Rozdział 8

3.9K 137 12
                                    

Nadszedł dzień, w którym musiałam zapomnieć kim tak naprawdę jestem. Razem z Dylanem miałam udawać dwójkę zakochanych w sobie osób i wszystko po to, aby Joe nie zrobił mi krzywdy. Zawsze uważałam, że Dylan O'brien to zakochany w sobie idiota, który nigdy nie pomoże drugiej osobie. Myliłam się. Nie każdy chłopak, którego znam zgodziłby się na udawanie miłości do mnie, a Dylan to zrobił. Najbardziej martwiło mnie to, jak szybko się zgodził, bo nigdy nie uwierzę, że będzie się ze mną męczył tylko po to, aby inne dziewczyny dały mu spokój. Muszę przyznać, że
" mój chłopak" jest przystojny i wcale nie dziwi mnie jego powodzenie u płci przeciwnej.

Kiedy rano zwlekłam się z łóżka, zobaczyłam na moim telefonie nie odczytaną wiadomość.

Dylan : Dziś wielki dzień ! Będe o 7:30 nie spóźnij się ;)

Postanowiliśmy, a raczej Dylan postanowił, że będziemy jeździli do szkoły razem, aby nasz związek wyglądał wiarygodnie i każdy nam uwierzył. Uważałam, że wchodzenie osobno do szkoły nie wywoła wątpliwości w stosunku do naszego związku, ale chłopak się uparł.
Kiedy spojrzałam na zegarek była już 7 więc, zostało mi tylko 30 minut na przygotowanie się do przeżycia tego okropnego dnia w szkole z Dylanem u boku.
Wyjełam z szafy pierwsze lepsze spodnie do nich czarny t-shirt i białe adidasy. Było wiadomo, że śniadanie zjem w szkole, bo nie miałam na to już czasu. Zrobiłam lekki makijaż i zbiegłam na dół, gdzie w kuchni natknęłam się na mamę.

- Już wychodzisz? - zapytała i odwróciła się do kuchenki, gdzie zapewne smażyła naleśniki, wszędzie rozpoznam ten piękny zapach.

- Tak - odpowiedziałam i pocałowałam ją w policzek.

- Nie zjesz śniadania?

- Mamo muszę już iść, bo się spóźnię do szkoły - odpowiedziałam i zabrałam swoją skórzaną kurtkę z wieszaka. Była już 7:28 jeśli za 2 minuty nie wyjdę z domu Dylan przyjdzie po mnie, a nie chcę, żeby moja mama na razie wiedziała o moim nowym chłopaku.

- Dobrze idź, ale masz coś zjeść w szkole i kolację jemy razem - odpowiedziała wpatrująć się we mnie. Chciała być surową mamą, ale widziałam, na jej ustach delikatny uśmiech.

- Jasne - krzyknełam i wyszłam z domu.

Na chodniku stało już czarne BMW Dylana. Jego ojciec był sławnym biznesmenem i lubiał rozpieszczać swojego jedynego synka. Kiedy wsiadłam do samochodu chłopak właśnie kończył palić swojego papierosa, którego niedopałek wyrzucił przez uchylone okno.

- Widzę, że chcesz szybko zejść z tego świata - nienawidziłam jak ktoś palił papierosy, a zwłaszcza jeśli robiły to osoby w moim wieku, albo nawet młodsze. Uważałam, że ludzie, którzy palą to cholerstwo po prostu chcą szybciej skończyć ze swoim życiem.

- A już miałem się zapytać czy chcesz jednego - odpowiedział z cwaniackim uśmiechem - Papierosy mnie uspokajają i będziesz się musiała przyzwyczaić do ich zapachu kwiatuszku.

Dylan odpalił swój samochód i ruszył z piskiem opon z pod mojego domu. Jeśli nie zginie przez papierosy to przez swoją szaloną jazdę. Na prawdę nie wiem kto dał mu prawo jazdy.

***

- Nie denerwuj się - powiedział i położył swoją dłoń na mojej, muszę przyznać, że ten gest mnie zaskoczył - Zrobię wszystko, żeby uwierzyli w to, że jesteśmy parą.

- Nie boję się tego czy nam uwierzą, boję się reakcji Joe - spojrzałam za szybę, gdzie zauważyłam mojego byłego chłopaka z bandą swoich koleżków i Jessicą, która właśnie zaczęła go całować.

ON jest moją NADZIEJĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz