Rozdział 28

2.3K 66 1
                                    

- Gdzie idziemy? - zapytałam, idąc za Dylanem po wąskich schodach.

- Sama zobacz - otworzył przede mną drzwi.

Kiedy przekroczyłam próg, poczułam na twarzy zimny powiew wiatru. Byliśmy na dachu. Z wszystkich stron widać było światła zapalonych już latarni i przejeżdżające po ulicach auta. Widok zapierał dech w piersiach, jeszcze nigdy nie widziałam czegoś tak pięknego. Mogłabym tu usiąść i obserwować ludzi całymi dniami i nikt nawet nie wiedziałby, że to robię.

- Mam nadzieje, że nie masz lęku wysokości - Dylan rozłożył koc, który wziął z mieszkania i usiadł na nim, a ja usadowiłam się między jego nogami i oparłam o jego klatkę.

- Nie mam lęku wysokości, po prostu ten widok jest tak piękny, że nie wiem co powiedzieć.

- Tak, jest cudowny - przyznał mi rację - Zawsze kiedy tu przychodzę czuję się wolny i zapominam o wszystkich problemach.

- Myślisz, że Paul będzie próbował jeszcze nam coś zrobić ? - zadałam mu pytanie, nad którym myślałam od jakiegoś czasu, ale bałam się wypowiedzieć je na głos.

- Nie wiem - odpowiedział - Po nim można się spodziewać wszystkiego.

- Może powinniśmy o tym powiedzieć Joe, może on jakoś to załatwi. Jego ojciec jest w końcu policjantem.

- Jak powie mu coś o Paulu, to dowie się też o zawodach, które są nielegalne, a jego syn bierze w nich udział na uratowanie garażu, w którym są czasami kradzione auta i ...

- Głupie pytanie - przerwałam mu - ale musi być jakiś sposób.

- W sumie wpadłem z Joe i Alexem na jeden plan, ale jest strasznie głupi i nie do zrealizowania.

- Jaki to plan ? - zapytalam ciekawa.

- Nie ważne, był głupi.

- Powiedź - zmusiłam chłopaka, żeby spojrzał mi w oczy.

- W tym planie główną rolę grałaś ty. Udawalibyśmy, że już się nie spotykamy, zadzwoniłabyś do Paula i zdradziła nasze plany na wygraną. Oczywiście wszystko byłoby podstawione i Paul tylko by sobie zaszkodził i przy okazji nie chciał już zrobić Tobie krzywdy. To głupi i niebezpieczny pomysł, więc lepiej o nim zapomnij.

- Wchodzę w to - wstałam z koca i spojrzałam z góry na Dylana.

- Co? Nie możesz, nie pozwolę Ci.

- Będe udawać przyjaciółkę Paula, dzięki czemu nie będzie chciał zrobić mi krzywdy, a przy okazji dowiem się czegoś o jego taktyce na wygranie tych zawodów. To dobry plan.

- Wiesz co się stanie jak Paul odkryje, że to wszystko, to jedno wielkie kłamstwo?

- Chyba nie będzie gorzej niż jest teraz - odpowiedziałam stanowczo.

Dylan wstał i oparł swoje dłonie o moje biodra, przy czym bardziej mnie do siebie przyciągnął.

- Nawet nie zdążyłem się tobą nacieszyć. W końcu zgodziłaś się zostać moją prawdziwą dziewczyną, a teraz znowu mam Cię stracić?

- Przecież nie na zawsze. Jeszcze się mną nacieszyć.

- Nie chcę, żeby zrobili Ci krzywdę. Nie wybaczyłbym sobie tego.

- Nic mi się nie stanie. Będziecie mnie jakoś ochraniać.

- Max ma dużo szpiegowskiego sprzętu, bez problemu będziemy wiedzieli co się u ciebie dzieje i w razie czego wkroczymy do akcji.

- No, to wszystko ustalone. Od jutra będe najlepszą przyjaciółką Paula i twoją byłą dziewczyną.

- Od jutra - powtórzył - ale dzisiaj możesz mnie jeszcze pocałować.

- Chyba mogę - zastanowiłam się i przybliżyłam bardziej do twarzy bruneta - Kocham Cię Dylan.

- Też Cię kocham kwiatuszku.

***

- Oszalałaś - krzyknęła Agnes - Może masz gorączke, to tylko majaki - podeszła i położyła dłoń na moim czole - Nie masz gorączki, to jednak... oszalałaś.

- Mówiłem, że to dobry plan - odezwał się Max - Z korzyściami dla wszystkich.

- Ty się już lepiej nie odzywaj - blondynka wycelowała palca w stronę Maxa, który od razu przestał mówić.

- Nie zrobisz tego.

- Zrobię - wzruszyłam ramionami - Co mi szkodzi? Chyba mnie nie zabije...

- Nie wiesz tego - Agnes usiadła na fotelu, podciągneła kolana do piersi i położyła na nich głowę, a jej blond loki zakryły prawie całą jej twarz - Paul może Cię zabić, pociąć na kawałki i schować resztę twojego ciała w skrzyni, którą wrzuci do oceanu, a później...

- Oglądasz za dużo filmów - przerwałam jej opowiadanie, jak to Paul może pozbyć się mojego zimnego ciała.

- Masz rację, ale wiem, że ja też mam rację. Paul, kiedy dowie się, że go okłamałaś i tylko dla nas węszysz zrobi Ci krzywdę. Nie chcę Cię stracić.

- Nie pozwolę, żeby spadł jej chociaż jeden włos z głowy - powiedział Dylan - Będzie bezpieczna.

- Tak, mam pluskwy, małe kamerki, mikrofony - wtrącił Max - Dzięki temu sprzętowi będziemy wszystko widzieć i słyszeć, nawet Elena będzie mogła nas powiadomić jakby coś się działo.

- I nikt tego nie zauważy? - wzięłam łyk gorącej herbaty, którą przyniósł mi Dylan i wlepiłam wzrok w Maxa, który właśnie wyjmował z pudełka na buty, jakieś rzeczy.

- Co to jest ? - zapytał.

- Okulary - odpowiedziałam niepewnie.

- Wyglądają jak zwykłe okulary, ale to kamerka. To co widzisz ty, widzimy i my - wyjął z pudełka kolejną rzecz - A to, co to? - zapytał.

- Pierścionek...

- I to bardzo ładny - przyznała Agnes.

- Bardzo ładny mikrofon, dzięki, któremu będziesz mogła z nami rozmawiać - wyjał kolejną rzecz - A to prezent dla twojego nowego przyjaciela.

- Mam mu dać zegarek? - zapytałam zdziwiona - Po cholere?

- Za dwa tygodnie ma urodziny.

- To nie znaczy, że od razu musze mu coś dawać.

- Ten zegareka ma podsłuch - odpowiedział- będziemy wszystko słyszeć, nawet to czego nie chce żebyś ty usłyszała.

- Wszystko fajnie, tylko żeby Paul tak łatwo mi zaufał - powiedziałam - Przecież może nawet nie chceć ze mną gadać, a co dopiero wpuścić do swojego życia.

- Znam go troche i wiem, że lubi ładne dziewczyny - powiedział patrząc na mnie od dołu do góry - A ty jesteś całkiem niezła..

- Max - krzyknęli razem Agnes i Dylan.

- Chociaż Agnes i tak wygrywa na tle wszystkich dziewczyn, które znam - powiedział z uśmiechem, podszedł do mojej przyjaciółki i pocałował ją w czoło.

- Nie robię naleśników - powiedziała blondynka.

- Obiecałaś - krzyknął do niej Max.

- Zmieniłam zdanie.

- Nie możesz mi czegoś obiecywać, a później zmieniać zdania.

- Mogę i właśnie to robię - wstała z pustym kubkiem po herbacie i poszła do kuchni.

- Dobrze, że ty nie chcesz naleśników - powiedziałam do Dylana, kiedy Max już też wyszedł z salonu, w którym siedzieliśmy.

- Nie chce naleśników - podszedł do mnie i oparł dłonie o kanapę, nachylając się do mnie - ale, chcę Ciebie - wyszeptał mi do ucha.

Do fragmentu z naleśnikami przyczyniła się green999g  😂😂😂

ON jest moją NADZIEJĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz