Rozdział 16

3.3K 107 0
                                    

- Zawieź mnie do domu.

- Nie - odpowiedział i wysiadł z auta. Podszedł do moich drzwi i je otworzył - Wysiadaj.

- Chce jechać do domu - odpowiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Jesteś pijana, lepiej żeby Twoi rodzice nie oglądali Cię w takim stanie - złapał za moją ręke i wyciągnął mnie z samochodu.

- Wcale nie jestem pijana - od razu pożałowałam tych słów. Nogi niebezpiecznie zaczęły mi się plątać i musiałam złapać się ręki Dylana, żeby nie upaść.

- Jasne - burknął, złapał mnie w talii i zawiesił na swoich ramionach. Szarpałam się i krzyczałam, ale zachowywał się tak, jakby wcale nie słyszał wyzwisk, które kierowałam pod jego adresem.

- Puść mnie ty kretynie - biłam go pięściami po plecach, a on nadal szedł w stronę drzwi, wielkiego domu. Puścił mnie dopiero, kiedy weszliśmy do środka. Chciałam wyjść, ale zamknął drzwi na klucz i schował go w kieszeni spodni.

- Po co mnie tu przywiozłeś? - szłam za chłopakiem, który kierował się na piętro domu.

- Musiałem. Chciałem. Wybierz sobie wersję, która Ci bardziej odpowiada - brunet wszedł do pokoju, który doskonale pamiętałam. Wysoka biblioteczka, czarna pościel na łóżku i zapach tytoniu zmieszanego z dobrymi perfumami. Pokój Dylana.

Chłopak podszedł do szafy, wyjął z niej jakieś rzeczy i wrócił z nimi do mnie. Jak się okazało, dał mi czarny t- shirt i bokserki.

- Tam jest łazienka, weź prysznic i się przebierz, a ja zrobie Ci coś do jedzenia - kiedy skończył mówić wyszedł z pokoju, a ja zostałam sama.

Weszłam do łazienki, która mieściła się zaraz obok pokoju bruneta. Bez zaskoczenia stwierdziłam, że również jest czarna, oprócz paru czerwonych elementów. Znajdowała się w niej wanna i prysznic, wybrałam to drugie. Szybko się rozebrałam i weszłam pod strumień gorącej wody, od razu poczułam, jak moje mięśnie się rozluźniają, a zawroty głowy mijają.

Wyszłam z pod prysznica, wytarlam się dokładnie ręcznikiem i założyłam na siebie ubrania bruneta.

Zeszłam na dół do kuchni, gdzie znalazłam Dylana. Siedział przy wyspie kuchennej i trzymał kubek z parującą herbatą.

- Siadaj. Zrobiłem Ci kanapki - wskazał ruchem głowy na talerz z jedzeniem i kubek herbaty. Usiadłam na krześle naprzeciwko chłopaka i zaczęłam jeść. Dopiero teraz poczułam, że jestem głodna.

- Rodzice będą się martwić, że nie wróciłam do domu - przypomniałam sobie, że miałam być na drugą w domu. Mama zwariuje, kiedy nie wróce na czas.

- Agnes miała do nich zadzwonić i powiedzieć, że śpisz dzisiaj u niej - nawet na chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku - Dzisiaj dam Ci spokój, ale jutro rano musimy porozmawiać.

- Nie mamy o czym - powiedzialam szybko i zaczęłam jeść kolejną kanapkę.

- Tak, to dlaczego od tygodnia mnie unikasz? Dlaczego nie odbierasz telefonu? - krzyczał - Dlaczego zabroniłaś twojej mamie wpuszczać mnie do Twojego domu?

- Bo mnie zraniłeś? Zrobiłeś nadzieje, a później wszystko zniszczyłeś? A może dlatego, że mnie okłamywałeś - my już nie rozmawialiśmy, tylko krzyczeliśmy. Czy zawsze nasza rozmowa musi kończyć się kłótnią?

- Nie okłamywałem Cię - wstał z krzesła, oparł się o blat i nachylił w moją stronę - To, że nie powiedziałem Ci o Jessice nie...

