Rozdział 25

2.4K 66 3
                                    

Stałam razem z Agnes, przed wejściem do naszej szkoły. Obie wystrojone byłyśmy w dobrze dopasowane, czarne sukienki sięgające przed kolano. Na dworze był straszny upał i nie będe zaprzeczać, że najchętnie zerwałabym z siebie tą sukienkę i zastąpiła ją moimi ulubionymi shortami i koszulką na ramiączkach. Jednak to już ostatni dzień szkoły, musimy tylko wysłuchać nudnej przemowy dyrektora i odebrać dyplomy, a później dwa miesiące leniuchowania i nic nie robienia.

- Nie wierzę, że w końcu zaczynają nam się wakację - powiedziała Agnes - Nie zniosłabym dłużej lekcji z panią Whitman.

- Ale wiesz, że za dwa miesiące znowu będziesz miała z nią lekcje - powiedziałam ze śmiechem - I to cztery razy w tygodniu.

- Czy ty zawsze musisz wszystko zepsuć? - Agnes jak mała dziewczynka tupnęła nogą - ale, przynajmniej mam nadzieję, że po wakacjach wróci bez tych włosów, które wystają jej z nosa. Musi w końcu coś z nimi zrobić.

- Fuuu Agnes, jesteś obrzydliwa.

- Szczera. Po prostu jestem szczera i chyba sama jej dzisiaj powiem, że ma je sobie wyrwać, ale dopiero jak będe miała dyplom w ręku, żeby nie mogła się na mnie zemścić.

- Dobry pomysł - zmrużyłam oczy i rozejrzałam się po zapełnionym parkingu - Spóźnili się już 15 minut, czekam jeszcze 5 i idę do środka. Nie wytrzymam ani minuty dłużej na tym słońcu.

- Zadzwonię do Maxa - blondynka przyłożyła swój telefon do ucha - Gdzie jesteście?... Co?... Dobrze wiedzieć, a my tu stoimy jak dwie idiotki i na was czekamy.... Ok, paa.

- I co ?

- Mamy iść bez nich, złapali gumę i spróbują zdąrzyć na apel, ale jeszcze nie zmienili opony.

- Super - powiedziałam i pchnęłam drzwi do naszej szkoły.

***

40 minut, już tyle siedzimy na sali gimnastycznej, na której jest duszno jak w piekle. Wszyscy tylko wycierają swoje czoła, na których świecą się kropelki potu i próbują wstrzymać się z wybuchem złości pod adresem naszego dyrektora. Pan Adams już od prawie godziny próbuje wręczyć świadectwa najlepszym uczniom, ale nawet nie przebrnął przez połowę nagród. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam w nieklimatyzowanej sali, na twardej ławce, od której już zaczął boleć mnie tyłek.

- Sorry... no przepraszam. Nie możecie się po prostu przesunąć ? - usłyszałam za moimi plecami i nawet nie musiałam odwracać głowy, żeby wiedzieć, że Max właśnie tratuje ludzi, żeby się do nas dopchać.

- Hej kwiatuszku - powiedział Dylan, kiedy usiadł obok mnie - Nie bądź zła, to wszystko przez tą oponę - powiedział, podniósł moją dłoń do swoich ust i ją pocałował.

- Nie jestem zła na ciebie - odpowiedziałam - Tylko na tego Adamsa. Ile jeszcze będziemy tu siedzieć?

- A ominęło nas coś ciekawego?

- Melisa odbierała świadectwo z wyróżnieniem, a jej mama tak zaczęła płakać ze szczęścia, że aż musieli ją wyprowadzić na zewnątrz.

- Czyli nic nowego. Może później pojedziemy do mnie, zjemy coś i obejrzymy film?

- Przepraszam, ale nie mogę - spojrzałam na chłopaka - obiecałam Agnes, że pójdę z nią dzisiaj na zakupy.

- Ok, niech stracę - odpowiedział ze śmiechem - ale jutro jesteś tylko moja.

- Bardzo chętnie.

***

Moje palce u rąk były całe białe, przez mały dopływ krwi. Już prawie wcale ich nie czułam. Nie wiem co jest gorsze - ból, który doskwierał mi na początku, czy brak czucia we własnych rękach. Wiedziałam, że dłużej tak nie wytrzymam, jeszcze parę minut, a rzucę to wszystko na ziemię.

- Błagam Agnes kończmy już te zakupy. Nie utrzymam więcej rzeczy - poprawiłam torby w moich rękach, ale nic to nie pomogło. Nadal było mi niewygodnie, a ich ciężar wcale nie zmalał.

- Jeszcze muszę kupić jedną rzecz - powiedziała blondynka, wchodząc do następnego sklepu.

- Jaką? - nie wiedziałam co jeszcze może kupić. Po dzisiejszych zakupach Agnes z pewnością może wymienić sobie całą szafę.

- Kubek.

- Kubek? - zapytałam, by się upewnić, czy dobrze usłyszałam.

- Tak, kubek dla Maxa - powiedziała - Wiesz ostatnio jeden mu zbiłam - dodała szybko, kiedy jej się przyglądałam, ale nic nie mówiłam.

- To już wszystko rozumiem.

- Co rozumiesz?

- Rozumiem, że ta czerwona sukienka, którą dzisiaj kupiłaś też jest dla Maxa - zaczęłam się śmiać, aż prawie wypuściłam z rąk nasze zakupy.

- Ha ha ha bardzo śmieszne. Ta sukienka nie jest wcale dla Maxa.

- Już Ci wierzę.

- Elena odwróć się - powiedziała szeptem i zaczęła oglądać kolejne kolorowe kubki.

- Co? Dobra wierzę Ci. Ta sukienka nie jest dla Maxa. I wcale się nie odwrócę, bo będziesz miała okazję, żeby mnie uderzyć za to, że się z Ciebie śmieję.

- Tu nie chodzi już o Maxa i o żaden głupi kubek. Jakiś facet za nami łazi, był w poprzednim sklepie i teraz też tu jest. Chodzi za nami.

- To pewnie przypadek i on robi tu tylko zakupy jak wszyscy inni - powiedziałam - Gdzie on jest ? - zaczęłam rozglądać się po sklepie, żeby zobaczyć tego "podejrzanego" mężczyznę.

- Przy pluszakach. Ma Prosiaczka w rękach. Elena on pewnie jest pedofilem - Agnes złapała mnie za ramię i tak mocno ścinęła, że miałam ochotę krzyknąć z bólu.

- Ten w koszuli w kratkę?

- Tak. Chodź, może mu jakoś uciekniemy, albo najlepiej dzwoń po policję.

- Nigdzie nie będe dzwonić. Ja go znam, to mój ochroniarz.

- Kto? - zapytała z ciekawością.

- Ochroniarz. Dylan go wynajął, żeby nikt nie zrobił mi krzywdy, kiedy wychodzę z domu.

- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami i o wszystkim sobie mówimy, a ty nawet nie wspomniałaś że masz jakiegoś ochroniarza?

- Nie wiedziałam, że to takie ważne. Możemy kupić już ten kubek i wracać do domu?

- To jest ważne i tak możemy już iść, znalazłam już kubek dla Maxa - dziewczyna wzięła do ręki jeden z kubków i pokazała mi, jaki jest na nim napis.

Najlepsza BABCIA na świecie.

- Już widzę Maxa z tym kubkiem przy ustach - zaczęłam się śmiać - Jest genialny.

Zapraszam do przeczytania mojego nowego opowiadania !!! 😘😜

Zapraszam do przeczytania mojego nowego opowiadania !!! 😘😜

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
ON jest moją NADZIEJĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz