Stałam razem z Agnes, przed wejściem do naszej szkoły. Obie wystrojone byłyśmy w dobrze dopasowane, czarne sukienki sięgające przed kolano. Na dworze był straszny upał i nie będe zaprzeczać, że najchętnie zerwałabym z siebie tą sukienkę i zastąpiła ją moimi ulubionymi shortami i koszulką na ramiączkach. Jednak to już ostatni dzień szkoły, musimy tylko wysłuchać nudnej przemowy dyrektora i odebrać dyplomy, a później dwa miesiące leniuchowania i nic nie robienia.
- Nie wierzę, że w końcu zaczynają nam się wakację - powiedziała Agnes - Nie zniosłabym dłużej lekcji z panią Whitman.
- Ale wiesz, że za dwa miesiące znowu będziesz miała z nią lekcje - powiedziałam ze śmiechem - I to cztery razy w tygodniu.
- Czy ty zawsze musisz wszystko zepsuć? - Agnes jak mała dziewczynka tupnęła nogą - ale, przynajmniej mam nadzieję, że po wakacjach wróci bez tych włosów, które wystają jej z nosa. Musi w końcu coś z nimi zrobić.
- Fuuu Agnes, jesteś obrzydliwa.
- Szczera. Po prostu jestem szczera i chyba sama jej dzisiaj powiem, że ma je sobie wyrwać, ale dopiero jak będe miała dyplom w ręku, żeby nie mogła się na mnie zemścić.
- Dobry pomysł - zmrużyłam oczy i rozejrzałam się po zapełnionym parkingu - Spóźnili się już 15 minut, czekam jeszcze 5 i idę do środka. Nie wytrzymam ani minuty dłużej na tym słońcu.
- Zadzwonię do Maxa - blondynka przyłożyła swój telefon do ucha - Gdzie jesteście?... Co?... Dobrze wiedzieć, a my tu stoimy jak dwie idiotki i na was czekamy.... Ok, paa.
- I co ?
- Mamy iść bez nich, złapali gumę i spróbują zdąrzyć na apel, ale jeszcze nie zmienili opony.
- Super - powiedziałam i pchnęłam drzwi do naszej szkoły.
***
40 minut, już tyle siedzimy na sali gimnastycznej, na której jest duszno jak w piekle. Wszyscy tylko wycierają swoje czoła, na których świecą się kropelki potu i próbują wstrzymać się z wybuchem złości pod adresem naszego dyrektora. Pan Adams już od prawie godziny próbuje wręczyć świadectwa najlepszym uczniom, ale nawet nie przebrnął przez połowę nagród. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam w nieklimatyzowanej sali, na twardej ławce, od której już zaczął boleć mnie tyłek.
- Sorry... no przepraszam. Nie możecie się po prostu przesunąć ? - usłyszałam za moimi plecami i nawet nie musiałam odwracać głowy, żeby wiedzieć, że Max właśnie tratuje ludzi, żeby się do nas dopchać.
- Hej kwiatuszku - powiedział Dylan, kiedy usiadł obok mnie - Nie bądź zła, to wszystko przez tą oponę - powiedział, podniósł moją dłoń do swoich ust i ją pocałował.
- Nie jestem zła na ciebie - odpowiedziałam - Tylko na tego Adamsa. Ile jeszcze będziemy tu siedzieć?
- A ominęło nas coś ciekawego?
- Melisa odbierała świadectwo z wyróżnieniem, a jej mama tak zaczęła płakać ze szczęścia, że aż musieli ją wyprowadzić na zewnątrz.
- Czyli nic nowego. Może później pojedziemy do mnie, zjemy coś i obejrzymy film?
- Przepraszam, ale nie mogę - spojrzałam na chłopaka - obiecałam Agnes, że pójdę z nią dzisiaj na zakupy.
- Ok, niech stracę - odpowiedział ze śmiechem - ale jutro jesteś tylko moja.
- Bardzo chętnie.
***
Moje palce u rąk były całe białe, przez mały dopływ krwi. Już prawie wcale ich nie czułam. Nie wiem co jest gorsze - ból, który doskwierał mi na początku, czy brak czucia we własnych rękach. Wiedziałam, że dłużej tak nie wytrzymam, jeszcze parę minut, a rzucę to wszystko na ziemię.
- Błagam Agnes kończmy już te zakupy. Nie utrzymam więcej rzeczy - poprawiłam torby w moich rękach, ale nic to nie pomogło. Nadal było mi niewygodnie, a ich ciężar wcale nie zmalał.
- Jeszcze muszę kupić jedną rzecz - powiedziała blondynka, wchodząc do następnego sklepu.
- Jaką? - nie wiedziałam co jeszcze może kupić. Po dzisiejszych zakupach Agnes z pewnością może wymienić sobie całą szafę.
- Kubek.
- Kubek? - zapytałam, by się upewnić, czy dobrze usłyszałam.
- Tak, kubek dla Maxa - powiedziała - Wiesz ostatnio jeden mu zbiłam - dodała szybko, kiedy jej się przyglądałam, ale nic nie mówiłam.
- To już wszystko rozumiem.
- Co rozumiesz?
- Rozumiem, że ta czerwona sukienka, którą dzisiaj kupiłaś też jest dla Maxa - zaczęłam się śmiać, aż prawie wypuściłam z rąk nasze zakupy.
- Ha ha ha bardzo śmieszne. Ta sukienka nie jest wcale dla Maxa.
- Już Ci wierzę.
- Elena odwróć się - powiedziała szeptem i zaczęła oglądać kolejne kolorowe kubki.
- Co? Dobra wierzę Ci. Ta sukienka nie jest dla Maxa. I wcale się nie odwrócę, bo będziesz miała okazję, żeby mnie uderzyć za to, że się z Ciebie śmieję.
- Tu nie chodzi już o Maxa i o żaden głupi kubek. Jakiś facet za nami łazi, był w poprzednim sklepie i teraz też tu jest. Chodzi za nami.
- To pewnie przypadek i on robi tu tylko zakupy jak wszyscy inni - powiedziałam - Gdzie on jest ? - zaczęłam rozglądać się po sklepie, żeby zobaczyć tego "podejrzanego" mężczyznę.
- Przy pluszakach. Ma Prosiaczka w rękach. Elena on pewnie jest pedofilem - Agnes złapała mnie za ramię i tak mocno ścinęła, że miałam ochotę krzyknąć z bólu.
- Ten w koszuli w kratkę?
- Tak. Chodź, może mu jakoś uciekniemy, albo najlepiej dzwoń po policję.
- Nigdzie nie będe dzwonić. Ja go znam, to mój ochroniarz.
- Kto? - zapytała z ciekawością.
- Ochroniarz. Dylan go wynajął, żeby nikt nie zrobił mi krzywdy, kiedy wychodzę z domu.
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami i o wszystkim sobie mówimy, a ty nawet nie wspomniałaś że masz jakiegoś ochroniarza?
- Nie wiedziałam, że to takie ważne. Możemy kupić już ten kubek i wracać do domu?
- To jest ważne i tak możemy już iść, znalazłam już kubek dla Maxa - dziewczyna wzięła do ręki jeden z kubków i pokazała mi, jaki jest na nim napis.
Najlepsza BABCIA na świecie.
- Już widzę Maxa z tym kubkiem przy ustach - zaczęłam się śmiać - Jest genialny.
Zapraszam do przeczytania mojego nowego opowiadania !!! 😘😜
CZYTASZ
ON jest moją NADZIEJĄ
Teen FictionProszenie o pomoc największego bad boya ? Myślałam, że ta historia może mieć tylko złe zakończenie, jednak tym razem było inaczej. Dylan mnie uratował i zmienił moje życie. Dzięki niemu zrozumiałam co znaczy prawdziwy strach i dowiedziałam się jak...