- Nie chodzi o Jessice - też wstałam, a nasze twarze były oddalone o centymetry - Myślałam, że zaczynasz coś do mnie czuć, że to może być coś prawdziwego, a ty po prostu chciałeś się zabawić moim kosztem.

- Nigdy nie okłamałbym Cię, w tym co do Ciebie czuję.

- To powiedź co czujesz - wyszeptałam - Powiedź prawdę.

- Nie mogę jeszcze powiedzieć, że Cię kocham, bo bym skłamał. Czuje do Ciebie coś więcej niż przyjaźń, bo samej przyjaźni z tobą bym nie zniósł. - westchnął, spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął. - Ja się chyba w Tobie zakochuje.

- Jeszcze minutę temu, miałam ochotę Ci przywalić i powiedzieć, że nie masz racji - zaśmiałam się i spojrzalam na jego czekoladowe tęczówki - Teraz musze przyznać Ci rację, bo sama czuję to samo. Chyba też się w Tobie zakochuje.

Dylan jeszcze bardziej się do mnie przysunął, aż nasze usta się prawie stykały. Czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy. Miałam się bardziej do niego nachylić i złączyć nasze usta, bo tego teraz potrzebowałam, ale przerwał mi dzwięk telefonu. Głupia muzyczka wskazywała na to, że dzwoni Agnes, a od niej musiałam odebrać. Zostawiłam ją na imprezie z prawie obcym chłopakiem, i jakby coś się jej stało, a ja nie odebrałabym telefonu, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.

Wyjęłam telefon z kieszeni kurtki, która wisiała na wieszaku i wcisnęłam zieloną słuchawkę.

- Agnes wszystko w porządku? - zapytałam, kiedy po drugiej stronie słuchawki, słyszałam głośną muzykę. Pewnie jeszcze była u Willa.

- Tak. Dzwonię żeby zapytać Cię o to samo - krzyczała do telefonu żebym mogła ją dobrze usłyszeć - Dobrze zrobiłam pomagając Dylanowi?

Jeszcze dziesięć minut temu, miałam ochotę walnąć Dylana w twarz, za to co mi zrobił i wyjść z tego domu. Jak usłyszałam od niego, że nasz związek nie jest prawdziwy i między nam nic nie ma, czułam dosłownie jakby pękało mi serce. Teraz już wiem, że jest inaczej i jak oboje się postaramy, możemy zyskać coś więcej niż ciągłe kłótnie. Od dzisiejszego dnia moim ulubionym zdaniem będzie Zakochuję się w Tobie. Wiele dziewczyn wolałoby usłyszeć Kocham Cię, ale mi jak na razie taka deklaracja nie jest potrzebna.

- Bardzo dobrze zrobiłaś - odpowiedziałam z uśmiechem - Chyba będe musiała Ci podziękować.

- Wiedziałam - pisnęła do słuchawki - Jutro mi wszystko opowiesz, bo muszę iść do Willa. Pa Elena.

- Pa Agnes.

Wrzuciłam telefon do kurtki i poszłam do salonu. Myślałam, że Dylan ogląda telewizje i pewnie taki miał zamiar, ale
kiedy weszłam zobaczyłam jak leży na kanapie i smacznie śpi.

- Dylan - zaczęłam go szturchać, przecież nie mógł spać na niewygodnej kanapie w salonie - Chodź do łóżka.

- Mamo jeszcze pięć minut - odpowiedział i przekręcił się na drugi bok.

- Dylan to ja, Elena - powiedziałam ze śmiechem - Chodź spać na góre.

- Z tobą pójde nawet do piekła. - wstał z kanapy, złapał mnie za ręke i zaczął ciągnąć na góre.


Jakoś szybko się obudził.

Weszliśmy do jego pokoju. Chłopak zdjął z siebie koszulkę i położył się na łóżku.

- Dylan, a gdzie śpie ja? - zapytałam z nadzieją, że jeszcze nie zdążył zasnąć.

- Jak to gdzie? Ze mną skarbie - podniósł kołdrę i przesunął się, żeby zrobić mi więcej miejsca.

- No tak. Po co pytam?

ON jest moją NADZIEJĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz