Rozdział 41

2.1K 63 2
                                    

- O której miała tu być ? - zapytał Dylan patrząc raz na swojego przyjaciela, raz na swój zegarek.

- O 16 - odpowiedział leniwie chłopak.

- Spóźnia się. Może wcale nie przyjdzie, tylko nas wystawiła. Dobrze wiecie jaka ona jest.

- Nie dramatyzuj jest 16:10 - sama byłam zaskoczona, że to wszystko przychodzi mi z takim spokojem. Powinnam histeryzować bardziej od Dylana.

Chłopak właśnie chciał mi odpowiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku, ale nikomu nie śpieszyło się, żeby otworzyć. Po paru sekundach, jedynie Dylan się otrząsną i szybkim krokiem ruszył do wejścia. Kiedy wstawał, zdołałam zobaczyć za paskiem jego spodni pistolet. Ta sytuacja zaczynała mi się coraz bardziej, nie podobać.

- Jakie miłe spotkanie - powiedziała z uśmiechem blondynka, kiedy weszła do salonu, a zaraz za nią szedł Dylan - Czym sobie zasłużyłam na zaproszenie do was na obiad?

- Nie zgrywaj się - powiedział wściekły Dylan - Wiemy co zrobiłaś - dodał.

- Dylcio, ale ty jesteś nerwowy - dziewczyna zaczęła kręcić na swoim palcu kosmyk swoich jasnych włosów - A co dokładnie zrobiłam, bo nie pamiętam.

- Zabiłaś Paula - odezwałam się.

- O wiecie już - ucieszyła się - Nie musicie mi za to dziękować. Miałam w tym też, swój interes.

- Nie chcemy Ci dziękować - powiedział Max - Po co to zrobiłaś? Chcesz iść do więzienia?

- Nigdzie się nie wybieram - odpowiedziała - Chyba jest wam na ręke, to że on nie żyje. A ja mam satysfakcję.

- Dlaczego to zrobiłaś ? - zapytałam.

- Jak wiecie, a może nie byłam z Paulem, ale nie traktował mnie właściwie, więc postanowiłam się zemścić w swoim, ale też waszym imieniu.

- Nikt Cię o to nie prosił - Agnes przysunęła się bliżej do Maxa, który objął ją ramieniem. Wiedział tak samo jak ja, że to za wiele jak na nią. Ja już prawie tego nie znosiłam, a co mówić Agnes, która płacze za każdym razem, kiedy widzi małego kota.

- Skończmy ten temat - zdenerwowała się blondynka - Nie interesujcie się tym co robię. To był mój wybór, teraz wszyscy możemy spokojnie spać bez lęku, że Paul coś nam zrobi.

Musiałam przyznać, że w jednym zgadzam się z Jessicą. W końcu możemy żyć normalnie, bez strachu o własne życie. Może blondynka ma rację i wyświadczyła nam przysługę.

- Dziękuje Jessica - powiedziałam po dłuższym zastanowieniu. Czułam na sobie zszokowany wzrok Dylana, ale powiedziałam to co uznałam za stosowne.

- Nie ma za co Elena - powiedziała - Zawsze do usług, a zwłaszcza dla moich przyjaciół.

- Chyba powinnaś już iść - Dylan podszedł do drzwi - Mam nadzieję, że więcej się nie spotkamy.

- Też mam taką nadzieję - uśmiechnęła się - A tobie Dylan, radzę poważnie porozmawiać ze swoją byłą dziewczyną. Nie można zmarnować tego związku, przez jedno głupie kłamstwo.

Jessica jeszcze pomachała do nas, chyba tylko żeby zaprezentować swój idealny manicure i wyszła z mieszkania.  

- O czym ona mówiła ? - zapytałam przyjaciół.

- To ja i Max pójdziemy coś zjeść - Agnes szybko wstała z kanapy, złapała Maxa za dłoń i zaczęła ciągnąć w stronę wyjścia - Lepiej powiedz jej prawdę, bo inaczej się z tobą policzę - wyszeptała, kiedy przechodzili obok Dylana.

Usiadłam na skórzanej kanapie i podciągnęłam kolana, żeby móc na nich oprzeć głowę. Chłopak stał bez słowa i mi się przyglądał, byłam bardzo ciekawa, czego jeszcze nie zdążył mi powiedzieć. Dylan wyglądał tak jakby bał się w ogóle odezwać, a mnie coraz bardziej denerwowała ta cisza.

- Powiesz coś? - zapytałam w końcu i spojrzałam prosto w jego oczy - Co jeszcze przede mną ukrywasz? Może nie jesteśmy już razem, ale nadal uważam Cię za mojego przyjaciela. A przyjaciele mówią sobie wszystko, Dylan.

Chłopak podszedł do mnie i usiadł zaraz obok. Przeczesał dłonią swoje brązowe włosy i w końcu spojrzał na mnie. Patrzył bez słowa na moją zdezorientowaną twarz, a ja coraz bardziej bałam się co ma mi do powiedzenia.

- Umieram...

- Jesteś chory? - zapytałam - Błagam powiedź, że nie jesteś chory. Nie mogę Cię stracić, znieśliśmy już za dużo cierpienia - poczułam jak po mojej twarzy zaczęły spływać gorące łzy. Samo wyobrażenie sobie, że tracę Dylana sprawiało mi okropny ból.

- Spokojnie, Elena - chłopak przysunął się do mnie i zaczął wycierać dłonią moje łzy - Daj mi dokończyć. Umieram... z miłości do Ciebie. Kocham Cię i nigdy nie przestałem.

- Co? - krzyknęłam i zerwałam się na równe nogi - Zerwałeś ze mną. Jak się kogoś kocha, to się z nim nie zrywa.

- Zerwałem z tobą, żeby Cię chronić - odpowiedział - Paul był na wolności, nie wiedziałem gdzie go szukać. Chciałem go zabić i to skończyć, a jak bym to zrobił ty też pewnie miałabyś kłopoty. Nie chciałem Cię krzywdzić.

- Myślisz, że zrywając ze mną wyświadczyłeś mi przysługę ? - byłam wściekła, nie wyobrażałam sobie jak mógł mi coś takiego zrobić - Myślałam, że mnie nie kochasz. Masz inną, a ja Ci się już znudziłam. Zastanawiałam się co zrobiłam źle, że ze mną zerwałeś, a ty po prostu chciałeś mnie chronić. To jest śmieszne Dylan.

- Przepraszam - podszedł do mnie i złapał za dłonie, które zaraz mu wyrwałam - Wiem, że to Cię zabolało, ale mogę Ci przyrzec, że Cię kocham i już nigdy nie zostawię.

- Bardzo się cieszę - powiedziałam z udwanym uśmiechem - ale teraz to ja nie wiem, czy chce z tobą być.

- Kochamy się Elena, jak ludzie się kochają to są ze sobą - odpowiedział.

- Kocham Cię i temu nie zaprzeczę, ale nie wiem czy chcę być w związku z człowiekiem, który cały czas mnie okłamuje i podejmuje decyzje za mnie.

- Wiem, dlatego muszę Ci coś jeszcze powiedzieć - spojrzał mi w oczy i przez chwilę milczał, aż w końcu wydusił to z siebie - Paul po tym jak uciekł z mieszkania przysłał mi sms'a. Napisał, że nas zabije, Ciebie i mnie, że będe patrzeć jak wydajesz ostatni oddech i umierasz i dopiero wtedy mnie zabije. Chciałem Cię tylko w jakiś sposób chronić.

- Mogłeś mi to powiedzieć, razem byśmy coś wymyślili, a nie mnie zostawiać i wmawiać, że już mnie nie kochasz - powiedziałam.

Założyłam szybko buty, które zostawiłam w korytarzu i wybiegłam z mieszkania. Biegłam po dwa schodki, żeby być jak najdalej stąd. Słyszałam, że Dylan za mną biegnie i coś krzyczy, ale miałam tego już kompletnie dość. Wsiadłam do pustej taksówki stojącej na chodniku i kazałam zawieść się do domu. Nie wiedziałam co teraz zrobię ze swoim życiem. Miałam kochającego chłopaka, który cały czas mnie okłamywał i kierował moim życiem, a to ja powinnam to robić. Musiałam zdecydować, czy poświęce tą miłość i już na dobre zostawię Dylana, czy spróbuję mu zaufać i uratuje ten związek.

ON jest moją NADZIEJĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz