami pojawiły się mroczki. 

- Idę z tobą Cameron. - Nie przyjmuję żadnej odmowy, po tym co powiedział mogę za tym samochodem chociażby biec.

Westchnął tylko i przepuścił mnie w drzwiach.

Hey SweetieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz